[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po powrocie czekał na niego list.Napisałam, jak strasznie mi przykro, jak bardzo go lubię, ale myślę, że nie łączy nas prawdziwe uczucie, takie, żeby zaangażować się na całe życie.Nie zgodził się ze mną, oczywiście, potraktował jednak moją decyzję z całą powagą.Nie wydaje mu się, powiedział, żeby mógł znieść częste widywanie się ze mną, lecz pozostaniemy nadal przyjaciółmi.Zastanawiam się teraz, czy też nie odczuł ulgi.Chyba nie, z drugiej strony jednak nie przypuszczam, by złamało mu to serce.Myślę, że miał szczęście.Byłby dobrym mężem i zawsze by mnie kochał, a ja pewno uczyniłabym go całkiem szczęśliwym, ale mógłby trafić lepiej - i trzy miesiące potem tak się stało.Zakochał się po uszy w innej dziewczynie, a ona w nim.Po czym się pobrali i mieli ze sobą sześcioro dzieci.Czy mogło go spotkać coś lepszego?Charles ożenił się mniej więcej w trzy lata potem ze śliczną osiemnastoletnią panną.Doprawdy jakąż dobrodziejką okazałam się dla tych dwóch mężczyzn.Następnym wydarzeniem stał się przyjazd na urlop z Hongkongu Reggie’ego Lucy.Znałam tę rodzinę od tylu lat i dotąd nigdy nie spotkałam najstarszego z braci, Reggie’ego.Był majorem, artylerzystą, i służył głównie za granicą.Nieśmiały i zamknięty w sobie, rzadko się udzielał.Lubił grać w golfa, lecz nie chodził na tańce ani na zebrania towarzyskie.W odróżnieniu od reszty rodzeństwa, blondynów o niebieskich oczach, włosy miał ciemne, a oczy piwne.Byli rodziną zżytą i dobrze się czuli w swoim towarzystwie.Wybraliśmy się razem do Dartmoor w ich zwykłym stylu - spóźnialiśmy się na tramwaje, poszukiwali nie istniejących pociągów, zresztą i tak przyszlibyśmy na nie zbyt późno, w Newton Abbot mieliśmy się przesiąść, nie trafiliśmy jednak na dalsze połączenie, postanowiliśmy więc pojechać w inny rejon wrzosowisk, i tak dalej.Potem Reggie zaoferował się poprawić moje umiejętności golfowe.Umiejętności te na tym etapie można by określić jako zerowe.Rozmaici młodzieńcy robili dla mnie, co mogli, ale ku mojej rozpaczy w żadnej dziedzinie sportu nigdy nie byłam dobra.Najbardziej irytował fakt, że zawsze dobrze się zapowiadałam.W strzelaniu z łuku, w grze w bilard, w golfie, tenisie i krykiecie zaczynałam całkiem obiecująco, niestety, obietnica ta nigdy się nie spełniała - następne źródło upokorzenia.Prawda chyba jest taka, że jeśli się nie ma oka do piłek, to się nie ma i już.Grywałam z Madge w turniejach krykietowych, gdzie dawano mi fory w postaci maksymalnej dozwolonej liczby gier poza kolejką.- Przy wszystkich tych grach poza kolejką - mówiła Madge, która grała dobrze - powinnyśmy z łatwością wygrać.Moje gry poza kolejką pomagały, ale nie na tyle, żebyśmy wygrały.Byłam całkiem niezła w teorii, ale niezmiennie psułam śmiesznie łatwe strzały.W tenisie wyrobiłam sobie dobry forhend, który czasami robił wrażenie na moich partnerach, za to bekhend miałam beznadziejny.A nie da się grać w tenisa samym forhendem.W golfie dysponowałam dzikim uderzeniem, strasznymi strzałami, wspaniałymi podejściami i kompletnie nie dającymi się przewidzieć uderzeniami przy wprowadzaniu piłki do dołka.Reggie wykazywał ogromną cierpliwość i był tego rodzaju nauczycielem, który nie zważa ani trochę na to, czy robisz postępy, czy nie.Krążyliśmy po polu golfowym, przerywając grę, jeśli przyszła nam na to ochota.Poważni gracze jechali pociągiem do Churston na tereny golfowe.W Torquay pole golfowe trzy razy do roku służyło jako tor wyścigowy i nie było zbytnio odwiedzane ani zadbane.Reggie i ja obchodziliśmy je wolnym krokiem, po czym wracaliśmy na podwieczorek z jego rodzeństwem i na wspólne śpiewanie, gdy już podano świeże grzanki, bo poprzednie zdążyły wystygnąć.I tak dalej.Było to życie szczęśliwe, leniwe.Nikt nigdy się nie spieszył i czas zupełnie jakby się nie liczył.