[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy byli ubrani w pękate szarobrązoweskafandry, ledwie widoczne na tle okolicznych skał.Poruszali się396EKSPLOZJAswobodnie w ciemnościach dzięki parze świetlnych kul umocowanych na wysokości oczu.- I paru sztywnych Stykasów! - dorzucił olbrzym.Chłopiec zobaczył ciała Graniczników leżące na ziemii spojrzał porozumiewawczo na Elliott, która tylko skinęła głową.Czteroosobowy zespół uzbrojonychStyksów zapewne pilnował Koprolitów i zmuszał ich do pracy.Gdy Will zastanawiał się, czy to właśnieDrakę i dziewczyna pozbawili ich życia, były renegat zawołał z przodu:- Zamknijcie właz i zapnijcie pasy!Kiedy już wszyscy zajęli miejsca na siedzeniach i przypięli się pasami, Drakę wcisnął mocniej pedałgazu.Koparka mogła rozwijać imponującą prędkość.Sweeney, Will i pułkownik wcześniej bez ustankudokładali do kotła, więc maszyna pędziła prosto w dół tunelu.W pewnym momencie minęli niewielki barak, w którym najwyrazniej mieścił się punkt kontrolnyGraniczników, ponieważ mijając go, usłyszeli stukot pocisków odbijających się od kabiny koparki.%7łołnierze Styksów próbowali ich zatrzymać, ale ostrzał okazał się zupełnie nieskuteczny.Pasażerowiekoparki roześmiali się tylko głośno, pokazując sobie podniesione kciuki.Elliott siedziała na fotelu drugiego kierowcy, obok byłego renegata, i bezustannie sprawdzała odczytydetektora.Kiedy mężczyzna zwolnił na chwilę, żeby Sweeney mógł spokojnie dołożyć do kotła, Willwykorzystał okazję, odpiął pasy i przeszedł do przodu.- Jedziemy prosto na nadajnik! - krzyknęła Elliott, pokazując mu odchyloną wskazówkędetektora.Drakę odwrócił się do nich.- Jeśli ten tunel ciągnie się do samej Kopcącej Jean, dojedziemy tam w rekordowym czasie,może nawet w kilka godzin! - zawołał.Chłopiec zmarszczył czoło.397TUNELE.SPIRALA- Ale przecież podróż z chaty Marty do łodzi podwodnej w Kopcącej Jean zajęła nam całytydzień! - przypomniał.- Szliście wtedy naturalnymi korytarzami i kręciliście się bez sensu.Ten tunel zmierza prosto docelu.Chociaż od czasu do czasu koparką niemiłosiernie rzucało, Will zdrzemnął się na swoim siedzeniu.Niemiał pojęcia, ile czasu minęło od początku podróży, gdy nagle ze snu wyrwał go czyjś krzyk.Od razuzauważył, że nie jadą już w dół, ale poruszają się po poziomej powierzchni.Potem dojrzał przez oknojaskrawe światła.- Iiiha! - wrzasnął wesoło Drakę, pędząc prosto na grupę Graniczników stojących przed jakimśbarakiem.%7łołnierze Styksów w ostatniej chwili zdołali uskoczyć na bok, gdy potężna maszyna przetoczyła się zhukiem po nędznym budynku.- Dalej prosto przed siebie! - krzyknęła Elliott, zerkając na detektor.Na kadłub spadł deszcz pocisków, a potem jakaś silniejsza eksplozja na moment oderwała maszynęod podłoża.Kiedy opadli z powrotem na skałę, Drakę jeszcze mocniej wcisnął pedał gazu, śmiejąc się przy tym ikrzycząc.Drogę tarasowały im kamienie i skalne występy, ale były renegat po prostu je rozjeżdżał.Will dostrzegł nagle jakiś znajomy kształt.Chociaż nie słyszał, co dziewczyna mówi do Drakę'a,widział, jak mu coś pokazuje.Był to wysoki głaz z płaskorzezbą, zarazem oznaczenie miejsca, gdzieWill ukrył jeden z nadajników i gdzie jego ojciec wskoczył do Kopcącej Jean.Chłopiec nie miał zielonego pojęcia, co Drakę zamierza teraz zrobić.Z tyłu wciąż leciały na nichpociski, nie mogli się więc zatrzymać ani wycofać.Byli już niemal na skraju przepaści, a kierowca wcale nie zwalniał.398EKSPLOZJA-Drakę.! Co ty.?! DRAK! - wrzasnął na cały głos Will, gdy przemknęli obok wysokiego głazu, zaktórym ukryto nadajnik.Był tego pewien, bo słyszał coraz szybszy terkot detektora trzymanego przezElliott.Dach koparki uderzył z łoskotem w górną krawędz otworu po stronie Kopcącej Jean.Wydawało się,że to zatrzyma pojazd, ale gruby metal po prostu skruszył skałę.Potem stracili kontakt z podłożem.Przechylili się gwałtownie do przodu.Spadali!Drakę wyłączył silnik, więc w kabinie było słychać tylko szum powietrza.- Nie rozpinajcie pasów, w każdej chwili możemy w coś uderzyć - poradził pasażerom byłyrenegat.Obok kabiny przemknęło kilka drobnych kamyków: już teraz grawitacja traciła na sile.Will dojrzał przez szybę strugi czerwonej lawy na ścianach przepaści.- Ty draniu! Po prostu nie wierzę, że to zrobiłeś! - powiedział, nie mógł jednak powstrzymaćuśmiechu.ROZDZIAADWUDZIESTY TRZECIKoparka Koprolitów uderzyła o wielki grzyb wyrastający ze ściany Kopcącej Jean i przebiła się na jegodrugą stronę, ale zderzenie wprawiło ogromną maszynę w ruch obrotowy.Pasażerowie trzymali siękurczowo swoich siedzeń, coraz bardziej zdezorientowani i coraz bledsi.Wydawało się jednak, że najgorsze jeszcze przed nimi.Koparka zmierzała nieuchronnie ku ścianie przepaści.Gdy tylko odwracała się przednią szybą w tęstronę, wszyscy wpatrywali się z zapartym tchem w skałę rosnącą w oczach, lecz do kolizji, której takbardzo się obawiali, nigdy nie doszło.W kabinie robiło się coraz goręcej ze względu na bliskość strumieni lawy.Will zastanawiał się jużcałkiem poważnie, czy w końcu wszyscy zamienią się w skwarki, ale na szczęście, maszyna zaczęła sięoddalać od stopionej skały i wróciła na środek przepaści.W miarę jak zbliżali się do dna KopcącejJean, koparka kręciła się coraz wolniej, aż niemal całkiem się zatrzymała.Od czasu do czasu, gdy przelatywali przez obszar wiszących w powietrzu skalnych odłamków, niczymstatek kosmiczny przez pas asteroid, kadłubem maszyny wstrząsały głuche uderzenia.400EKSPLOZJAW końcu koparka grzmotnęła o coś z hukiem i znieruchomiała.Całą maszynę przenikał nieustającygłuchy dzwięk przypominający pomruk burzy, nie miało to jednak znaczenia, skoro udało siębezpiecznie wylądować.Drakę rozpiął pas i podleciał do tylnego włazu.- Wszyscy cali? - spytał, rozglądając się dokoła.- Niech ktoś obudzi Sparksa! - zawołał.Chłopiec również rozpiął pas, po czym podleciał do olbrzyma i trącił go w ramię.- Jesteśmy już na miejscu? - spytał mężczyzna, ziewając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]