[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta myśl rozbawiła go.- Martin!Nagle też uświadomił sobie, że Ben woła go już nie po razpierwszy.Spróbował skoncentrować się na kręconej właśnie scenie.Brat faraona spadał w niej z powozu, skręcał sobie kark i umierał.Gdy Tafft doszedł do siebie, zobaczył, że dubler Paula leżał już twarządo ziemi, konie spokojnie skubały pustynną trawę, a koła powozu jużdawno się nie kręciły.- Cięcie! - zawołał szybko.- Przepraszam wszystkich! Trochęsię zamyśliłem.Dubler powstał z ziemi i zaczął wydmuchiwać piasek z nosa.Jego twarz była cała nim oblepiona, Martin widział to nawet zoddalenia.Było mu głupio, iż pozwala, by osobiste problemy zaczęłyprzeszkadzać mu w pracy.To zdarzało się naprawdę rzadko.Przysiągłsobie, że więcej się to nie powtórzy.A jutro całą uwagę poświęci Christinie i temu przeklętemuuniwersytetowi.No i Pablowi.Tą osobą też zamierzał się zająć.Jeśli z całąpewnością stwierdzi, iż wszystko to była sprawka Orozco, to zadba,by aktor już nigdy więcej nic takiego nie zrobił.Tak naprawdę, gdyby361RStylko było to możliwe, Martin miałby ochotę zmusić Pabla do zmianyzawodu.Branża filmowa nie potrzebowała takich obmierzłych typówjak Orozco.Prasa robiła im już wystarczająco złą reklamę.- Cięcie! - zawołał wreszcie Tafft.Wydawało mu się, że pracaciągnęła się całe wieki, choć tak naprawdę trwała dopiero od kilkugodzin.Ben i jego asystent skończyli kręcić.- Dzięki Bogu! - krzyknął z ulgą Paul Gabriel.Był cały brudny iwyglądał na bardzo zmęczonego.- Amen - wymamrotała pod nosem babcia Christiny.SamaChristina była bardzo szczęśliwa, że teraz będzie mogła mieć Martinatylko dla siebie.Przynajmniej na chwilę.Obawiała się tylko, że onznowu będzie próbował rozmawiać o jej problemach.Ona miała jużtego serdecznie dosyć.Wstała z fotela i złożyła wachlarz.Na stole leżało pudełko zdaktylami, które dostała od Paula Gabriela.Christina wzięła je, choćsama myśl o zjedzeniu czegoś jeszcze przyprawiła ją o mdłości.Mimo wszystko zdecydowała, że pójdzie na kolację.Niepozwoli, by Pablo Orozco dowiedział się, jak bardzo ją zranił.- Zastanawiam się, czy twój chłopak poradzi coś w kwestii tegoprzeklętego uniwersytetu.Christina spojrzała na babcię.Ona zastanawiała się nad tymsamym i nic nie przychodziło jej do głowy.Co właściwie Martin mógłzrobić? Zdawało się jej, że wszystko już stracone.- Nie wiem - odparła krótko.362RSPani Mayhew wstała, podpierając się laską,- Hmm.On wygląda na całkiem sprytnego młodzieńca.Jeśliktokolwiek może ci pomóc, to właśnie on.Christina popatrzyła ze zdziwieniem na swoją zazwyczajniechętnie i sceptycznie nastawioną babcię.Nie wierzyła własnymuszom.Czy starsza pani w ogóle mogła mieć tak pozytywną opinię okimkolwiek?- Chyba rzeczywiście tak jest - odparła, mając nadzieję, że sięnie przesłyszała.- Wiem, że mam rację.Oby starczyło mu tylko sprytu ipieniędzy na to, by senat uczelni zmienił zdanie w twojej sprawie -dodała, po czym ciężko kulejąc, odeszła w stronę hotelu.Dobry Boże, co to wszystko miało znaczyć? Christina była takzaskoczona stosunkiem babci do Martina, że prawie zapomniała, iżona również musi wrócić do hotelu.Stała tak, dopóki babcia niezawołała:- Chodz, dziecko! Dlaczego tak sterczysz i gapisz siębezmyślnie?Natychmiast się ocknęła i pobiegła za babcią, choć było na tozdecydowanie za gorąco.- Nigdy nie słyszałam, żebyś wypowiadała się o kimś w tak miłysposób - powiedziała, wciąż nie mogąc się otrząsnąć z lekkiego szoku.- Ty chyba musisz bardzo lubić Martina.Szybko jednak zorientowała się, że nie powinna byławypowiadać tych słów.363RS- Nonsens! - krzyknęła babcia, rzucając jej wściekłe spojrzenie.-Ja tylko mówię to, co myślę, Christino Mayhew.Może nie podobać cisię moja szczerość, ale ja nie zamierzam nikogo okłamywać.- W porządku.Babcia nazywała to szczerością, lecz zdaniem Christiny zbytczęsto przekraczała granice dobrego smaku.Nie wypowiedziałajednak na głos swoich myśli.Wiedziała, że jeszcze bardziejrozzłościłaby starszą panią, o ile w ogóle było to możliwe.Za plecami usłyszała szybkie kroki.Odwróciła się i zobaczyła,że to Martin usiłuje je dogonić.Jej serce zabiło szybciej i zatrzymałasię, by na niego poczekać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]