[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy on chodzi do domu kwiatów? - zapytała pani Wu.Ch iuming zarumieniła się.-Mówią, że chodzi - odpowiedziała po prostu.- Ale mnie o tym nie mówi.- Czy sama tego nie możesz poznać? - zapytała pani Wu.- Jaki on ma teraz stosunekdo ciebie?Ch iuming opuściła oczy.- Dla mnie to i tak zbyt wiele - odrzekła.- Ponieważ ja niemogę go kochać.Słowa te wypowiedziała ze smutną stanowczością.Pani Wu wysłuchała ich, a potemku swemu zdumieniu odczuła wielką litość dla pana Wu.- Między nami - rzekła - potraktowałyśmy go zle, ja z powodu mej starości, ty zpowodu twej młodości.Czy próbowałaś go pokochać?Ch iuming uniosła swe ciemne, uczciwe oczy.- O tak, próbowałam - rzekła po prostu.- Czyż to nie był mój obowiązek?- To istotnie twój obowiązek - odrzekła pani Wu.- Wiem o tym - powtórzyła Ch iuming.A potem dodała z tym samym pokornymsmutkiem.- Jestem mu posłuszna we wszystkim.To przynajmniej mogę zrobić.- Czy on wie o tym, że go nie kochasz? - zapytała pani Wu. - Tak, ponieważ mnie o to pytał, a ja odpowiedziałam mu szczerze - rzekła Ch iuming.- Och, nie powinnaś była tego czynić! - zawołała pani Wu.- Co by to było, gdybywszystkie kobiety mówiły prawdę swoim mężczyznom?- Jestem głupia - przyznała Ch iuming.- A więc chadza do domu kwiatów - zamyśliła się pani Wu.Potem westchnęła ciężko:- Cóż, nigdy nie kończą się troski między kobietą i mężczyzną.Kiedy ma urodzić się twojedziecko?- Za miesiąc - rzekła Ch iuming.- Cieszysz się? - pani Wu zadała jej nagle pytanie.Ilekroć zapadała w milczenie, Ch iuming przybierała zawsze tę samą pozę, dłonielekko złożone na kolanach, opuszczone oczy, zgarbione ramiona.Gdy odpowiadała, zaciskaładłonie i unosiła powieki.- To będzie coś mojego w tym domu - rzekła i znowu opuściła oczy.Pani Wu wydało się, że niczego się od niej nie dowie.- Wracaj do siebie - rzekła.-Rozmówię się z nim i zobaczę, gdzie jest jego serce.Ch iuming powstała, w ów swój cierpliwy, prosty sposób skłoniła się i odeszła.Pochwili wróciła i wyciągnęła szeroko otwartą dłoń.Lśniły na niej klejnoty.- Zapomniałam ciza nie podziękować - rzekła.- Nie dziękuj mi - powiedziała pani Wu.- Noś je, i to będzie moje podziękowanie.Tego dnia pani Wu przeprosiła brata Andre i póznym wieczorem przed kolacją posłałaYing do pana Wu, aby ją zapowiedziała.Otrzymał wiadomość, i sam przyszedł do niejnatychmiast.- Pozwól mi wejść, matko moich synów - rzekł uprzejmie.Była zaskoczona widząc go szczuplejszym, znacznie mniej pulchnym niż zazwyczaj, iznowu poczuła się winna.Powstała, pozdrowiła go i usiedli.Im więcej mu się przyglądała,tym bardziej narastał w niej niepokój.Nie wyglądał dobrze.Jego oczy zawsze lśniące i żywe,teraz były przyćmione, a usta, zazwyczaj pełne, teraz były blade.- Wyglądasz na chorego - rzekła.- Czy jesteś chory?- Ależ skąd! - zaprzeczył.- Ale nie czujesz się dobrze? - nalegała.- Dość dobrze, dziękuję - odpowiedział.- A Druga Pani? - zapytała.Uniósł dłoń.- Stara się jak może.- Ale ci nie wystarcza?Wyglądał na zażenowanego.- Mówiłem ci, matko moich synów, że to trudne dlamłodej kobiety.Jak widzisz, nie jestem już młody.Postanowiła powiedzieć prawdę wprost.- Mówią, że składasz wizyty w domukwiatów. Wzruszył ramionami, ale nie wyglądał na zawstydzonego.- Tak, chodzę tam czasemze starym Kang - przyznał.