[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Nie myślałam o tym w taki sposób - powiedziała Anna, marszcząc czoło - alenaturalnie Wasza Wysokość ma rację, tak jak zwykle.- Nie było to pochlebstwo, a uśmiechprzesłany Elżbiecie przez skarconą młodą damę wyglądał na całkiem szczery.- No, dobrze.- Elżbieta stała przy wąskim oknie z widokiem na zamkowy terenotoczony potężnymi murami i gestem przyzwała swą dworkę.- Widziałaś to, lady Anno?Dziewczyna uchyliła okno i spojrzała za wskazującym palcem królowej.- Co takiego? Ach, krypty Hamiltonów.- Owszem, widziała budowlę z szaregopiaskowca, a w sporym oddaleniu drugą, mniejszą, ze znacznie jaśniejszego marmuru.- To pomnik ku czci jego zmarłej żony - wyjaśniła Elżbieta.- Uważam, że jest bardzopiękny.Anna wbiła wzrok w koralowy, prostopadłościenny postument, na którym stałazgrabna statua.Rzeczywiście, była piękna i nawet przy zachmurzonym niebie wydawała sięodbijać światło.Zmrużywszy oczy, dziewczyna przekonała się, że pomnik wyobraża kobietęubraną w zwiewne szaty, mającą odwrócona twarz i błagalnie wyciągnięte ramiona.- Dziwny człowiek z tego Jacka Hamiltona - głośno rozmyślała królowa.-Bezpośredni, by nie powiedzieć szorstki w kontaktach z innymi ludzmi, ale zdaje się, żewbrew pozorom ma duszę romantyka.Musi tak być, chyba się ze mną zgodzisz, moja panno,bo skoro mężczyzna czci zmarłą żonę taką świątynią i do tego pisze wiersz.- Wiersz?- Tak.Kiedy oglądałam zamek, widziałam z bliska pomnik Marie Claire.Na cokole sąwyryte bardzo poruszające wersy.- Co mówią? - Anna bardzo się tym przejęła, jednak Elżbieta zmarszczyła czoło.- Och, dokładnie nie pamiętam.- Temat przestał już ją zajmować.Prawdę mówiąc,Elżbieta Tudor tak naprawdę nie interesowała się niczym, co nie dotyczyło spraw królestwaalbo jej osobistego życia.- Wracając do rzeczy, chciałam ci coś powiedzieć, lady Anno.Jutrowieczorem do Ravensglass przyjedzie lord Thaxton i niewielkie towarzystwo z jego majątku.Lord Thaxton zamieszkuje najbliższy dwór szlachecki w promieniu wielu dziesiątekkilometrów.Chce skorzystać z okazji i odnowić swój hołd lenny.O ile wiem, lord Hamiltonzamierza zorganizować stosowną uroczystość, oczekuję więc, że również moja świta udzielimu pomocy pod każdym względem.Mam nadzieję, moja panno, że tym razem zejdziesz zpiedestału i nie przyniesiesz mi wstydu.- Na pewno nie - obiecała Anna.- Bardzo mnie zresztą interesuje, jak załoga twierdzychce nas zabawić.Elżbieta odwzajemniła uśmiech swojej damy. - Ja też jestem ciekawa.Po lordzie Jacku wszystkiego można się spodziewać.Następnego ranka, zgodnie z zaleceniami królowej, Anna poświęciła toalecieszczególnie dużo uwagi.Włożyła suknię, w której jeszcze nie występowała, uszytą z grubegoaksamitu.Pełna spódnica wierzchnia miała rozcięcie, dzięki czemu widać było jedwabnąspódnicę w kolorze, którego Anna również jeszcze tu nie nosiła, czyli jaskrawoszkarłatnym.Dziewczynie bardzo spodobał się ten materiał, więc jej matka bez namysłu kazała cośz niego uszyć, jednak próba sukni przed ojcem nie wypadła dobrze.Anna widziała, że nowystrój mu się nie podoba, i dlatego długo pozostał w garderobie.Teraz jednak panowałdotkliwy chłód, więc graby materiał wydawał się odpowiedni.Tego wieczoru, oglądając swoje odbicie w lustrze, Anna zrozumiała jednak, skąd sięwziął