[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona się pozbywa świadków.A teraz powiedziałeś Becky.I mnie.Czy nie ściągnąłeś na nas niebezpieczeństwa?Nie zrobię ci krzywdy, Tommy.Poczuł lodowaty dreszcz.Wiedziony nagłą chęcią pozbycia się ciążących mu sekretów, nie wziął pod uwagę ryzyka związanego z ich poznaniem przez inne osoby.A teraz zginął Mark i Tommy musiał się zgodzić z sugestią, że Elizabeth zaciera ślady.– Nic nam nie grozi – powiedział, usiłując przekonać i siebie, i Sofię.– Ona mnie potrzebuje.– Ale nie na długo.Gdy tylko tekst znajdzie się u wydawcy, zacznie się nowa gra.– Mówiła coraz szybciej, a jej głos stawał się coraz bardziej piskliwy.– Pomyśl o tym.Jeśli ona naprawdę… jeśli umrzesz, czytelnicy nie będą się mogli doczekać wydania twojej książki.Ostatnia powieść Tommy’ego Devereaux, bardziej niepokojąca od wszystkich poprzednich.Rozumiesz? A jej bohaterka będzie dokładnie taka, jak życzy sobie Elizabeth.I na zawsze związana z literaturą.Doskonale to sobie zaplanowała.– Nie chcę o tym rozmawiać.Sofia chwyciła go za ramię i zmusiła, by spojrzał jej w oczy.– Nie możesz mnie tak zbywać, Tommy.Nie możesz lekceważyć prostych prawd.Jeśli pozwolisz, by panowała nad sytuacją, to się źle skończy.Musisz pójść na policję.– Nie uwierzą mi! – wykrzyknął.– Nie rozumiesz?! Zbyt wiele nakłamałem.Zbytwiele przemilczałem.Wskazała palcem jego pierś.– Tu chodzi nie tylko o ciebie, Tommy.Także o ojca, który wciąż ma nadzieję, że syn wróci do domu.Chodzi o potwora, który zamordował trzydzieści dziewięć osób.Boże, nie mogę w to uwierzyć – trzydzieści dziewięć.I o innego potwora, który zabija małych chłopców.A ty możesz położyć temu kres, Tommy.Musisz to zakończyć.– I mam zamiar to zrobić.– Jak? Wykonując jej polecenia? – Oczy Sofii ciskały błyskawice.– Zabijając tego szeryfa w stanie Oregon? Naprawdę potrafisz to zrobić, Tommy? A potem co?Będziesz się łudził, że ona cię nie zabije? Że nie zostaniesz zatrzymany za zabójstwo policjanta? Masz chyba źle w głowie.– Poradzę sobie.– A co z ciałami, Tommy? Co z rodzinami, które zachodzą w głowę, gdzie się podziały ich ukochane osoby? Czy mają się zastanawiać do końca życia? – Ukryła twarz w dłoniach.– Nie mogę uwierzyć, że to wszystko prawda.Odwrócił się i podszedł do drzwi.Otworzył je i owiało go świeże poranne powietrze, nie wiadomo dlaczego budząc w nim większą złość.Powietrze było tak cholernie normalne.Codzienne, jakie wdychał po wyjściu z domu, by się przebiec lub pójść do ulubionej kafejki na poranną latte.Zapragnął, by zapanowała normalność i wszystko wróciło na dawne miejsce.Cofnął się, pozostawiając otwarte drzwi.– Myślę, że powinnaś już wyjść – stwierdził.Wyglądało na to, że Sofia nareszcie nie ma nic do powiedzenia.Patrzyła na niego z gniewnym wyrazem twarzy, który po chwili zmienił się w skrajne rozczarowanie.Tommy nie mógł znieść jej spojrzenia i wbiwszy wzrok w dywan, powtórzyłżądanie.Wyszła za próg, a potem się obróciła.