- Bo widzisz, jest znacznie łatwiej kupić kobietę, nie oczekując odniej miłości.Nie ma tam udawania.Udawanie jest trudną sztuką.Nigdy przed tobą nieudawałem, Ailien, ciebie naprawdę kochałem.Z tą drugą.nie umiem jej kochać ani niekochać.- nie przestawał pocierać czoła i wyglądał na zagubionego.- Lepiej po prostu iść dodomu kwiatów.- Ale za miesiąc urodzi się twoje dziecko - przypomniała mu.- Tak, cóż - potarł czoło znowu w zagadkowy sposób.- Dziwna rzecz, ale ja nie czuję,że ono jest moje.W końcu ty i ja mamy czterech synów.- Wydaje się więc, że Ch iuming nie jest potrzebna w tym domu - rzekła po chwili.Potarł znowu czoło.- Cóż, chyba tak, chyba jest niepotrzebna - zgodził się.,- Oj, chyba nie traktowałeś jej, jak należy - rzekła surowo.Spojrzał na nią z usprawiedliwieniem w oczach.- Jestem dla niej dobry.- Nie dawałeś jej żadnych prezentów - dodała.Wyglądał na zaskoczonego.- To prawda.Zapomniałem o tym.Zawsze o niejzapominam.Pani Wu była zniecierpliwiona.- Powiedz, czego ty właściwie oczekujesz od kobiety?Spojrzał na nią z zakłopotaniem: - Której kobiety?- Jakiejkolwiek!Pan Wu odczuł jej zniecierpliwienie i jak zawsze, chcąc jej dogodzić, zastanowił sięnad tą sprawą.- Cóż - zaczął powoli - ja.Poczuł, że zaczął zle i postanowił zacząć jeszcze raz.- To nie o to chodzi, czego jachcę od kobiety.Chodzi o to, czego ja w ogóle chcę.Ja lubię się śmiać, wiesz o tym.Lubięsłuchać ciekawych rzeczy, a ty zawsze opowiadałaś mi wiele ciekawych historii.I pamiętasz,że lubiłem śmiać się z tego, co mi opowiadałaś.Cóż, to wszystko.- zagubił się we własnymbraku precyzji.- Ja nie mogę zabawiać cię przez całe życie - rzekła ostro.- Oczywiście, że nie - zgodził się chętnie.- Dlatego więc chodzę do domu kwiatów.- A co tam się dzieje? - zapytała pani Wu.Była zaskoczona własną ciekawością.- Nic wielkiego - rzekł.- Spożywamy zazwyczaj posiłek, pijemy.Gramy stawiającpieniądze, dziewczęta brzdąkają na lutniach, czy coś takiego.- Dziewczęta! - powtórzyła.- A ile ich bierze w tym udział?- Pięć, sześć, zależy, ile jest wolnych - rzekł.- Kang i ja.cóż, mamy dobre serca, ione zazwyczaj.- znowu przerwał.- A potem? - zapytała.Podjął swe opowiadanie z tym samym wysiłkiem.- Sama się domyślasz, wieczór mijabardzo szybko.Dziewczęta znają wiele historyjek i tricków.- Uśmiechnął się bezradnie. - Czy zostajesz tam na całą noc? - pytała nadal.- Zazwyczaj nie - rzekł wymijająco.Patrzyła badawczo na jego pozbawioną wyrazu twarz.Zauważyła zmarszczki, którejej się nie podobały.Młodość, którą uznawała za jego nieprzemijającą cechę, poczynałablednąc.Westchnęła i poczuła, że jej niecierpliwość narasta.- Czy chciałbyś przyprowadzić jedną z tych dziewcząt z domu kwiatów do naszegodomu? - zapytała znienacka.- Nie pochwaliłabym tego, ale proszę cię, byś wyraził swą wolę.Wyglądał na zaskoczonego.- A po co? - zapytał.- Więc naprawdę chodzisz tam, żeby się rozweselić? - rzekła.- Oczywiście - powiedział.- Jakiż ty jesteś dziecinny!- Nie jestem taki mądry jak ty, Ailien - rzekł skromnie.- Nigdy nie chciałem czytaćksiążek.A teraz nie muszę nawet wiele pracować.Liangmo zajmuje się wszystkim.Radzisobie nawet teraz, gdy Tsemo i Fengmo odeszli.Nie jestem bardzo potrzebny.- Zawahał się.A potem powiedział z ukorzeniem, jakiego nie mogła po prostu znieść: - Jeżeli uważasz, żejest coś, co powinienem zrobić, zrobię to.Chcę robić wszystko, co powinienem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •