[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie przemówił. Podziwiałem przedtem pani urodę, panno Havil-land.Ale, proszę sięnie obrażać, teraz podoba mi się pani bardziej.Annie zarumieniła się.Nie chciała być obdarzana fałszywymikomplementami.Lecz spojrzenie jego oczu było poważne i wyrażałoszczerość. Pewne cechy w pani są teraz lepiej widoczne.To nie znaczy, żeprzedtem ich nie było.ale trzeba się było uważnie wpatrywać, żeby jeznalezć.Teraz są widoczne jak na dłoni.Uśmiechnął się. Onepromieniują.Zażenowana Annie odwróciła się do Damona.Ten przytakiwał ruchemgłowy słowom Franka.Niczym tancerka na niewidzialnej linie rozpiętej między dwomamężczyznami, Annie walczyła o zachowanie równowagi.Czy tomożliwe, żeby na jej twarzy było wypisane coś więcej poza wstydem?Zanim zdołała odpowiedzieć na to pytanie, dotarło do niej coś, czegodotąd sobie nie uzmysławiała.Ta nowa świadomość poraziła ją swojągwałtownością.Strach, w jakim żyła przez te wszystkie miesiące, nie był jedyniestrachem przed tym, co sama pomyśli, kiedy wreszcie zdejmą jej bandaże.To był także lęk przed tym rzadkim, a mimo to tak podświadomiepożądanym i oczekiwanym gościem, czło-wiekiem, który wkroczywszy w życie Annie jako intruz, zagościł w nimna dobre.I paradoksalnie, wcale nie chciała, żeby odchodził.Właśnie on, spośród tylu ludzi.Ta myśl była niemal zabawna.A wraz z nią pojawiło się uczucieogarniające przyjemnym ciepłem jej kruche ciało.Prawdę mówiąc, tak przejemnym, że uśmiechnęła się do łagodnych,brązowych oczu Franka.XVIIIW tydzień po zdjęciu bandaży Damon wyjechał. Nie martw się powiedział do Annie nie mam zamiaru pić i hulać.Powinnaś czuć się dumna, gdyż czas moich pijatyk skończył się dziękitobie.Teraz nadeszła znów pora na pisanie.To znaczy, zapisywanie.Wiedziała, co miał na myśli.W burzliwym okresie pomiędzy realizacjąjednego a drugiego projektu, rozwijał w sobie rodzący się pomysł wperfekcyjnie skonstruowaną i wypełnioną postaciami fabułę.Dopiero po zakończeniu tego wewnętrznego procesu tworzenia, zaczynałmyśleć o swoim dziele w kategoriach ostatecznego gatunku, decydowałczy będzie to sztuka, film, opowiadanie czy też powieść.Annie dobrze wiedziała, że poświęcając się dla niej po wypadku,przedłużył przerwę w pracy twórczej do ponad roku.I czuła się winna, żeprzeszkadza geniuszowi w tworzeniu.Z drugiej jednak strony podejrzewała, że po stresie związanym zprodukcją Godziny nocy, Damon był w głębi ducha zadowolony, folgującswoim instynktom opiekuńczym zagłuszającym instynktsamozniszczenia, który w przeszłości tak wiele razy doprowadzał go naskraj przepaści.Być może tym razem rzeczywiście potrzebowałdłuższych, bardziej ustabilizowanych wakacji.W każdym bądz razie, teraz nadszedł czas, aby zapisywać".TegoDamon nigdy nie robił sam.Jezdził naManhattan, gdzie mieszkał i pracował jako autor sztuk i scenarzysta jegostary przyjaciel i były kolega teatralny Abe Feingold.Ci dwaj zamykali się na całe tygodnie w przepastnym mieszkaniu Abegoprzy Upper East Side.Damon całymi dniami pisał, a wieczoramiczytywał głośno Abemu to, co stworzył.Abe słuchał z zamkniętymioczyma, przerywając mu i komentując, gdy jakaś fraza wydawała mu sięniezręczna. On ma najlepsze w historii ludzkości ucho do języka mawiałDamon do Annie. Możesz mu pokazać akapit z Madame Bovary" pofrancusku, a on wskaże ci miejsca, gdzie Flaubert mógł udoskonalićswoją koordynację, swoje brzmienie.A Abe ledwo mówi po francusku!To samo z mową Szekspira, z kwestiami z Yeatsa, a nawet z wersami zDantego.On potrafi je czytać i ulepszać.To instynkt.Sam Abe był korpulentnym, łysiejącym mężczyzną, pisującym drobne,błyskotliwe komedyjki-dreszczowce oraz kryminały.Jego mocną stronąbyło adaptowanie powieści dla potrzeb Broadwayu i sztuk dla potrzebekranu.Praca przynosiła mu ogromne pieniądze, lecz on pozostał w głębiducha skromnym, prostym nowojorczykiem, któremu daleko było dosposobu bycia intelektualisty.Mimo to, jego gust zarówno w sprawach prostych jak iskomplikowanych, wykazywał wyczucie estetycznej elegancji, jakąmogło się poszczycić niewielu ludzi.Zmieniał nieustannie tapety i zasłony, twierdząc, że pewne kolory ikombinacje form ranią jego oczy.Miał bzika na punkcie mebli stale jeprzestawiając, zmieniając obicia, wyrzucając i kupując nowe.Jego celemnie było zrobienie wrażenia na nielicznych odwiedzających go osobach,lecz uczynienie pokoi wygodniejszymi i bardziej odpowiadającymi jegonadludzko wrażliwemu poczuciu proporcji i harmonii.Słuchał wyłącznie Mozarta, traktując muzykę tego kompozytora wzależności od potrzeb, jako środek uspokajający, podniecający lub jakouniwersalne lekarstwo.Beethoven był zdecydowanie zbyt neurotycznydla jegouszu, a nawet Bach nie dość symetryczny i intelektualny.(On i Damon wiedli na ten temat nieustający spór, ponieważ w pojęciuDamona partity i fugi Bacha były jedynym sposobem na robieniemuzyki).Nigdy nie chadzał na napisane przez siebie sztuki czy filmy.Dlaodprężenia spacerował jakby w transie ulicami, niepomny na ruchuliczny, przechodniów i potencjalnych opryszków.Znał wszystie sklepy garmażeryjne od Lower East Side do Bronxu, wktórych niezmiennie zamawiał kanapki z konserwą wołową na lunch.Delektował się sałatkami ziemniaczanymi o najdelikatniejszych sma-kach, a koszerne pikle miały dla niego posmak religii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]