[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tak przy okazji, słyszałem, że mieszkańcy wioski chcą na twoją cześćzmienić nazwę na Osiadłość Vorkosigana.Vorkosigan prychnął i skłonił się z ironią.Premier odpowiedział podobnym ukłonem.- W każdym razie sam będziesz musiał mu o tym powiedzieć.- Chyba chciałabym zobaczyć tego człowieka - mruknęła Cordelia.- Jeśli to naprawdęostatnia okazja.Vortala uśmiechnął się do niej i Vorkosigan ustąpił niechętnie.Wrócili do jego sypialni,aby się przebrać.Cordelia założyła najbardziej uroczystą ze swych popołudniowych sukien,Vorkosigan - galowy zielony mundur, którego nie widziała od dnia ich ślubu.- Czemu jesteś taki nerwowy? - spytała.- Może po prostu chce się z tobą pożegnać czycoś takiego.- Mówimy o człowieku, który nawet własną śmierć potrafi zaprząc do swychpolitycznych celów.Pamiętaj o tym.Jeśli istnieje jakikolwiek sposób rządzenia Barrayarem zzagrobu, mogę się założyć, że on go znalazł.Nigdy nie udało mi się wyjść zwycięsko z żadnejdyskusji z cesarzem.Oboje w mieszanych nastrojach dołączyli do premiera i polecieli do Vorbarr Sultany.Rezydencja cesarska była starym budynkiem o niemal muzealnych walorach, oceniłaCordelia, wspinając się wraz z towarzyszami po wytartych przez niezliczone stopy granitowychschodach, prowadzących do wschodniego portyku.Długą fasadę ozdabiały ciężkie kamiennerzezby, każda postać stanowiła odrębne dzieło sztuki.W sumie pałac był dokładnymprzeciwieństwem nowoczesnych, pozbawionych wszelkiego wyrazu ministerstw,wyrastających na wschodzie parę kilometrów dalej.Wprowadzono ich do komnaty stanowiącej połączenie sali szpitalnej i wystawyantyków.Wysokie okna wyglądały na eleganckie ogrody i trawniki po północnej stronierezydencji.Mieszkaniec komnaty leżał w wielkim rzezbionym łożu, odziedziczonym porozmiłowanych w splendorze przodkach.Jego ciało w kilkunastu miejscach przebijały pospoliteplastykowe rurki, które utrzymywały go przy życiu.Ezar Vorbarra był najbielszym człowiekiem, jakiego Cordelia kiedykolwiek widziała.Białym niczym prześcieradła, białym jak jego włosy.Jego skóra na zapadniętych policzkachbyła biała i pomarszczona, białe ciężkie powieki opadały na orzechowe oczy.Cordelia widziałajuż kiedyś podobne oczy, a raczej ich niewyrazne odbicie w lustrze.Znieżnobiałe dłoniepokrywała siatka niebieskich żyłek.Zęby, widoczne gdy się odzywał, zdawały się żółte na tleogólnej bieli.Vortala i Vorkosigan uklękli przed łóżkiem na jednym kolanie; Cordelia po sekundziewahania poszła w ich ślady.Cesarz gestem bardziej przypominającym drgnięcie ręki odesłałdoglądającego go lekarza, który skłonił się i wyszedł.Przybysze wstali, Vortala sztywno,Vorkosigan swobodnie.- Witaj, Aralu - powiedział cesarz.- Powiedz mi, jak wyglądam.- Bardzo zle.Vorbarra zachichotał, jednak po sekundzie śmiech przeszedł w kaszel.- Jakież to odświeżające.Pierwsza szczera opinia od wielu tygodni.Nawet Vortalaowija wszystko w bawełnę.- Jego głos załamał się i cesarz wypluł wielką kulę flegmy.- Wzeszłym tygodniu wysikałem resztkę melaniny.Ten przeklęty doktor nie pozwala mi już nawetza dnia wychodzić do ogrodu.- Prychnął; trudno stwierdzić, czy miał to być wyrazdezaprobaty, czy próba głębszego oddechu.- A więc to jest ta Betanka, tak? Podejdz tu, mojapanno.Cordelia zbliżyła się do łóżka ł biały starzec zmierzył ją uważnym spojrzeniem.- Komandor Illyan opowiadał mi o tobie.Kapitan Negri także.Wiesz, oglądałem twojeakta ze Zwiadu oraz raporty, zawierające zdumiewające wymysły twojej pani psychiatry.Negrichciał nawet ją zaangażować po to, by dostarczała jego sekcji nowych pomysłów.Vorkosiganjak to Vorkosigan, powiedział mi znacznie mniej.- Cesarz urwał, jakby zabrakło mu powietrza.- Wyznaj mi, tylko szczerze.Co właściwie w nim widzisz? Załamanego - jak to brzmiało? - aha,płatnego mordercę?- Wygląda jednak na to, że Aral coś panu powiedział - odparła, ze zdumieniem słyszącwłasne słowa w jego ustach.Przyjrzała mu się z ciekawością dorównującą jego własnej.Pytanie wymagało szczerej odpowiedzi i Cordelia sformułowała ją z wysiłkiem.- Przypuszczam, że widzę w nim samą siebie albo kogoś bardzo podobnego.Obojeszukamy tego samego, choć nazywamy to inaczej i czerpiemy z różnych zródeł.Mam wrażenie,że on nazywa to honorem.Ja określiłabym to jako łaskę Boga.Zazwyczaj jednak z naszychposzukiwań wracamy z pustymi rękami.- Ach, tak.Przypominam sobie z twoich akt, że wyznajesz rodzaj teizmu - stwierdziłcesarz.- Osobiście jestem ateistą.To prosta wiara, ale w ostatnich czasach stanowiła dla mniewielką pociechę.- Mnie także nieraz pociągała jej prostota.- Hm - uśmiechnął się na te słowa.- Bardzo interesująca odpowiedz w świetle tego, comówił o tobie Vorkosigan.- A co to było? - spytała Cordelia zaciekawiona.- Musisz zapytać jego.To była poufna rozmowa.Określił cię bardzo poetycko.Zaskoczył mnie.- Najwyrazniej zadowolony odprawił ją i wezwał z kolei Vorkosigana, którystanął przed nim w agresywnej postawie na baczność.Jego usta wykrzywiały się ironicznie,lecz w oczach Cordelia dostrzegła wzruszenie.- Jak długo mi służysz, Aralu? - spytał cesarz.- Dwadzieścia sześć lat od chwili otrzymania patentu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]