niepochlebny osąd ojca, sama teraz uznała, że suknia jest zdecydowanie zbyt śmiała.Było już jednak za pózno na zmiany.Z dziedzińca dobiegało parskanie koni, a Elżbieta wtowarzystwie dam opuszczała królewską komnatę.Dziewczyna ostatni raz spojrzała w lustro ipospieszyła, by do nich dołączyć.Anna z królową zastanawiały się, w jaki sposób można zorganizować przyjęcie wRavensglass, ale okazało się, że jednak jest to możliwe.Wprawdzie najbliższe miastoznajdowało się tak daleko, że nie wchodziło w grę, by ściągnąć dodatkową służbę i grajków,ale wśród załogi znaleziono takich, którzy potrafili na ten wieczór zamienić żołnierski strój naliberię, a wszystkich młodzieńców z dobrych domów zatrudniono przy grze na instrumentachi śpiewie.Ze spiżarni wyjęto więcej zapasów niż zwykle, ale zachowano granice rozsądku.%7łołnierze w Ravensglass musieli przetrwać zimę, a Jack, który potrafił odczytać znakidawane przez przyrodę, był zdania, że mrozy przyjdą wcześnie.Jedzenie, choć proste, bardzosmacznie przyrządzono i elegancko podano, a słodkościami, w których tak gustowałaElżbieta, Jack trafił w dziesiątkę.Jeden z jeńców wziętych wiosną okazał się Francuzem.Nie było w tym nicniezwykłego, bo wielu żołnierzy tej nacji zaciągało się u Szkotów jako najemnicy.Tenakurat, imieniem Villeau, pracował kiedyś jako kuchmistrz na szlacheckim dworze weFrancji.Wprawdzie potem poszukał sobie bardziej lukratywnego zajęcia, nie zapomniałjednak swoich umiejętności i tego wieczoru przygotował smakołyki, które doskonaleodpowiadały upodobaniom królowej Anglii.Najefektowniejsze jego dzieło wniesiono pod koniec uczty.Anna, zajmująca miejsceobok gospodarza, który posadził przy królowej gości z sąsiedztwa, spojrzała zdumiona nawielką koronę z waty cukrowej.Na złotych cukrowych nitkach zwisały klejnoty z suszonych owoców.Gdy Elżbieta przyjrzała się już temu dziełu, dostała jego pierwszą porcję, potem zaśpaz zaczął rozdzielać resztę pomiędzy biesiadników.- Dziękuję, nie - powiedziała Anna.- Podziwiam, ale nie wezmę - dodała.Pazzaoferował delikatny specjał Jackowi.- Ja też dziękuję.- Hamilton wykonał energiczny gest, którym odsunął poczęstunek odsiebie.- Nie lubisz słodyczy, panie? - zainteresowała się Anna.Od początku posiłku niezamienili ani jednego słowa i pannę Latimar bawił rozmową drugi sąsiad, który jednak przedchwilą przeprosił ją i przeniósł się na podwyższenie dla tańczących, by przejąć rolę lutnisty.- Nie.- Moja matka twierdzi, że nadmiar cukru szkodzi zębom - dodała, gdy okazało się, żeJack poprzestał na tym jednym słowie.- Czyżby? Osobiście nie widzę związku - odparł bagatelizująco.Anna zaznaczyła, że ludzie unikający słodyczy zwykle zachowywali zdrowe uzębienienawet w starszym wieku.Zresztą Jack również miał piękne zęby, białe i równe, bez wątpieniateż postarał się, by tego wieczoru wyglądać elegancko.Jak zwykle nosił czerń, ale aksamitwamsu był bardzo wysokiej jakości, a przy tym zdobiony klejnotami, podobnie jak jedwabnepantofle.Włosów nie musiał zakręcać i modnie układać, bo miał je krótko przystrzyżone.Nienosił też biżuterii, z wyjątkiem złotego kolczyka i pierścienia, które już znała.Znów zapadło między nimi długie milczenie.Przerwała je wreszcie Anna.- Widzę, panie, że ugościłeś Elżbietę po królewsku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •