[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedza to potęga.Pamiętaj o Emmie.Jack zgarbił się na krześle i spojrzał w stronę okna.Zielone wzgórza, poza tym nic.A w nocy będzie tylko nieustępliwa ciemność,łatwa kryjówka dla kogoś, kto chciałby podejść pod drzwi.Rupert Barker wyjrzał na korytarz, kiedy usłyszał, jak gazety upadają na wycieraczkę.Kupował Timesa od czasów uniwersyteckich.Gazeta zmieniła się przez te lata, więcej było newsów o celebrytach i o sporcie,a wielkie stronice skurczyły się do rozmiarów tabloidu, ale nadal lubił ją czytać przy porannej kawie.Odkąd przeszedł na emeryturę, dodałjedną z popołudniówek, dla żartu, żeby mieć trochę łatwej rozrywki.Z uśmiechem przeglądał tytuły, a potem odpoczywał w foteluz Timesem.I tak upływał ranek.Ciężko znosił emeryturę.Trzydzieści lat pracy w charakterze psychologa dziecięcego, rozmowy z wystraszonymi i bezbronnymimaluchami z całego Lancashire.Ale w końcu zmęczyła go ta nieustająca orka w dziecięcych problemach, więc dał sobie spokój.Postanowił resztę dni spędzić na czytaniu albo drzemce przed kominkiem.Poszedł do kuchni i włączył ekspres do kawy, omal nie potknął się o kota, zaniedbane biało-czarne stworzenie z nadgryzionymprawym uchem.Woda zaczęła bulgotać przez zmielone ziarna.Odetchnął głęboko i się uśmiechnął.Zapach świeżej kawy zawszeoznaczał dobry początek dnia.Emerytura była dla niego problemem i przyjemnością.Musiał wypełnić sobie jakoś mnóstwo czasu, alepróby wypełniania go dawały mnóstwo przyjemności.Jęknął, podnosząc gazety z wycieraczki, i podreptał z powrotem do salonu, królestwa książek i starych wspomnień, tak zakurzonego,że goście marszczyli nosy.Ale to jego sanktuarium.Tu dożyje swoich ostatnich dni, czytając i wspominając w fotelu z wysokimoparciem, naprzeciwko kominka.Minęło już parę tygodni od chwili, kiedy go rozpalił.Zaczynało się lato, ale on nadal ustawiał fotel przyogniu.Zerknął przez okno i zobaczył, że kwiaty wiśni z drzewa sąsiada opadają na trawnik, a kwietne grządki zaczynają pałać kolorami.Jedynymi odgłosami, jakie go dochodziły, było ćwierkanie ptaków z karmnika wiszącego na drzewie i skrzypienie kurka na wieży kościołaza jego domem.Sięgnął po okulary i założył je na nos, a potem zaczął przeglądać popołudniówkę.Zaśmiał się, czytając kilka pierwszych artykułów, opowieści o piłkarzach, salonach masażu i kochankach.Prasa irytowała się naprzepłacanych młodych ludzi, którzy za dobrze się bawią.Szybko przerzucał strony, chciało mu się śmiać i o to chodziło.Potem zobaczyłtytuł: Glina ujawnia tajemnice.Tekst mówił o anonimowym policjancie, który wysyła do dziennikarza maile na temat zabójstwa.Pokręcił głową.Ktoś straci robotęi za co? Jakieś żale w miejscu pracy?Nagle zatrzymał wzrok.Poczuł szarpnięcie w piersi, chwycił palcami skraj gazety.Myślami cofnął się wiele lat wstecz, jakby szybkoprzewijał taśmę wideo.Położył gazetę na kolanach i znowu wyjrzał przez okno.Reportaż przypomniał mu o małym pacjencie, który zawsze go martwił.Gniew wywołany maltretowaniem rozumiał, ale w tamtymprzypadku to było coś więcej.Chłód tkwiący w chłopcu, obojętność, z jaką mówił o tym, co zrobił.Spojrzenie prosto w oczy, przechylonagłowa.Znów spojrzał na artykuł i wspomnienia sprzed dwudziestu lat ożyły.Ekspres dał sygnał, że kawa zaparzona, ale Rupert nie zwracałna to uwagi.Teraz myślał o czymś innym.A raczej o kimś innym.O cichym, zamkniętym w sobie dziecku z jasnymi włosami, z twarząpozbawioną emocji. Jane Roberts znaleziono uduszoną, usta i inne otwory ciała miała wypełnione ziemią i liśćmi.Jeszcze raz wyjrzał za okno, ale tym razem stwierdził, że ogród wygląda nieporządnie, płatki wiśni zaśmiecają trawnik, międzykwiatami pojawiły się chwasty.Rozdział 33Maile pochłonęły uwagę Jacka, bo zdał sobie sprawę, że ma nieproszonych gości dopiero wtedy, gdy drzwi otworzyły sięz hukiem.Nie usłyszał samochodu na dworze.Odwrócił się wstrząśnięty i zaczął rozglądać za jakąś bronią, nożem, czymkolwiek, ale niczego nie miał pod ręką.Weszło trzechmężczyzn.Mieli na sobie czarne dżinsy i czarne T-shirty.Włosy krótko obcięte, blizny na twarzach wspomnienia po dawnychkonfliktach wyryte na skórze.Jeden z nich trzymał psa nabitego mięśniami.Zwierzę z grozbą w ślepiach, szarpało się na smyczy.Tenfacet był starszy od dwóch pozostałych, wysoki, wyglądał na wkurzonego, policzki miał zaczerwienione od alkoholu.Don Roberts,domyślił się Jack.Próbował ocenić sytuację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]