[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na nadgarstkujednej zobaczyłam koraliki.Miałam ochotę krzyczeć i rzucić mu się na szyję.- Wchodz! Wchodz proszę!- Dziękuję.Roślina ruszyła i osiadła w narożniku pokoju.Mikołaj stał obok niej nabaczność.- Nazywam się Monstera, podlewać trzeba mnie regularnie, nie potrzebujęwiele światła słonecznego, kwitnę raz w roku i przywiązuję się do swojego opiekuna bądz opiekunki - powiedział, głaszczącjeden z liści.- Facet, który mnie tutaj przyniósł, nazywa się Mikołaj.Z tego, cowiem, potrzebuje tylko jednego, to nie jest ani woda, ani światło słoneczne, tojeszcze inny rodzaj energii.W każdym razie jeśli mu się jej dostarczy, to kwitnieprzez cały rok i też bardzo przywiązuje się do swojej opiekunki.Szłam w jego kierunku, a on nie przerywając przemowy, chował się corazbardziej za rośliną.- Dziękuję ci - powiedziałam, kładąc dłoń na jego ramieniu.Zaczął się do mniezbliżać, z niecierpliwością czekałam nachwilę, gdy znajdę się w jego ramionach.Wtedy ze swego miejsca zerwała sięRenata.Podeszła do rośliny i chwyciła jeden z pędów.- A co powiesz o mnie, Monstero?Nie do wiary.Moja przyjaciółka robi mi coś takiego.Już miałam na końcujęzyka jakąś ciętą uwagę, żeby tylko dała nam spokój, ale Mikołaj mniewyprzedził.- Jestem tylko rośliną - oświadczył, spoglądając na Renatę przez wielką dziuręw liściu.- Co prawda płynie we mnie chlorofil wielu pokoleń Monster, jednak naludzkiej naturze znam się słabo.Ale być może i w świecie ludzi jest podobnie jakw moim, że na pewne pytania każdy musi sam znalezć odpowiedzi, a szczególniewtedy, kiedy pytania te dotyczą jego samego.Proszę więc, wybaczcie mi, że takniewiele skorzystacie z tego niewątpliwie niecodziennego spotkania gadającejrośliny.Ale widzę przystrojony lokal i czuję w powietrzu atmosferę zabawy,słyszę też muzykę.Więc bawcie się, a ja się zdrzemnę.Ale zanim zasnę,chciałabym, żebyście spełnili jedno moje życzenie.- Czego tylko zapragniesz - wyrwało się mojemu bratu.- A więc chciałabym ujrzeć, jak moja nowa opiekunka tańczy z facetem, który ztakim trudem mnie tutaj przyniósł.Chyba na to zasłużył, a ponieważ trochęzdążyliśmy porozmawiać, wiem, że to jego największe marzenie.Jak cudnie się ich pozbył.Nareszcie znalazłam się w jego ramionach.Resztatowarzystwa już bez gadania poszła w nasze ślady.- Witaj Karolino - wyszeptał mi wprost do ucha, dotykając go przy tymdelikatnie wargami.- Witaj.Poczułam, że muszę uważać.Przypomniało mi się jedno z opowiadań Renaty,to, w którym było o bezpiecznikach.- Mam nadzieję, że nie jesteś zła na roślinę, a raczej na mnie, za takiepostawienie sprawy? - zapytał. - Właśnie się nad tym zastanawiam.Zapadło milczenie.Czułam, że mogłabym z nim rozmawiać przez tydzień bezprzerwy, no może z małymi przerwami na sen i parę innych rzeczy, i czułam, że znim jest dokładnie to samo.Uprzytomniłam sobie, że czuję, co on czuje, nie wformie przypuszczeń.Byłam pewna, że nie wie, od czego zacząć, bo wszystkozdaje mu się jednakowo ważne.Czułam, jak jego serce dygocze w takim samymrytmie jak moje.Byłam pewna, że jest mu tak samo dobrze jak mnie.Wiedziałam, że tak samo jak ja chciałby teraz, w tej chwili, znalezć się gdzieśsam na sam, przytulić mnie mocno do siebie, przytulić się mocno do mnie.Na razie przycisnął mnie mocno w tańcu i zanurzył nos we włosach.Jego ręka,trzymająca moją dłoń, zaczęła drżeć, więc już bez pytania, co mnie nawet niezdziwiło, położył moją dłoń na swoim ramieniu, a sam położył swoją drugą dłońna moich plecach, gdzieś pod łopatką.Czułam, że najchętniej przycisnąłby mniejeszcze mocniej.Dobrze, że nasz pierwszy taniec był w wolnym rytmie, bo strasznie trudnoporuszać się na nogach z waty, mając w brzuchu rój motyli.- Nie wiem, od czego zacząć.Może jest coś, co chciałabyś usłyszećnatychmiast?- Natychmiast to tylko jedno.Czy to, że jesteś tutaj, oznacza, że przeczytałeś, conapisałam, że zrozumiałeś, co napisałam, i że podjąłeś decyzję?- Tak.Byłem niemądry, nie powinienem pisać, powinienem porozmawiać ztobą.Ale bałem się, że usłyszę z twoich ust: nie.Nie wierzyłem, że zgodzisz sięspróbować z takim facetem jak ja.Zresztą, gdy usłyszałem, jak wychodzisz.- Wiedziałam, że nie śpisz! Nie słyszałam chrapania.- A właśnie.Co z chrapaniem?- Mogę to znieść.- A próbowałaś? To ponoć trudne do zniesienia.- Nie próbowałam, ale są specjalne korki do uszu.- Obiecujące, przeważnie kobieta mówi:  Zrób coś z tym, nie mogę spać".- Słuchaj, może wyłączysz radary.- Przecież wyłapują same superlatywy.- No dobrze.Ale te od wad wyłącz.- W każdym razie, gdy wyszłaś, pomyślałem, że być może zostawiłaś jakąśinformację, ale sporo czasu zajęło mi wygnanie się do jaskini [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •