[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A motyw, jakim kierowała się ta dama?— Jeszcze całkiem się nie zdecydowałem — odparł z zadumą pan Clancy.— Prawdopodobnie Giselle doprowadziła do ruiny jej kochanka, a on na skutek tego popełnił samobójstwo.— A w jaki sposób zdobyła truciznę?— To jest naprawdę doskonała część tej historii — wyjaśnił pan Clancy.— Dziewczyna jest zaklinaczką węży.Uzyskała jad z zęba swego ulubionego pytona.— Mon Dieu!* — powiedział Herkulcs Poirot i dodał: — Nie sądzi pan, że to trochę zbyt sensacyjne?— Niczego nie można napisać zbyt sensacyjnie — odparł pan Clancy pewnym tonem.— Szczególnie, kiedy chodzi o zatrutą strzałę Indian południowoamerykańskich.Wiem.że w istocie był to jad żmii.ale zasada jest ta sama.Poza tym.Nikt nie chce, aby powieść detektywistyczna opisywała prawdziwe życie.Proszę spojrzeć na to wszystko, co wypisują w gazetach — nudne jak flaki z olejem.— No, monsieur, chyba nie twierdzi pan, że ta nasza mała sprawa jest nudna jak flaki z olejem?— Nie — przyznał Clancy.— Czasami, wie pan, nie mogę wprost uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę.Poirot przysunął skrzypiące krzesło trochę bliżej gospodarza.Konfidencjonalnie zniżył głos.— Monsieur Clancy, ma pan bystry umysł i dużą wyobraźnię.Policja, jak pan powiedział, obserwuje nas podejrzliwie.Oni pana nie poprosili o pomoc.Ale ja, Herkules Poirot, chciałbym skonsultować się z panem.Clancy poczerwieniał z zachwytu.— Oczywiście, to bardzo miłe z pańskiej strony.Był bardzo zadowolony i podniecony.— Pan studiuje kryminologię.Pańskie pomysły mogą okazać się cenne.Bardzo chciałbym dowiedzieć się, kto według pana popełnił tę zbrodnię?— No cóż… — pan Clancy zawahał się, sięgnął automatycznie po banana i zaczął go jeść.Potem, gdy wyraz podniecenia wygasł na jego twarzy, potrząsnął głową.— Widzi pan, monsieur Poirot, to zupełnie inna sprawa.Kiedy pisze się powieść, można wskazać na kogo się chce; ale, oczywiście, w życiu jest inaczej.Nie można kierować faktami.Wie pan, obawiam się, że absolutnie nie byłbym dobry jako prawdziwy detektyw.Potrząsnął głową ze smutkiem i rzucił skórkę do kominka.— Jednak mogłoby być zabawne wszystko zebrać razem, prawda? — podsunął Poirot.— O, tak, tak.— Na początek przypuśćmy, że pan będzie tak dla żartów zgadywał.Kogo by pan wybrał?— Och, no… powiedzmy, jednego z tych dwóch Francuzów.— A teraz, dlaczego?— Hm… ona była Francuzką.I dlatego wydaje się to jakoś bardziej prawdopodobne.A poza tym siedzieli blisko niej, po drugiej stronie przejścia.Ale tak naprawdę, to nie wiem.— Wszystko zależy — powiedział w zamyśleniu Poirot — od motywu.— Oczywiście… oczywiście.Przypuszczam, że posegregował pan wszystkie motywy w bardzo naukowy sposób?— Moje metody są staromodne.Postępuję według dawnej dewizy: „Szukaj tego, komu zbrodnia przyniesie korzyść”.— Wszystko pięknie — rzekł pan Clancy — ale przypuszczam, że w naszej sprawie będzie to trochę trudne.Jak słyszałem, jest przecież córka, która otrzyma pieniądze.Z tego, co wiemy, wynika, że kilka osób znajdujących się na pokładzie samolotu mogło też odnieść korzyść z jej śmierci — mam na myśli, że nie będą musieli oddawać pieniędzy, które byli jej winni.— To prawda — przyznał Poirot.— Ale może też być inne rozwiązanie.Powiedzmy, że Madame Giselle o czymś wiedziała — na przykład o próbie popełnienia morderstwa, prawda? — morderstwa, które chciał popełnić ktoś, kto leciał tym samolotem.— O próbie dokonania morderstwa? — zdziwił się Clancy.— Ale skąd ta próba dokonania morderstwa? Bardzo ciekawa sugestia.— W takich sprawach jak ta — rzekł Poirot — należy myśleć o wszystkim.— Ach! — wykrzyknął pan Clancy.— Ale nie wystarczy tylko o tym myśleć.Trzeba wiedzieć.— Ma pan rację… ma pan rację.Bardzo trafne stwierdzenie.I dodał: — Proszę mi wybaczyć, ale ta dmuchawka, którą pan kupił…— Przeklęta dmuchawka — obruszył się Clancy.— Wolałbym nigdy o niej nie wspominać.— Powiedział pan, że kupił ją w sklepie przy Charing Cross Road? Czy przypadkowo pamięta pan, jak się ten sklep nazywa?— Hm — odparł pan Clancy — to mogło być u Absaloma… a może u Mitchella i Smitha.Nie wiem.Wszystko już powiedziałem temu nieznośnemu inspektorowi.Z pewnością zdążył już sprawdzić.— Ale ja — rzekł Poirot — pytam z innego powodu.Chciałbym również kupić coś takiego i zrobić mały eksperyment.— Ach, rozumiem.Ale nie wiem, czy znajdzie pan identyczną.Chyba pan orientuje się.że nie mają wielu.— Mimo to spróbuję.Panno Grey, może będzie pani tak uprzejma i zanotuje te dwa nazwiska?Jane otworzyła notes i szybko wykonała serię zakrętasów, które — jak miała nadzieję — naśladowały stenografowanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]