[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przebadałem bagna i błota w dole rzeki, bary i parkingi, a także MilleniumDome, sterczącą jak ogromne jajo ze złotymi kolcami, ale nie znalazłem śladu poJohnie Smisie i jego towarzyszach podróży ani też żadnej żywej duszy, która bycokolwiek pamiętała.W żadnym z barów i pubów, jakie odwiedziłem, na nikim nie zrobiłnajmniejszego wrażenia fakt, że Tangier Island ma powiązania z Wyspą Psów zewzględu na to, że została odkryta w 1608 przez kapitana Johna Smitha.I w związku z tym mam dla was przykrą wiadomość, czytelnicy.Tangier Island została odkryta na nowo, lecz nie przez turystów mających ochotęna paluszki krabowe.Znajdujący się u władzy nieodpowiedni ludzie postanowiliwykorzystać prostych wyspiarzy do swoich politycznych celów, co jest nie fair mimonieczystej przeszłości owych ludzi morza.Wkrótce przedstawię tę sprawę w jej całejjaskrawości.Trzymajcie się ciepło!4Judy Hammer zamknęła stronę Tropiciela Prawdy z uczuciem frustracjii oszołomienia.Co ten Andy sobie wyobraża? Co mumie i Jamestown mająwspólnego z dzisiejszą Wirginią i zbrodnią? To nie ma najmniejszego sensui spowoduje tylko dodatkowe kłopoty, pomyślała.I czemu w tym budynku nie możnadostać przyzwoitej kawy? Jaki miał być cel tego felietonu o mumiach?Dopiero co minęła ósma.Wyglądało na to, że cała komenda policji czyta stronęTropiciela Prawdy; w pokojach i na korytarzach słyszało się szmer komentarzy.Jadąctego ranka do pracy, Judy zdumiała się i zirytowała, słysząc Billy ego Bobaomawiającego w swoim programie radiowym felieton o mumiach. Słuchajcie, kochani! Mamy w naszym programie nowy konkurs! Zadzwońciedo nas i powiedzcie, kim waszym zdaniem jest Tropiciel Prawdy.Fajne? Ten, ktozgadnie, dostanie wspaniałą nagrodę.Jaką? Niedługo się dowiecie.Hej, patrzcie! Jużmamy pierwsze zgłoszenie.Halo? Tu Billy Bob w Porannych Wiadomościach.Jesteśna antenie, jak się nazywasz? Windy.Komendant Hammer nie wierzyła własnym uszom, słuchając płynącego z radiawysokiego głosu swojej sekretarki. No to powiedz nam, Windy, kim jest Tropiciel Prawdy? Moim zdaniem to gubernator, tylko wynajął sobie pseudonima.Judy przekładała papiery na biurku, nadstawiając ucha w stronę sąsiedniegopokoju, gdzie powinna znajdować się Windy.Kiedy sekretarka wbiegła do środkai rzuciła na biurko torebkę z drugim śniadaniem, pani Hammer zerwała się z fotelai spadła na nią jak jastrząb. Jak mogłaś zrobić coś tak idiotycznego? zapytała. Jaki pseudonim wynajął? Ach! Windy była podekscytowana, ale gniew szefowej trocheja spłoszył.Musiała mnie pani słyszeć w radiu! Proszę się nie niepokoić,Powiedziałam tylko, że nazywam się Windy i nie podałam nazwiska, ani gdziepracuję.A ten wynajęty pseudonim? No właśnie.Chodzi o to, że czasami ludziezatrudniają kogoś, żeby za nich pisał, bo sami nie bardzo potrafią. Chyba ci się pomyliło z wynajęciem murzyna stwierdziła Judy, starając sięopanować wściekłość.Przechadzała się przed biurkiem Wendy tam i z powrotem, ażwreszcie przyszło jej do głowy, żeby zamknąć drzwi na zewnątrz. Mam naprawdędosyć kłopotów z gubernatorem bez twoich popisów radiowych i sugestii, że jestTropicielem Prawdy. A skąd pani wie, że to nie on? Windy sięgnęła po szminkę. Nie o to chodzi, co wiem albo czego nie wiem.Chodzi o twoją niedyskrecjęi brak rozsądku, Windy. Jestem pewna, że pani wie, kto jest Tropicielem Prawdy oświadczyłakokieteryjnie Windy, trzepocząc obficie wytuszowanymi rzęsami. Niech mi panizdradzi ten sekret.Założę się o złote góry, że pani się doskonale orientuje.Czy jestprzystojny? Ile