[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polem bitwybyła pozbawiona czegokolwiek pustynia.Obie armie nie mogły więc liczyć,że użyją jakichkolwiek sztuczek taktycznych.XIXAniołStoimy więc i czekamy jak ziarna rzucone na żyzne pole.Wzrok naszspokojny, oczekuje cierpliwie.Brat po prawej nie pozwala wątpić.Jedno nasłączy, jedno pragnienie.Jeden wódz nagrodził już służbę.Postawiliśmy naszeoddziały na środku pustyni, jeden ogromny legion nieba.Około sto metrówprzed nami stał Michał, generał wojska.Wiatr pustynny powiewał, wnoszącw górę czerwoną pelerynę na jego plecach.Opuszczony wzrok utkwił gdzieśw ziemi, a jednak widział wszystko.Był naszą nadzieją zesłaną przez Boga.Nasze duchy napełniały się męstwem, widząc go na polu bitwy.Ale zarównoon, jak i każdy z nas wiedział, że to nie jest kolejne z wyznań zwykłegostróża.Demony nie wychodziły spoza swojego umocnionego obozu.Jedynietrzy postaci obserwowały wszystko, stojąc na podeście kotliny.Nazwaliśmyją ścianą mroku, bo to, co znajdowało się za jej granicą, było drogą dosamego piekła.Wiatr, którego żaden z naszych żołnierzy nie czuł, wzmagałsię, oplatając i uderzając Michała.Poznał już tę, która stanęła z nimw szranki, wieki temu.Słyszał jej cichy głos i rozumiał, co chce mupowiedzieć.Była przychylna, gotowa stanąć po jego prawicy w tej bitwie.Onnie reagował na jej coraz bardziej natrętne słowa.Mortia pod sztandaremBoga& Nie może się tak stać ani teraz, ani nigdy.Wiedziała to, wiedziała,że jest zaprzeczeniem wszystkiego, czym napełnione są serca aniołów.Terazspotkali wspólnego wroga.I mimo tej różnicy motywacji i obrazów Bógpozwolił jej stanąć po prawicy archanioła.W tej jednej walce śmierć kroczyłau boku nieśmiertelnych.Czekaliśmy tak, słysząc docierające do naszych uszudzwięki uderzeń w bębny.Coraz głośniejsze, niezsynchronizowane, tysiąceciężkich dzwięków.Zza ściany mroku zaczęły powoli wyłaniać się hordyprzeklętych.Małymi kroczkami zbliżały się kolejne legiony ze sztandaramina czele.Michał nie podnosił wzroku, czuł obecność nieprzyjaciół.Tych,z którymi kiedyś ucztował przy jednym stole.Tam, gdzie oni podnieśli pięśćbuntu, w tym miejscu zatrzymał się, był pokorny.Demony, pewne swojej siły,nie zamierzały się chować za umocnieniami obozu.Postawiły swoją toczącąsię jak potężny czołg armię dokładnie naprzeciwko.Na ich czele nie byłonikogo.Trzymały szyk.Zciana tarcz przesuwała się powoli do przodu.Przerywając marsz, zastygły robiąc lukę, ścieżkę, która prowadziła od tyłówarmii i wychodziła na wprost anioła.Dopiero po chwili zawieszenia ukazalisię na niej trzej oprawcy.%7ładen człowiek nie byłby w stanie przeżyć nawetich spojrzenia.Szli ścieżką jęków potępionych, a uderzenia mieczy w tarczesetek tysięcy ich wojowników sygnalizowały kolejne stawiane przez nichkroki.Michał nie podnosił wzroku, w szyszaku na głowie trwał z utkwionymw piasku spojrzeniem.Niespokojny wiatr wymagał się.Smuga jak czarnachmura wędrowała gdzieś obok Michała.Zataczała kręgi tuż nad ziemią, bypo chwili wzbić się wysoko.Zarówno Michał, jak i jego wrogowie wiedzieli,co to oznacza.W szeregach piekła powstało zamieszanie, niewidoczne nazewnątrz.W ich myślach zawrzało.Aniołowie czuli to, lecz wiedzielirównież, że Mortia nie jest z nimi jedynie z powodu demonów.Stanęław całej swojej krasie po prawicy archanioła.Kolejny już raz jej ręce przyjęływe władanie nieodłącznych kompanów Fames i Bellum.Pomioty piekła,widząc ją i znając jej możliwości, zaczęły dzielić się wściekłością i strachem.Generałowie piekła szli powoli w kierunku Michała i stojącej obok niegoMortii.Stanęli naprzeciwko siebie, oddaleni o kilka metrów, anioł nadal niepodnosił wzroku. Czyżbyś bał się na nas spojrzeć, najpotężniejszy z wojownikówwieczności? kpiącym tonem odezwał się Lucyfer.Archanioł nie reagował.Musisz liczyć na pomoc śmierci? Twoja armia jest aż tak słaba? przemówiłznów Lucyfer.Nic nie było w stanie sprowokować anioła.Mortia stałai przypatrywała się całej sytuacji z założonymi rękami.Gdy usłyszała, jak jejimię pada z ust Lucyfera, Mortia uśmiechnęła się lekko.Po chwili milczenia Michał podniósł tarczę, dając znak armii aniołów.Naten sygnał wszyscy w pierwszym rzędzie opuścili swoje włócznie i zasłonilisię tarczami.Reszta przyjęła pozycję gotowości.Jeden identyczny huk,szarpnięcie i cała armia nieba była gotowa do bitwy.Archanioł odwrócił sięw stronę swoich oddziałów.Diabły uznały to za zniewagę.Wściekły,najpotężniejszy z nich dobył swojego miecza i zamachem skierował ciosw plecy Michała.Mortia, która stała i ciągle obserwowała sytuację,wkroczyła między anioła i diabła, odbijając jego cios jednym uderzeniem,a kolejnym wytrącając mu z ręki miecz. I kto tutaj jest tchórzem? zakpiła z niego pełna satysfakcji.Odwróciłasię i ruszyła za Michałem, który spojrzał w jej stronę z ledwo widocznymuśmiechem.Cała horda patrzyła na tę scenę.Wzbudziła ona dezorientację.Wszystko zmieniło się w chwili, gdy podniesiony przez kompanów z ziemigenerał demonów wydał z siebie okrzyk.Wezwanie bojowe przeszyłowszystkich wojowników, do których je skierował.Machina, jaką bylipotępieni, ruszyła bardzo wolno, a każdy jej krok poparty był kolejnymokrzykiem.Do marszu uderzały tak jak na początku bębny.Anioły były jużgotowe, nie tak ociężałe jak ich nieprzyjaciele.Lucyfer, Baal i Szatan szlinaprzeciw swojej armii, a gdy tylko spotkali się z pierwszą linią, demonynatychmiast rozstąpiły się, tworząc korytarz prowadzący na tyły.Tam byłydla nich przygotowane miejsca do obserwacji.Michał wspólnie z braćmiGabrielem i Rafałem stanął na czele armii.Mortia swoim zwyczajempowędrowała gdzieś, aby lepiej kontrolować przebieg sytuacji.Demony pootrzymaniu rozkazu ataku nie ociągały się zbytnio.Całą szerokością ruszyłyna przeciwnika.Nie jak zgraja pędząca ślepo przed siebie, trzymały szyk,przesuwając linię obrony do przodu.Nie zważały na to, że są w zasięgustrzał.Aniołowie otrzymali rozkaz, napięli cięciwę, aby na znak, wspólniez dziesiątkami tysięcy współbraci wystrzelić w kierunku nadciągającegowroga.Pierwszy i drugi szereg zasypał deszcz strzał, niestety praktycznienie przyniosły one żadnego skutku.Odbijały się od pancerzy lub wbijaływ żelazne tarcze.Stojący jako pierwsi Michał, Gabriel i Rafał wyciągnęliz podręcznych plecaków broń: miecz, sztylet i łańcuch.Widząc, że armiawroga jest już blisko, ruszyli pewnym krokiem, a za nimi cała rzeszabłogosławionych.Dosłownie po dwóch krokach, gdy już mieli zewrzeć sięz wrogiem, piasek spowił cień.Nad ich głowami czarny płaszcz okryłświatło.Pojawił się mrok, który z szybkością błyskawicy uderzył w samśrodek armii wroga.Uderzenie odrzuciło wszystkie istoty znajdujące sięw jego promieniu.W piasku powstał krater, na środku którego staławojowniczka w pełnym uzbrojeniu.Zdawać by się mogło, że mówi podnosem Strzały swoją drogą, a to moją propozycja!.Wszyscy na momentzatrzymali się, orientując się w sytuacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]