Żadnych zmartwień, żadnego zamieszania.Może się mylę, ale jestem pewna, że nikt w rodzinie Lucych nie miał wrzodu dwunastnicy, choroby wieńcowej i nadciśnienia.Jednego dnia Reggie i ja graliśmy w golfa.Dzień był upalny, toteż po zaliczeniu czwartego dołka, Reggie zauważył, że naprawdę o wiele przyjemniej jest usiąść sobie w cieniu żywopłotu.Wyjął fajkę, zapalił ją i rozmawialiśmy w nasz zwykły sposób, to znaczy rzucaliśmy słówko lub dwa na jakiś temat czy o kimś, po czym robiliśmy przerwę.Taki sposób prowadzenia rozmowy lubiłam najbardziej.W towarzystwie Reggie’ego nigdy nie czułam się niemrawo ani głupio, ani też nie musiałam łamać sobie głowy, co by tu powiedzieć.Po serii pyknięć z fajki Reggie rzekł: - Masz dużą kolekcję skalpów, prawda, Agatho? Możesz, jeśli zechcesz, uzupełnić ją moim skalpem.Popatrzyłam na niego z powątpiewaniem, niezbyt pewna, co ma na myśli.- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że chcę się z tobą ożenić - ciągnął dalej.- Zapewne tak.Niemniej równie dobrze mogę ci to wyznać.Pamiętaj, ja się w żaden sposób nie narzucam, to znaczy nie ma pośpiechu - słynne powiedzonko Lucych gładko wymknęło mu się z ust.- Jesteś jeszcze bardzo młoda i byłoby rzeczą niewłaściwą z mojej strony, gdybym już wiązał cię obietnicą.Ostrym tonem oznajmiłam, że nie jestem tak bardzo młoda.- Ależ tak, w porównaniu ze mną jesteś, Aggie.- Chociaż upominano go, żeby nie nazywał mnie Aggie, często o tym zapominał - w ich rodzinie było rzeczą naturalną, że używało się zdrobnień takich jak Margie, Noonie, Eddie i Aggie.- A więc pomyśl o tym - dodał.I zachowaj mnie w pamięci, a gdyby nie trafił ci się nikt inny, to jestem do dyspozycji, wiesz.Natychmiast odparłam, że nie muszę o tym rozmyślać, bo chcę go poślubić.- Nie wydaje mi się, żebyś mogła sobie to należycie przemyśleć, Aggie.- Oczywiście że przemyślałam.Potrafię takie rzeczy jak ta przemyśleć w jednej chwili.- Tak, ale niedobrze jest się tak spieszyć.Widzisz, taka dziewczyna jak ty.mogłaby wyjść za każdego.- Nie sądzę, żebym chciała wyjść za każdego.Sądzę, że wolałabym wyjść za ciebie.- Tak, musisz jednak być praktyczna, wiesz.Na tym świecie trzeba być praktycznym.Chcesz poślubić mężczyznę, który będzie miał dużo pieniędzy, będzie przystojny i będzie ci się podobał, który będzie mógł ci zapewnić przyjemne życie i odpowiednio się o ciebie zatroszczy, da ci to wszystko, co mieć powinnaś.- Chcę poślubić tego, kogo chcę poślubić.Nie dbam o mnóstwo rzeczy.- Tak, ale one są ważne, moja droga.Są ważne na tym świecie.Niedobrze jest być młodym i romantycznym.- Po czym rzekł: - Mój urlop kończy się za dziesięć dni.Pomyślałem więc, że lepiej rozmówię się z tobą przed wyjazdem.Przedtem myślałem, żeby tego nie robić.że powinienem zaczekać.Myślę jednak, że ty.chciałbym, byś wiedziała, że tu jestem.Kiedy wrócę za dwa lata, jeśli nie będzie kogoś innego.- Nie będzie kogoś innego - oznajmiłam.Miałam absolutną pewność.Tak oto się zaręczyliśmy.Nie nazywało się to oficjalnymi zaręczynami, chodziło o tak zwane „danie słowa”.Nasze rodziny wiedziały, że się zaręczyliśmy, ale nie ogłoszono tego ani nie podano w gazecie, nie zawiadomiliśmy też o tym przyjaciół, choć większość z nich wiedziała.- Nie pojmuję - powiedziałam Reggie’emu - dlaczego nie możemy się pobrać.Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, mielibyśmy czas na przygotowania.- Tak, oczywiście, musisz mieć druhny i nowomodny ślub, i całą resztę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]