[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starałam się nie uśmiechać jak idiotka. Och, więc to tak? Cóż, w takim razie ja jestemRachel i jestem nadpobudliwa, i jestem najlepsząprzyjaciółką Grace  trajkotała moja znajoma,wyciągając dłoń do Sama.Nosiła rękawiczki wewszystkich kolorach tęczy, bez palców, ale sięgające ażdo łokci.Sam uścisnął jej dłoń. Sam. Miło cię poznać, Sam.Chodzisz tu do szkoły?Pokręcił głową, a Rachel stwierdziła z szybkościąkarabinu maszynowego: Taa, tak myślałam.Cóż, w takim razie zamierzamukraść ci tę sympatyczną osóbkę i zabrać ją na lekcje,bo się spóznimy, a ja mam jej mnóstwo doopowiedzenia.Ominęło ją tyle różnych dziwacznychrzeczy związanych z wilkami, bo nie rozmawia zeswoją drugą najlepszą przyjaciółką.Więc samrozumiesz, że musimy iść.Chciałabym móc cipowiedzieć, że normalnie nie jestem taka nabuzowana,ale jestem.Idziemy, Grace!Sam i ja wymieniliśmy spojrzenia, w jego oczachmignęło zaniepokojenie.Rachel jednak otworzyła drzwii wyciągnęła mnie na zewnątrz.A Sam wślizgnął się zakierownicę.Przez sekundę myślałam, że może pocałuje mnie na do widzenia, ale zamiast tego zerknął na nią, poczym na chwilę położył palce na mojej dłoni.Jegopoliczki były różowe.Rachel nic nie powiedziała, tylko uśmiechnęła siękrzywo, po czym pociągnęła mnie do szkoły.Zaczęłatarmosić mój rękaw. Więc to dlatego nie dzwoniłaś, hę? Ten chłopakjest supersłodki.Edukowany w domu?Gdy przepychałyśmy się przez drzwi wejściowe,spojrzałam przez ramię na bronco.Zobaczyłam, jakSam unosi rękę i macha, po czym zaczyna wycofywaćsamochód z miejsca parkingowego. Tak, jest słodki, i tak, uczy się w domu odparłam. Więcej szczegółów pózniej.O co chodzi ztymi wilkami? Olivia widziała jednego  powiedziała,tajemniczo ściszając głos. Był na ich ganku i zostawiłślady pazurów.Na drzwiach.Dziwaczna sprawa.Stanęłam jak wryta na środku korytarza; uczniowie,którzy byli za nami, prawie na nas powpadali, ale nieprzejmowałyśmy się ich irytacją. W domu Olivii?  dopytywałam przyjaciółkę. Nie, dobrej wróżki!  Rachel z irytacją pokręciłagłową i ściągnęła swoje tęczowe rękawiczki. Tak, wdomu Olivii.Gdybyście przestały się dąsać, mogłabysama ci opowiedzieć.A tak w ogóle to o co się kłócicie?Przykro mi, kiedy widzę, że moje owieczki nie sądla siebie miłe. Mówiłam ci, chodzi o głupotę  wymamrotałam.Właściwie to chciałam, żeby przestała paplać, żebym mogła spróbować pomyśleć o tym wilku.Czy tobył znowu Jack? I dlaczego pojawił się u Olivii? Cóż, musicie zacząć się dogadywać, bo chcę,żebyście obie wyjechały ze mną podczas przerwyświątecznej.A to już niedługo, wiesz.To znaczy nie takbardzo, gdy już zacznie się planować.No dalej, Grace,po prostu zgódz się!  jęczała Rachel. Może.Tak naprawdę to nie wilk u Olivii mnie martwił.Tylko te ślady pazurów.Musiałam z nią porozmawiać idowiedzieć się, ile z tego było prawdą, a ile wynikało zzamiłowania Rachel do dobrych historyjek. Czy chodzi o tego chłopaka? Może jechać znami! Mnie to nie przeszkadza!  