[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu postanowiłam pojechać do niej i spytać, dlaczego to powiedziała.Greg uważał, że to głupi pomysł, więc mu nawet nie mówiłam, że jadę.Przyjechałam tam o trzeciej, pukałam i dzwoniłam do drzwi, ale nikt nie odpowiadał, więc pomyślałam, że nie ma jej w domu.To wszystko.Nie obeszłam domu dookoła.Gdybym to zrobiła, zapewne dostrzegłabym wybite okno.Wróciłam do Londynu nie mając pojęcia, co się tam wydarzyło.— Dlaczego pani mąż oskarża siebie o zbrodnie?— Ponieważ jest.— Susan wahała się chwile, ale nie dokończyła zdania.— Chciała pani powiedzieć: „Ponieważ jest szalony”, ale ten żart jest zbyt podobny do prawdy.— Z Gregiem jest wszystko w porządku.Absolutnie w porządku.— Znam trochę jego przeszłość.Zanim panią spotkał, spędził siedem miesięcy w szpitalu dla chorych nerwowo.— Poszedł tam dobrowolnie.Nie ma papierów.— To prawda.Zgadzam się z panią, że nie jest obłąkany.Z całą pewnością jednak jest niezrównoważony.Cierpi na kompleks winy.Sądzę, że to pozostałość z dzieciństwa.— Nic pan nie rozumie, panie Poirot.Greg nigdy nie miał szansy w życiu.Właśnie dlatego tak bardzo potrzebowałam pieniędzy wuja Richarda.Wuj był taki konkretny, też nie mógł zrozumieć.Greg musi mieć jakąś pozycję, nie może bez końca być pomocnikiem w aptece, musi czuć, że jest kimś.Teraz wszystko się zmieni.Będzie miał własne laboratorium.Będzie mógł sam opracowywać nowe przepisy.— Tak, tak, nieba mu pani przychyli, bo go pani kocha.Kocha go pani za bardzo, by zapewnić sobie bezpieczeństwo czy szczęście.Nie można ludziom dać tego, czego nie są w stanie przyjąć.A on cały czas będzie tym, kim nie chce być.— To znaczy?— Mężem Susan.— Jest pan okrutny! I gada pan bzdury!— Gdy chodzi o Grega nie ma pani skrupułów.Pragnęła pani pieniędzy wuja.Nie dla siebie, dla męża.Jak bardzo ich pani pragnęła?Susan odwróciła się ze złością i czym prędzej się oddaliła.V— Pomyślałem — powiedział lekko Michael Shane — że przyjdę się pożegnać.Uśmiechnął się swoim szczególnie ujmującym uśmiechem.Poirot chwilę przypatrywał mu się w milczeniu.Wydawało mu się, że ze wszystkich ludzi zgromadzonych w domu jego poznał najmniej, gdyż Michael Shane potrafił pokazywać tylko tę stronę swojej osobowości, którą chciał pokazać.— Pana żona — zaczął gawędziarsko Poirot — jest niezwykłą kobietą.Michael uniósł brwi.— Naprawdę tak pan myśli? Jest śliczna, to przyznaję.Ale nie odznacza się zbytnim rozumem.— Nigdy nie będzie próbowała udawać inteligentniejszej, niż jest w istocie.Ale zawsze dostanie to, czego zapragnie.— Westchnął.— Niewielu to osiąga.— Myśli pan o malachitowym stoliku? — Uśmiechnął się znowu.— Może.— Po chwili dodał: — I o tym, co na nim stało.— O woskowych kwiatach?— O woskowych kwiatach.Michael zmarszczył brwi.— Nie zawsze pana rozumiem, panie Poirot.Jednak cieszę się, że dzięki panu sytuacja się wyjaśniła.Bez przesady mogę powiedzieć, że nie jest miło podejrzewać, że ktoś z rodziny zabił biednego wuja Richarda.— Tak go pan odebrał, kiedy się spotkaliście? Biedny wuj Richard?— Oczywiście, że dobrze się trzymał i w ogóle.— Był zdrowy na ciele i umyśle.— No właśnie.— Prawdę mówiąc, całkiem sprytny?— Tak mi się wydawało.— Znał się na ludziach.Z twarzy Michaela nie schodził uśmiech.— Nie oczekuje pan chyba, że się z tym zgodzę? Mnie nie lubił.— Może uważał, że nie jest pan wiernym mężem?Michael zaśmiał się.— Co za przestarzałe poglądy!— Ale to prawda?— Co pan chce przez to powiedzieć?— Przeprowadzono dochodzenie — mruknął.— Kto? Pan?— Nie tylko ja.Michael Shane omiótł go szybkim spojrzeniem.Jak Poirot zauważył, miał refleks.I nie był głupcem.— Policja też?— Nigdy nie pogodzili się z myślą, że morderstwo Cory Lansquenet było przypadkową zbrodnią.— I wzięli mnie na tapetę?— Interesowali się tym, co w dniu śmierci pani Lansquenet robili jej wszyscy krewni — odparł Poirot— To stawia mnie w niezwykle kłopotliwej sytuacji.— Naprawdę, panie Shane?— Bardziej niż pan sobie wyobraża! Powiedziałem Rosamund, że byłem na obiedzie z niejakim Oscarem Lewisem.— Tymczasem wcale pan tam nie był?— Nie.Pojechałem spotkać się z Sorrel Dainton.To bardzo znana aktorka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]