ma lat? Ma żonę?Do tej chwili Judy nie zastanawiała się, jak to będzie, kiedy ludzie zaczną jąpytać, czy wie, kto jest Tropicielem Prawdy.Kłamstwo nie leżało w jej charakterze;owszem zdarzało się jej niekiedy zełgać, gdy było to niezbędne, aby wydobyćprzyznanie się do winy od przesłuchiwanego, albo kiedy wyjeżdżała na wakacjei chowała walizki, zapewniając Wytrzeszcz, że wychodzi tylko na chwilkę.Trudnopowiedzieć, dlaczego właśnie w tej chwili pomyślała o Wytrzeszcz, ale wspomnienieukochanej suczki rasy terier bostoński, która została ukradziona podczas wakacji,obudziło stary ból i zmusiło panią komendant do wycofania się do swojego gabinetu.Zamknęła za sobą drzwi i przez chwilę oddychała głęboko.Zbierało się jej na płacz. Hammer rzuciła krótko, kiedy zadzwonił telefon. Tu Andy.Ledwo go słyszała.Głośno pociągnęła nosem, starając się opanować. Mam bardzo słabe połączenie powiedziała. Jesteś na wyspie? Tak.Wylądowałem punktualnie o ósmej.Jestem przy Janders Road.Chybabędzie najodpowiedniejsza.nie ma tu takiego ruchu jak.i.bzdura.co to kogoobchodzi.? Coś przerywa mi odbiór, Andy zawołała. Poza tym musimy porozmawiaćo dzisiejszym felietonie.To nie do wiary.Tak być nie może.Halo? Halo? Jesteś tam?Połączenie zostało przerwane. Cholera mruknęła Judy Hammer.Na Tangier Island nie było masztów sieci komórkowej i niewielu rybakówużywało komórek oraz Internetu, tak że nikogo tu nie obchodził Tropiciel Prawdy.Jednak mieszkańcom wyspy nie umknął fakt, że jakąś godzinę temu znad zatokinadleciał helikopter i usiadł na lądowisku.Chociażby taka Ginny Crockett od tamtejchwili wyglądała przez okno.Oderwała się tylko na moment, żeby nakarmić kotkęSookie, a kiedy wracała do bawialni w swoim starannie pomalowanym na odcień różudomku, zobaczyła policjanta w szarym mundurze i wielkim kapeluszu, malującegoszeroki, biały pas na nierównej nawierzchni Janders Road.Niezrozumiałyi złowieszczy biały pas zaczynał się tuż przed sklepem To i Owo, tam gdzie przezpopękane płyty wybijały chwasty, i prowadził prosto do rodzinnego cmentarzyka,znajdującego się na podwórku przed domkiem Ginny.W trzech stalowych zbiornikach z krabami, ustawionych w cieniu drzewa tużprzy ganku, ciurkała chłodna woda.Sezon na łuszcznie, bo tak są nazywaneniebieskie kraby, kiedy zrzucają pancerze, skończył się, więc w tym roku nie będą jużwpatrywać się ze wzgardą w turystów swymi oczami na teleskopach.Nieprzeszkadzało to jednak Ginny ustawić tablicę oznajmiającą, że za ćwierć dolaramogą przyjrzeć się wielkiemu Jimmy emu, czyli krabowi rodzaju męskiego, któregotrzymała w jednym ze zbiorników.Do tej pory Jimmy zarobił dwadzieścia dolarówi pięćdziesiąt centów.Może ten policjant tylko udaje, że maluje pasy, a tak naprawdę,to chce się jej przyjrzeć.Władze zawsze lubią wtykać nos w nie swoje sprawy i możewłaśnie usiłują sprawdzić, czy tacy jak Ginny płacą podatki od zysków ze swoichinteresów.Dziesięciolecia doświadczeń przekonały wyspiarzy, że turyści gotowi są kupićwszystko.Wystarczyło zbić drewnianą skrzyneczkę, wypiłować w wieczku otwór,ustawić ją gdziekolwiek i umieścić informację, co jest sprzedawane i za jaką cenę.Najpopularniejsze okazały się przepisy kulinarne oraz mapy rysowane i opisywaneręcznie, a potem kserowane na kolorowo.Ginny podeszła do płotu, żeby lepiej się przyjrzeć policjantowi, machającemuszerokim pędzlem na środku jezdni.Miał też puszkę farby, która, jak Ginny zdołaławyczytać na etykiecie, była wodoodporna, szybkoschnąca i świeciła w ciemnościach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]