zawołała Rachel.Korytarz powoli pustoszał; dzwonek zadzwoniłnam tuż nad głowami. Porozmawiamy o tym pózniej  powiedziałam ipośpieszyłyśmy z Rachel na pierwszą lekcję.Usiadłamtam, gdzie zawsze, i zaczęłam przeglądać pracędomową. Musimy pogadać.Wzdrygnęłam się, słysząc ten głos: Isabel Culpeper.Stopy w butach na gigantycznych korkowych obcasachwsunęła całkowicie pod drugi stolik i pochyliła się wmoją stronę.Jej twarz okalały włosy farbowane wpasemka, ułożone w idealne lśniące pukle. Tak jakby jesteśmy na lekcji, Isabel  odparłam,wskazując monitor z przodu klasy, na którym właśniebyły wyświetlane poranne wiadomości.Nauczycielkaprzyszła już do sali, pochylała się nad swoim biurkiem. Nie zwracała na nas uwagi, ale mimo to nie byłamzachwycona myślą o pogawędce z Isabel.W najlepszymwypadku potrzebowała ona pomocy w pracy domowejlub czegoś w tym stylu; miałam opinię dobrej zmatematyki, więc to chyba było możliwe, nie? Wnajgorszym wypadku chciała porozmawiać o swoimbracie.Sam powiedział, że jedyną zasadą sfory byłonierozmawianie o wilkołakach z obcymi.Nie miałamzamiaru jej łamać.Twarz Isabel wciąż była czarująco nadąsana, ale wjej oczach zobaczyłam błyskawicę mogącą zniszczyćmałą wioskę.Zerknęła w stronę tablicy, po czympochyliła się bliżej mnie.Poczułam zapach perfum różany i letni w zimnie Minnesoty. To zajmie tylko chwilę.Spojrzałam na Rachel, która ze zdziwieniemprzyglądała się Isabel.Naprawdę nie chciałamrozmawiać z siostrą Jacka.Właściwie to nie znałam jejzbyt dobrze, ale wiedziałam, że była niebezpiecznąplotkarą, która szybko mogła zredukować moją pozycjęw szkole do stołówkowego pariasa.Nie należałam doosób, którym zależało na popularności.Jednakpamiętałam, co przytrafiło się dziewczynie, któraostatnio nadepnęła Isabel na odcisk: do dziś próbowałauwolnić się od pogłoski, coś o tańcu erotycznym imęskiej drużynie futbolowej. No to mów. Na osobności  wysyczała Isabel. Na korytarzu.Przewróciłam oczami i poszłam za nią.Rachel rzuciła mi krótkie zbolałe spojrzenie.Byłam pewna, żena twarzy mam wymalowane identyczne. Dwie sekundy.I ani chwili dłużej  powiedziałamIsabel, gdy wyszłyśmy z sali.Siostra Jacka rozejrzała się ostrożnie, po czymzaciągnęła mnie do pustej klasy.Tablica korkowa naścianie była zapełniona schematami anatomicznymi;ktoś przyczepił jednej z postaci stringi. Taa.Wszystko jedno. Zatrzasnęła za namidrzwi i zmierzyła mnie wzrokiem, jakbym nagle zaczęłaśpiewać, czy coś w tym stylu.Nie wiedziałam, na coczeka.Skrzyżowałam ręce na piersiach. Okej.Czego chcesz? Chodzi o mojego brata Jacka  powiedziała, aserce zaczęło mi walić jak oszalałe. Widziałam godziś rano, gdy uprawiałam jogging. Twojego brata?  Z trudem przełknęłam ślinę.Starałam się zachować zimną krew.Isabel wyciągnęła w moją stronę idealny paznokieć,lśniący bardziej niż maska mojego bronco po myciu zwoskowaniem.Jej loki zafalowały. Och, tylko nie próbuj wciskać mi kitu.Rozmawiałam z nim.On nie umarł.Przez chwilę zmagałam się z obrazem Isabeluprawiającej jogging.Jakoś nie mogłam sobie tegowyobrazić.Może miała na myśli uciekanie przed swoimchihuahua. Coś z nim było nie tak  ciągnęła dalej Isabel. Inie mów, że to dlatego, że nie żyje.On nie umarł.Coś w czarującej osobowości Isabel  i może to, że wiedziałam, iż Jack rzeczywiście żyje  sprawiało, żebardzo trudno było mi wczuć się w jej sytuację. Isabel, wygląda na to, że nie potrzebujesz mniedo przeprowadzenia tej rozmowy.Zwietnie radziszsobie sama  stwierdziłam. Zamknij się  warknęła, co tylko potwierdziłomoją teorię.Już miałam jej to oświadczyć, ale jejnastępne słowa powstrzymały mnie. Zobaczyłam Jacka, a on mi powiedział, że taknaprawdę nie umarł.Potem zaczął się.trząść.ioznajmił, że właśnie teraz musi już iść.Gdypróbowałam się dowiedzieć, co jest z nim nie tak,odpowiedział, że ty wiesz.Mój głos był nieco zdławiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •