[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jedzenie gotowe? Co mamy na kolację? spytał po chwili.Wzruszyłaramionami. To fasola.A co to za różnica?Znów zapadła cisza pełna podtekstów, niewypowiedzianych myśli iżyczeń.Przypomniał sobie, co czuł, gdy Lainie leżała w prymitywnieskleconym łóżku, wijąc się w gorączce, krzycząc z bólu przy najmniejszymdotyku; kiedy pomyślał, że umarła.Tamte chwile, tamten strach, wydawałymu się teraz bardzo odległe, ukryte pod świeżymi ranami mającej nastąpićrozłąki.Uzmysłowił sobie, że wtedy, w chacie, podjął już decyzję.Lainie gdzieindziej miała swoje życie, dziecko, którym musiała się zaopiekować, a onnie mógł jej stamtąd zabierać.Bóg dał mu dar jej życia, a ceną za to byłopożegnanie.Musiał pozwolić jej odejść.Był tego pewien, chociaż ta myśl rozdzierałamu serce.Wolałby mieć więcej związanych z nią wspomnień, do którychnieustannie mógłby powracać, gdy nadejdą długie, puste dni bez niej.Już jutro mieli się rozstać, a wiedzieli o sobie tak niewiele.Zabrakło imczasu.Westchnął i włożył patyk do ognia. Opowiedz mi o.swoim domu, swoim życiu. To znaczy o Kelly powiedziała z wiele mówiącym rozmarzeniem wgłosie.Nagle poczuł zadowolenie, że Lainie ma córkę.Ta miłość będzie jejpotrzebna, gdy się rozstaną. To takie dobre dziecko, Killianie.To znaczyKelly nie jest już dzieckiem.To duża panienka.Poczuł, jak ogarnia go wielka tęsknota.Przez pól życia wmawiał sobie,że nie chce mieć dzieci, że ich nie potrzebuje.Jednak teraz, słysząc miłość wgłosie Lainie, poczuł zazdrość.Nie wiedział, jak smakuje ojcostwo;zastanawiał się, co stracił. Jaka ona jest?Rozłożyła ręce. Nie wiem, chyba taka jak inne dzieci, tylko może.trochę dojrzalsza.Jest bardzo otwarta.Nie ukrywa swoich uczuć, mówi o tym, co ją rani.Uśmiechnął się, chcąc rozładować napięcie. Nie tak jak mama, co?Zaśmiała się cicho. Wychowywałam ją tak, żeby była śmiała i pewna siebie.taka, jaką jastarałam się być i mi się nie udało. Mylisz się, Lainie.Nie spotkałem jeszcze tak silnej osoby jak ty. Bałam się, że będzie podobna do mnie, tak jak wcześniej się bałam, żeja będę podobna do moich rodziców. Popatrzyła na niego oczami pełnymibólu. Aż do tej pory bałam się wszystkiego, ale teraz. Odwróciła wzrok iniemal niedostrzegalnie wzruszyła ramionami. Teraz boję się tylko tego, żejuż niedługo mogę nie czuć tego co teraz, że nie będę z tobą, nie będę mogłasię do ciebie przytulić, że nie będę czuła twojej obecności. Zostałbym z tobą na zawsze, gdyby. Urwał.Dlaczego wcześniej nieprzyszło mu to do głowy? To było takie proste, takie oczywiste.Uniosłabrwi. Gdyby co?Popatrzył na nią.Przez chwilę nie był w stanie się odezwać.W głowieaż kłębiło mu się od myśli. Killian.przerażasz mnie. Czy Viloula mówiła ci, jak to się ma odbyć, to przechodzenie przezczas?Pokręciła głową; lekko zmarszczyła czoło. Nie.Nie wiedziała. A jak to się w ogóle stało? Siedziałam przy komputerze. Zauważywszy jego zdziwionespojrzenie, machnęła ręką. Pózniej ci wyjaśnię, co to jest komputer.Wkażdym razie pracowałam do pózna, kiedy nagle rozpętała się burza,uderzyła błyskawica, a ja obudziłam się z twarzą w piachu Arizony. Więc teraz zamierzasz dotrzeć pod skałę, mając nadzieję, że jakaśbłyskawica znów przeniesie cię w czasie?Jej zdziwienie pogłębiło się. Zmiejesz się ze mnie?Roześmiał się.Nic nie potrafił na to poradzić.Czuł się jak i dzieciak;przygnębienie ustąpiło miejsca nadziei. Oczywiście, że nie.Staram się tylko to wszystko zrozumieć. Po co? Ważne jest tylko to, że tu jestem i muszę liczyć na to, że losprzeniesie mnie z powrotem. Los albo przeznaczenie. Wypowiedział te słowa miękko, czującdreszcz podniecenia.W chwili, gdy mówił przeznaczenie , wszystkoułożyło mu się w logiczną całość.Przeznaczenie.Patrzyła na niego badawczo. Widzę, że coś knujesz.Co?Pochylił się nad nią i popatrzył na nią poważnym wzrokiem. Uważasz, że jesteśmy połówkami jednej całości? To nie ma znaczenia.Wiem tylko, że kocham cię w tym życiu.bardziej, niż wydawało mi się to możliwe. Wierzę ci. Naprawdę?WYBACZAM CI, JOHNNY.Przypomniał sobie słowa Lainie, które naglenabrały dla niego nowego znaczenia.Emily zawsze zwracała się do niego Johnny. Nikt inny oprócz niej nie nazywał tak gburowatego mężczyzny.Ajednak z ust Lainie wymknęło się to pieszczotliwe zdrobnienie jego imienia,używane przez inną kobietę w innym czasie.Była to jednak ta sama dusza,którą kiedyś kochał, a teraz zamierzał kochać przez całe życie. Tak powiedział cicho. Wierzę ci.I dlatego wydaje mi się, że byćmoże patrzymy na to z niewłaściwego punktu widzenia. Co masz na myśli? Myślimy, że jutrzejszy wieczór oznacza koniec.Ale może.może tobędzie początek. Nie rozumiem cię, Killian.Jutro. Mógłbym pójść z tobą.Znieruchomiała i zaczęła wpatrywać się w niego szeroko otwartymioczami.Przez chwilę wydawało się, że przestała oddychać. T.to znaczy?Obrócił się nieznacznie, chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Kto powiedział, że to niemożliwe? Przecież wszystko, co się tu dzieje,jest pozornie nieprawdopodobne.A gdybym przytrzymał cię za rękę i niepozwolił ci odejść?Przygryzła dolną wargę.Widział, że Lainie zmaga się z nadzieją, niechcąc jej w sobie wzbudzać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]