– Tu chodzi nie tylko o ciebie, Tommy – powtórzyła.Zbył to milczeniem i zatrzasnął za nią drzwi.39Obudził się, czując pod twarzą chłodne pokrycie skórzanej kanapy.Nie pamiętał, kiedy się położył, i nie miał pojęcia, jak długo spał.Długie cienie na podłodze salonu sugerowały późne popołudnie, ale nie był pewien, jaki to dzień.Pamiętał, że nie spał w nocy, lecz pisał.I napisał wszystko do końca.Laptop szumiał obok.Tommy musnął palcem panel dotykowy.Ekran ożył i ukazały się na nim ostatnio napisane słowa:„Zbył to milczeniem i zatrzasnął za nią drzwi”.Miał w pamięci wyraz oczu Sofii, gdy kazał jej wyjść.A przecież starała się pomóc.Usiłowała być dobrą przyjaciółką, przekonać go, jak powinien postąpić, a on wyrzucił ją za drzwi zaraz po tym, jak sam poprosił, żeby do niego przyjechała.Mało powiedziane: błagał ją, by przyjechała.Zacisnął powieki, jakby się mógł ukryć we własnym wnętrzu.Doszedł do wielkiejwprawy w sprawianiu zawodu kobietom swego życia.Na stoliku obok kanapy leżał telefon komórkowy.Tommy stwierdził, że by po niego sięgnąć, nie musi siadać, więc wziął go do ręki.Komórka była chłodna.Wyłączył ją zaraz po wyjściu Sofii.Teraz znów był gotowy na łączność ze światem.Włączył komórkę i sprawdził godzinę.Obliczył szybko w myślach.Trzydzieści godzin.Minęło trzydzieści godzin od chwili, gdy Sofia powiedziała mu, że potrzebuje onElizabeth w swoim życiu.Trzydzieści godzin bez komunikowania się z kimkolwiek.Żadnego kontaktu.Żadnych telefonów.Cały czas spędził w domu, nie wychodząc z salonu.Trzydzieści godzin bezustannej pisaniny.Czuł, że jego nieruchome teraz palce są sztywne niczym uschnięte gałązki.Piętnaście nieodebranych połączeń.Ani jednego od Becky lub Sofii.Jeden numernieznany.Ani jedna wiadomość w poczcie głosowej nie była pilna.Jeden esemes:Red Rocks.5 po południu.E.Jeszcze jeden rozkaz od Elizabeth.Chce się z nim spotkać w amfiteatrze Red Rocks w zachodniej części miasta.Dobrze znał amfiteatr, od wielu lat często bywałtam na koncertach ulubionych zespołów.Tym razem nie będzie tam zespołu.Wystąpić powinien Tommy.Ale on poczuł, że jego postawa ulega zmianie.Może dlatego, że w końcu wszystko opowiedziałBecky i z całą jaskrawością przemówiła do niego prawda.Może dlatego, że wszystko, co miał nadzieję zachować, było tak bliskie utracenia na zawsze, że przestał się niepokoić o skutki swoich poczynań.A może zaczynał mieć dość tej pieprzonej sytuacji.Jakakolwiek była przyczyna owej zmiany, sama zmiana sprawiła muprzyjemność.Tommy po prostu się zastanawiał, do czego może go ona doprowadzić.40Na początku października słońce zapada za góry około szóstej.Gdy Tommy zatrzymał samochód na parkingu przed amfiteatrem Red Rocks, przebyło już znaczną drogę.Amfiteatr został wykuty w czerwonym piaskowcu i stąd wywodziła się jego nazwa.Ponieważ był położony znacznie wyżej niż Denver, roztaczał się z niego zachwycający widok miasta.Tommy wysiadł z samochodu i spojrzał na krwistoczerwone niebo.Jak na tę poręroku było ciepło, ale z zapadnięciem zmroku temperatura szybko się obniży.Parking był zupełnie pusty.Tommy nie wiedział, czy przyjechał tu przed Elizabeth
[ Pobierz całość w formacie PDF ]