[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie musiałaś sięrozbierać.Nie musiałam.Przyznaj, że to ci się podobało.Tak, czułam się jak księżniczka.To było takie inne.Było? Jest, nie zamierzam z tym skończyć.Na co liczysz? Może wreszcie się rozwiedzie z tąswoją jędzą? I ożeni z tobą? Chciałabyś? Może.Ona nie da mu rozwodu, a jak da, towykończy was raz dwa.Tak powiedział Ryszard.Widocznie zna ją z jej najlepszych stron.Niezła z niej musi być jędza, skoro Ryszard tak bardzo boi się jej zemsty.A może kłamie? Boniby, czemu miałby się ze mną żenić? Mówi, że mnie kocha.Pewnie każdej tak mówi.Terazjestem tylko ja.Pewna jesteś? Tak.Może to dziwne, ale tak.Teraz pali - niech go diabli,przecież wie, że tego nie cierpię przed spaniem.Lepiej niech nie wie, że nie śpisz.Tak, lepiejniech nie wie.W głowie mu się nie mieści, że wzięłam tę forsę.Jest tak zaślepiony mamoną, że oniczym innym nie myśli, tylko o tym, jak ją wydać.Chyba nawet nie ma ochoty na seks.Nawet, gdyby miał, to wyglądam na taką chorą,że da mi spokój.Nie musisz udawać, naprawdę jesteś chora.Gorączkę mam chyba na pewno.A kto by to wszystko zniósł spokojnie? Nie nadajesz się do takich hecy.A do czego ja sięnadaję? Nie nadaję się na dziewczynę takiego niewyżytego byczka jak Paweł, nie nadaję sięna kochankę.A tu się mylisz, wszystko wskazuje na to, że na kochankę się nadajesz.Tak,Ryszard najwyrazniej jest mną zauroczony.A ty nim.To dlatego, że czuję, że robię na nimwrażenie i niczego nie muszę udawać, żeby tak było.Po prostu jestem sobą.A pieniądzetrzeba policzyć i Paweł musi o tym wiedzieć, że są policzone.Jak go znam, to już dzisiajwezmie sobie trochę.Mogłam go nastraszyć jakąś mafią, albo czymś takim.Jeszcze by jespalił ze strachu i co wtedy? Sprawdzenie ile tego jest, powinno wystarczyć.Może poradzićsię Ryszarda? Pomyśli, że jestem głupia i sama nic nie umiem wykombinować.A może muchodzi o to, żeby Paweł zrobił mi awanturę o pieniądze, i żebym się z nim rozstała? Ale gonosi! Ale go nosi! I do kuchni, i do łazienki, i z powrotem, i kawa, i telewizor, i papieros.Zesra się zaraz! Taki ładny, taki przystojny, a zesra się.Boże, jaka ja jestem głupia!* * *- Jakie plany szefie, gdzie jedziemy?- Zaraz się dowiesz.Na razie jedz prosto.Ryszard Nowak miał zamiar odwiedzić swojego dawnego pracownika, niejakiegoRoberta Lewińskiego, a przy okazji pogadać z kochankiem swojej żony i - jeśli będzie trzeba- sprowadzić go na właściwe tory.- Aatwo jej z tobą poszło? - zapytał chłopaka po chwili.- A może powinienem zapytać,czy tobie łatwo poszło z nią? Kto kogo uwiódł? Mam nadzieję, że przynajmniej dobrze siębawicie.- Ja nie narzekam - odpowiedział tamten i nie zrobił tego jakoś specjalnie uprzejmie.Ryszard przywołał go do porządku z tylnego siedzenia:- Przypominam ci, że to ja ci płacę i wolałbym, żebyś był trochę uprzejmiejszy.- Przepraszam.- Teraz skręć w lewo.- Gdzie jedziemy?- Dowiesz się na miejscu.Więc jak?- Chce pan znać szczegóły, czy.- Wystarczą ogólniki.- Powiem tak - zaczął Paweł, ale Ryszard Nowak znowu mu przerwał:- Teraz na skrzyżowaniu prosto.- Więc tak - powrócił do przerwanej myśli Paweł.- Pana żona jest.- Wiem, jaka ona jest.- W takim razie wie pan wszystko.Ryszard wiedział wiele, ale nie wszystko.Przede wszystkim nie wiedział, czy jegożona powiedziała kochankowi prawdę.Nie wiedział też, czy nabrała jakichś podejrzeń co dozwolnienia Grzegorza.Była do niego przywiązana i z pewnością nie spodobało jej się to, że został zwolniony.Ale planując to, co planował, potrzebował na miejsce Grzegorza kogoś, komu mógłby ufaćon, a nie jego żona.Dlatego jechał teraz do Roberta Lewińskiego, którego wyrzucił swego czasu z pracyza kradzież znacznej sumy pieniędzy.Było to w początkowym okresie jego karieryfinansowej, kiedy część gotówki trzymał w firmowym sejfie.Lewiński został wtedy bezśrodków do życia, ale i tak mu wtedy dziękował, że nie powiadomił policji, a jedynie gozwolnił.Oczywiście na wszelki wypadek Ryszard nie zniszczył dowodów kradzieżywskazujących jednoznacznie na Roberta.Coś takiego zawsze mogło się przydać.- Nie interesuje mnie sposób - mówił teraz do Pawła.- W jaki to robicie i jak często,ale chcę wiedzieć, czy moja żona na przykład nie zakochała się w tobie; czy czegoś nie knujeprzeciwko mnie i tym podobne.- Nie sądzę, by taka kobieta jak pańska żona mogła zakochać się w kimś takim jak ja.Pieprzymy się ostro i to wszystko.Ryszardowi śmiać się chciało z obcesowości chłopaka, ale wolał udawać kochającegomęża.- Zabraniam ci w ten sposób o niej mówić - powiedział dość ostrym tonem.- W porządku - zgodził się z nim Paweł.- Już będę grzeczny.- A po chwili dodał: -Nie sądziłem, że szef robi interesy w tak podłej dzielnicy.- Skąd wiesz, że jest podła?- Bo mieszkam tu.- Zatrzymaj się tutaj, na tym parkingu po lewej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]