[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę zakryć dół twarzy - polecił.- Niech panitrzyma się w odpowiedniej odległości, najlepiej stoi na zboczu wzgórza, tak by miećsłońce za plecami.Będzie pani wyglądać znacznie grozniej, a pistolet proszę wycelowaćponad głowy ludzi siedzących na kozle.- Nie jest naładowany - przypomniała mu, starając się ukryć ulgę, że przygotowałdo strzału jedynie swój pistolet.- Oni nie muszą o tym wiedzieć, a pani niech tylko udaje, że jest gotowa wystrze-lić.- Hendricks zmierzył Drusillę poważnym spojrzeniem.- W razie jakichkolwiek pro-blemów, na przykład gdyby to oni próbowali strzelać do pani, odwraca się pani i na-tychmiast odjeżdża, rozumiemy się?- Wówczas zostałby pan sam na placu boju - zauważyła.Przynajmniej dostrzegła ryzyko, na jakie gotów jestem się dla niej narażać, pomy-ślał John.Widział, jak drży jej dłoń trzymająca nienabity pistolet.- Jeśli dojdzie do wymiany ognia, to nie będzie tu miejsca dla żadnej kobiety, azwłaszcza przebranej za mężczyznę, który może być potraktowany bez taryfy ulgowej.W razie jakichkolwiek trudności natychmiast się pani oddali - podkreślił.- Jestem pańską pracodawczynią, i to ja pana do tego nakłoniłam - zaoponowałaDrusilla.Gdyby, co nie daj Boże, został ranny, ona byłaby temu winna.Nagle ogarnął jąniepokój.- Nie przyjmuję do wiadomości żadnych sprzeciwów ani też nie będę tracił czasuna słuchanie o pani nowych szalonych pomysłach - podjął John.- Proszę obiecać, że zro-bi pani tak, jak kazałem.W przeciwnym razie odstąpię od działania.Proszę się pośpie-szyć, bo zostało niewiele czasu.RLTPrzeszył Drusillę tak nieugiętym spojrzeniem, że poczuła się bezwolna.Niespo-dziewanie zapragnęła, by patrzył na nią w taki sposób w innych okolicznościach, kiedyjego życie nie będzie wystawione na niebezpieczeństwo.- Jak pan sobie życzy - powiedziała, tłumiąc westchnienie.- Zwietnie.Powóz lada chwila tu dotrze, więc nie pora na kłótnie.- Wskazał na po-bliskie zbocze.- Proszę tam na mnie czekać.Z wysoka łatwo będzie pani ocenić sytu-ację, a w razie czego oni tak szybko pani nie dosięgną.Będzie pani bezpieczna pod wa-runkiem, że w pełni zastosuje się do moich wskazówek.Naciągnął sobie chustkę na twarz i poczekał, aż Drusilla zrobi to samo.W napada-niu na powozy nie było nic atrakcyjnego, a w każdym razie nikomu nie powinno się takiewydawać.Jednak widok gotowego do ataku zamaskowanego Hendricksa zaparł Drusillidech w piersi.Siedział na koniu w surducie opinającym muskularne ramiona, lekko po-chylony do przodu, niczym drapieżnik osaczający ofiarę.Przypomniała sobie, jak jechalirazem na jednym siodle, i natychmiast oblała ją fala gorąca.Oddzielały ich wówczas odsiebie jedynie warstwy ubrania, poczuła więc moc jego sprężystych muskułów i ciepłoskóry.Teraz wyobraznia podsunęła jej te dwa dobrze zapamiętane doznania.Co więcej,nie poprzestała na tym, lecz zaczęła fantazjować na temat silnych męskich rąk błądzą-cych po jej ciele.Czekali w milczeniu, by powóz dostatecznie się zbliżył, aż zrobiło się zbyt pózno,by Drusilla mogła położyć Hendricksowi dłoń na ramieniu albo powstrzymać go sło-wem.Rzucił się galopem naprzeciw nadjeżdżającego zaprzęgu, zmuszając powożącychdo gwałtownego ściągnięcia lejców.- Stać i oddawać pieniądze! - zawołał Hendricks tak donośnie, że jego głos poniósłsię echem po okolicznych wzgórzach.Koń stanął dęba, kiedy John oddał pojedynczy strzał w powietrze.Machnięciempistoletu nakazał stangretowi i jego pomocnikowi zejść z kozła na ziemię.Drusilla byłagotowa na wszystko, byle mu pomóc, nawet jeśli oznaczało to, wedle jego poleceń, po-zostawanie w bezczynności.W wysoko uniesionej ręce trzymała wycelowaną broń, żebynapadnięci dobrze ją widzieli.RLTMężczyzni posłusznie wykonali polecenie, nawet nie próbując bronić rodziny, któ-rej służyli.Znając pasażerki siedzące w kabinie, Drusilla bez trudu mogła się domyślićdlaczego.Usposobienie i zachowanie Charlotte Deveral sprawiało, że niewielu ludzimiałoby ochotę ryzykować dla niej życie lub zdrowie.Hendricks kazał stangretowi i jego towarzyszowi położyć się na poboczu drogitwarzą do ziemi, wymownym gestem ostrzegając, że każda próba oporu ściągnie na nichkłopoty, po czym zeskoczył z konia.Widząc, że przeciwnicy nie zamierzają nawet kiw-nąć palcem, podszedł do powozu i otworzył drzwiczki.- Moje klejnoty! - dobiegł ze środka piskliwy krzyk Charlotte.Hendricks skłonił się przed nią, pstrykając palcami w rondo kapelusza, po czymodezwał się uprzejmie:- Za nic w świecie nie zagroziłbym tak uroczej osóbce ani też nie pozbawił błysko-tek tak pięknej szyi.Chcę pieniędzy, a zamierzam wziąć tylko tyle, ile potrzebuję.- Jed-ną ręką przytrzymując otwarte drzwiczki powozu, drugą wyciągnął po torebkę.Charlotte, chcąc się dobrze przyjrzeć napastnikowi, wychyliła się tak mocno, żewypadła z powozu prosto w jego ramiona.Mimo odległości Drusilla widziała wyraznie,że cała scena została zaaranżowana przez tę nieznośną dziewczynę.Oburzona jej bez-czelnością, omal nie zapomniała o mężczyznach, których miała trzymać na muszce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]