[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.do środka, odsunął cię\ką kotarę, chroniącąWchodzącgości Przy najbli\szych stolikach od przeciągu z otwartychdrzwi.Przez chwilę oswajał wzrok z mrocznym wnętrzem.Polewej była przestrzeń barowa z długą ladą i sztucznymkominkiem.135Na środku stały ró\nej wielkości stoliki.By łatwiej było po-sprzątać salę, postawiono na nich odwrócone nogami do górykrzesła.Prawą stronę zajmowało sześć wyło\onych czerwonymaksamitem ló\, uwa\anych za najlepsze miejsca w lokalu.Dwie były zajęte.W pierwszej siedzieli: Franco Ponti, AngeloFacciolo i Richie Herns.Michael znał ich wszystkich z liceum.Z całej czeredy największy strach budził w nim Franco Ponti.Powszechnie wiadomo było, \e słu\y Vinniemu jako spec odmokrej roboty.Michael nie znał tak dobrze Angela, gdy\ wszkole funkcjonował w innym kręgu, ale wyglądał na tyleodra\ająco, \e na jego widok zawsze czuł ciarki na plecach.Siedzący stolik dalej Vinnie przyzwał go skinieniem ręki.Obok siedziała jego dziewczyna, Carol Cirone, z którą był odwielu lat.Z tlenioną, natapirowaną fryzurą, w obcisłym białymsweterku i sznurem pereł na szyi wyglądała jak karykaturabohaterki z West Side Story, ale nikt nie odwa\ył się z niejkpić, przynajmniej w obecności Vinniego.- Mickey! - zawołał Vinnie.- Dawaj tu! Jadłeś?Michael minął stolik z najemnikami.- Cześć, chłopaki - przywitał się, by okazać szacunek.Skinęli głowami, ale nie odezwali się słowem.Vinnie wyjął zza kołnierzyka koszuli serwetkę, wysunął sięzza stolika, wstał i uściskał Michaela.Ten odpowiedział muuściskiem, ale nie czuł się pewnie, wiedząc, \e przynosi wieści,które miały popsuć Vinniemu humor.Trzymając rękę na ramieniu Michaela, Vinnie wskazałswoją towarzyszkę.- Oczywiście znasz Carol.- Oczywiście - rzekł Michael.Ujął skromnie wyciągniętądłoń i równie skromnie ją uściskał.- Siadaj, siadaj - powtórzył Vinnie, wróciwszy na kanapkę.Znając zajęcie, którym się parał, ze zdziwieniem słuchałosię jego kulturalnego tonu.Kiedy bywał wzburzony, co zda-rzało mu się wcale nierzadko, wyra\ał się podobnie.Ta cechadenerwowała Michaela.Wślizgnął się na kanapkę naprzeciwko Vinniego.Carolznalazła się między dwoma mę\czyznami.136- Co powiesz na spaghetti z sosem bolońskim? zapropo-nował Vinnie.- I kieliszek barolo? Rocznik dziewięćdziesiątysiódmy.Niebo w gębie.Michael zgodził się na te wszystkie propozycje, licząc, \edzięki temu Vinnie zachowa dobry nastrój i z mniejszymioporami łyknie złe wieści.Nie zmienił się bardzo od czasówlicealnych, kiedy to umiał sobie owijać dziewczyny wokół palca.Miał ksywę Ksią\ę".Miał pełną twarz o regularnych rysach.Podobnie jak Michael lubił nosić szyte na miarę garnitury izawsze wkładał krawat.I podobnie jak Michael szczycił siętym, \e wa\y tyle samo, ile w młodości.wiczył regularnie, byzachować młodzieńczą sylwetkę.- Więc jak tam nasze inwestycje? - spytał.Kiedy chodziło o interesy, nie marnował czasu.Michaelwspółpracował z nim od ponad dziesięciu lat.Zaczął od drob-nicy, gdy zatrudnił się u Morgana Stanleya, i zaproponowałVinniemu pranie brudnych pieniędzy pochodzących z narko-tyków, lichwy, hazardu, paserstwa, wymuszeń i kradzie\ysamochodów, głównie z lotniska Kennedy'ego.Zaproponowałinwestowanie pieniędzy w serię IPO, wykorzystując spółkikrzaki.Współpraca okazała się niezwykle dochodowa dla obustron.Michael nie tylko prał pieniądze, ale często podwajałzainwestowane sumy, podczas gdy wcześniej Vinnie musiałpłacić za tego rodzaju usługi.W tej sytuacji dysponującyrosnącym kapitałem Vinnie mógł sobie pozwolić na corazśmielsze inwestycje, a Michael - odejść od Morgana Stanleya,nie zrywając przyjacielskich stosunków z bankiem, i otworzyćwłasną firmę doradztwa inwestycyjnego.- Prawdę mówiąc - odparł na pytanie Vinniego Michael -to chciałbym obgadać z tobą pewien problem.- Och, czy\by? - spytał Vinnie z wystudiowanym spoko-jem.Na dzwięk jego aksamitnego głosu Michaelowi zje\yły sięwłoski na karku.- Obawiam się, \e tak.- Miał nadzieję, \e nikt oprócz niegonie usłyszał dr\enia w jego głosie.- Carol, skarbie - powiedział Vinnie.- Mogłabyś nas zo-stawić? Michael i ja musimy porozmawiać.137- Jeszcze nie skończyłam mojego spaghetti - zajęczaładziewczyna.- Carol! - rzucił nieco ni\szym tonem Vinnie i spojrzał nanią krzywo.- No, niech będzie - odparła Carol, rzucając na talerzserwetkę.- Ale gdzie według ciebie mam pójść?- Gdzie masz ochotę, laleczko.Któryś z chłopców mo\ecię podwiezć.Michael znów spojrzał na Vinniego, który przygwozdził gowzrokiem.Michael skulił się w środku.- Mam nadzieję, \e ten problem nie dotyczy AngelsHealthcare, bo jeśli tak, to mam złe przeczucie - wycedził wkońcuVinnie.Michael odchrząknął i był gotów przemówić, ale podszedłkelner z dymiącym talerzem spaghetti, kieliszkiem i sztućcami.Wyczuwając napięcie, szybko rozstawił nakrycie, nalał wino izniknął.- Chodzi o Angels Healthcare - przyznał Michael
[ Pobierz całość w formacie PDF ]