[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brakowało w nich życia, amoże to on sam uniemożliwiał wypełnienie ich życiem.Louise pewnie zdawała sobie z tego sprawę idlatego uciekła.A teraz w surowym komforcie swego mieszkania, niewątpliwie własnego iniewątpliwie kosztownie urządzonego, czuł się właściwie gościem, czekał na znak, że jest milewidziany i oczekiwany.Przez wzgląd na wspomnienia przeszedł George Street, a pózniej Baker Street do Oxford Street i doparku od strony Hyde Park Corner.Przechodził tędy wiele razy w przeszłości i pamiętał, jak serce murosło na widok wspaniałości tego miejsca.Teraz wrażenie nie było tak żywe, poczucie wielkościzbladło, ale nadal było to jego ulubione miejsce.Znał bardziej imponujące miasta  Paryż, Rzym,Wiedeń, nawet Nowy Jork.Wszystkie były w naturalny sposób uroczyste, ale w żadnym nie miałpoczucia, że znalazł się w pępku świata, tylko w Londynie.Paryż można było przejść wzdłuż piechotą przynajmniej można było, gdy był młody.Rzym jest zbyt cyniczny, Wiedeń zanadto tajemniczy.Podczas pierwszej wizyty w Londynie, gdy poczuł sięwyzwolony, patrzył na miasto oczami rozszerzonymi ze zdumienia i miał wrażenie, iż to jeden wielkibudynek rządowy, a pracujący w nim urzędnicy są na co dzień zaprzątnięci rządzeniem całymświatem.Tak w każdym razie wtedy myślał.Teraz to miasto zamierało.Jego podniosłość niemalznikła, ale on jakby lepiej je rozumiał.Londyn stał się podobny do niego  stał się świecki.Bland niezwracał uwagi na kościoły, które niegdyś z upodobaniem penetrował, złożył jednak uszanowaniebudynkom parlamentu, kunsztownej dziewiętnastowiecznej konstrukcji, emblematowi narodowejwiary, pragmatycznej i trzezwej, choć ozdobionej z gotyckim poczuciem dumy.Dla prowincjusza,jakim pozostał do dzisiaj, ten widok wystarczy, by powróciła mu wiara w życie mimo pochmurnegodnia.Na Trafalgar Square znalazł się w środku tłumu.Przez większą część dnia czuł się samotny.Niewidział i nie słyszał ludzi, którzy  zaabsorbowani własnymi sprawami  zapełniali niedzielneulice.Zmuszony do zwolnienia kroku, na próżno wypatrywał jakiejś znanej twarzy, przeciskając się wgasnącym ulicznym rozgwarze.Cieszył się światłem.Zimowe słońce przybladło, zabarwiając różowąpoświatą białe mury Galerii Narodowej.To ostatnie godziny swobody, zanim ciemność zagoniprzechodniów do domów.Szli wyciszeni, spokorniali i posłuszni, mijając się na zatłoczonych, leczdziwnie cichych ulicach.Przyjemnie było tak kroczyć, ramię przy ramieniu, niemal odczuwającciepło obcych ciał pod dającymi się dotknąć płaszczami.Poczucie własnego ja łagodnie ulegałozawieszeniu.Kupił karty świąteczne i poczuwszy nagłe zmęczenie, wziął taksówkę na Kendal Street.Był niemalzadowolony z powrotu do domu.Zostawił za sobą zimne gasnące światło i mieszkanie wydało mu się naraz całkiem przytulne.Położył rękę nakaloryferze i natychmiast ją cofnął  miał wrażenie, że się oparzy.A więc Hipwood wiedział, cozrobić.Może nawet odniósł moralne zwycięstwo.W moralitecie z pewnością grałby główną postać.Pominąwszy względy moralne, nie ulegało wątpliwości, że mieszkanie było teraz przyjemne.Blandzrobił sobie herbatę i z przyjemnością ją wypił.Nadgryzł herbatnika, ale natychmiast twarz ściągnęłamu się żałośnie.Musiał jeść sam i ten fakt uzmysłowił mu znowu, jak bardzo jest samotny.Wywnioskował z własnych reakcji, że powinien ponownie przystosowywać się do samotnego życia,dopóki nie odzyska panowania nad sobą.Nie mógł sobie pozwolić na nerwowe tiki i nie kontrolowanereakcje, jak u noworodków.Stargane nerwy mogłaby uspokoić praca, ale nie miał czym się zająć.Przydałoby mu sie jakieś towarzystwo, lecz też go po prostu nie miał.%7łył w bezludnym świecie.Musiał się także uporać się ze świętami.O jedzeniu pomyśli jutro.Na razie powinien odezwać się dotych, którzy mogliby się o niego niepokoić.Spędził cały wieczór, pisząc życzenia i przyklejającznaczki na kopertach.Zdziwił się, że zna tak wiele osób, którym szczerze i jak najlepiej życzy.Niemógł się jednak zebrać, by wystosować kartę do Louise.Powinien napisać do niej list z wyrazamimiłości, ale tego nie potrafił.Nie dlatego, żeby nie zasługiwała na jego miłość, lecz dlatego że nie mialw sobie tego uczucia, był z niego kompletnie wyzuty.Czuł się całkowicie pozbawiony sił, jakby mu jechirurgicznie usunięto.Równie pusty i krańcowo wyczerpany był jego umysł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •