[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zalała mnie fala czułości dla dziewczyny, spałem i nie spałem,zapadałem jakby w lekką drzemkę, ale słyszałem jej oddech, widziałem jej dziecięcą twarzi dziecięce usta.Nad ranem ktoś zawołał w drzwiach:- Tokariewa, Poliszczuk, wychodzić!Gala się obudziła, jej twarz wyglądała tak samo dziecinnie jak we śnie, uśmiechnęłasię do mnie z ufnością, otrząsnęła się, wstała, obie wzięły swoje karabiny, swoje skrzynkiz telefonami, pożegnały się z nami i wyszły.Jej twarz, oczy, uśmiech pełen ufności, oddechpachnący świeżo skoszoną trawą zapadły mi w serce.Potem także widywaliśmy się z rzadka, Gala podobała mi się, i jak mi się wydawało,ja też nie byłem jej obojętny, chociaż nie dawała tego po sobie poznać.Wczterdziestymtrzecim roku miała dwadzieścia lat, ja trzydzieści jeden, byłem zwykłym lejtnantem-zwiadowcą, i nie miałem nic poza naszywkami za odniesione rany.Ona niczego nie chciała,była zupełnie bezinteresowna, ale widocznie przyrzekła sobie, że będzie się trzymać, i niemogłem się do niej zalecać, nie chciałem w jej oczach wyglądać na jednego z tych, co to niemogą wytrzymać bez baby.Odnosiłem się do niej po przyjacielsku, a ona była dla mnie miła.W ogóle była miła, ale właśnie dzięki temu swojemu miłemu obejściu trzymała chłopaków nadystans: mądre kobiety posiadają taką umiejętność, a poza tym Gala miała jeszcze specyficzny zawód: w czasie walki każdemu potrzebny jest telefon, walką trzeba kierować.Zwłaszcza w sztabie korpusu.Linii telefonicznych było zaledwie dwie: bezpośredniai okrężna, gniezdników w centrali czterdzieści, a na każdym gniezdniku - wysoki dowódca,który domaga się, żeby go połączyć z tą czy inną dywizją lub jednostką.Wszyscy chcąrozmawiać! I jak wybrnąć z takiej sytuacji? To wielka sztuka.Załóżmy, że rozmawiadowódca artylerii, a w tym samym czasie telefonuje szef sztabu.Dowódcy nie możnaprzerwać, ale szefowi sztabu też nie wolno odmówić połączenia.Trzeba go jakoś ułagodzić,uspokoić.A więc jedną chwileczkę, towarzyszu pułkowniku, już was łączę, odłóżcie narazie słuchawkę, zaczekajcie, zaraz się połączę z dywizją i sama do was zadzwonię.”A potem równie uprzejmie do dowódcy artylerii: „Wasiliju Fiodorowiczu, jest strasznakolejka, wszyscy mi wymyślają.” Często w łączności telefonicznej bywają takie sytuacje,kiedy trzeba wszystkich uspokoić, nikogo nie obrazić, wiedzieć, jak do kogo podejść -dwudziestoletnia dziewczyna musi być dyplomatką! Myślicie, że to, iż w centralkach pracująwyłącznie kobiety, jest sprawą przypadku? Jeżeli centralę obsługuje mężczyzna, to dowódcakorpusu, zaledwie usłyszy jego głos, zaczyna się wściekać, denerwować.Wwarunkachbojowych telefonistka to to samo co pielęgniarka w szpitalu.Kiedy człowiek przejdzie takąszkołę, umie obcować z ludźmi i samemu się zachować.Pamiętacie maj czterdziestego trzeciego roku? Pierwszy maj po Stalingradzie.Wielkiprzełom w wojnie.I nieoczekiwana cisza na frontach; przychodziliśmy do siebie pozwycięstwie, natomiast Niemcy nie mogli się pozbierać po klęsce.Maj czterdziestegotrzeciego roku był zupełnie szczególny pod każdym względem, w niczym nie przypominałinnego.Powiecie, że był jeszcze jeden Wielki Maj - w czterdziestym piątym roku.Tak,zwycięstwo całego narodu, całego świata! A jednak mimo wszystko dla nas, frontowców, majczterdziestego trzeciego roku miał w sobie coś zupełnie niepowtarzalnego, poczuliśmy sięinnymi ludźmi, odczuliśmy swoją siłę, pewność siebie, po raz pierwszy odetchnęliśmy,doprowadziliśmy się do porządku, umyliśmy się, oczyścili po dwuletniej wyczerpującej,krwawej drodze.Był to pierwszy prawdziwy odpoczynek, zdobyliśmy go własną krwią i życiem.Po raz pierwszy w czasie wojny mogliśmy obchodzić dzień Pierwszego Maja,mieliśmy prawo do obchodzenia tego święta.I nagle przychodzi rozkaz: mnie awansowanodo stopnia starszego lejtnanta i otrzymałem Order Czerwonego Sztandaru, chłopcy też dostaliordery i medale.Staliśmy na zachód od Woroneża, na linii Kurska, we wsi, wyobraźcie sobie, niemalnie zniszczonej.Woroneż leżał dosłownie w gruzach, okoliczne wsie i wioski były spalone,a ta jakimś cudem ocalała - wieś duża, chałupy całe, w łaźniach się pali, szef kwatermistrzostwa podrzucił to i owo z okazji święta, mamy zdobyczny rum i czekoladę.No, ale najważniejsze, że w tej wsi znajdują się łącznościowcy, a wśród nich również Gala,która akurat nie ma służby.I jest już nie rok czterdziesty pierwszy, ale czterdziesty trzeci,i Gala nie ma na sobie fufajki i watowanych spodni, ale właśnie bluzę, spódniczkę, oficerki,jest ładnie uczesana.Przystojna dziewczyna! I oto przyszła właśnie do nas, uświetniła naszeskromne święto.W towarzystwie ja także sobie dobrze radzę, kompania jest moja, przy stole siedząmoi żołnierze, ja jestem wśród nich najstarszy stopniem.Nie jestem zawodowym wojskowym, tylko cywilem, nie lubię służbistości, lecz wojsko to wojsko, można mówić, cosię chce, ale w końcu byłem ich dowódcą, szczęściło mi się w wywiadzie i chłopaki chcieli zemną służyć.Z pewnością byłem wymagający, inaczej w wojsku być nie może, ale nigdynikogo się nie czepiałem o guziki, kołnierzyk, honory, postawę.Trafi się czasem niepozornychłopina, i właśnie on jest prawdziwym żołnierzem, a nie ten, który wypręża się na bacznośći nie spuszcza oczu z waszych ust.Ale to tylko tak, na marginesie.Krótko mówiąc, mamy Pierwszego Maja czterdziestego trzeciego roku, już wam opisałem, jak przedstawiała się sytuacja: świątecznystół, rum, wieprzowina z puszek, czekolada, za stołem Gala jak królowa, obok ja- najstarszystopniem; wynika z tego, że razem z Galą tworzymy parę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]