[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale nie przejmuj się.Niepretenduję do wyłączności.Młodych dziewczyn, Leś, możeszmieć, ile zechcesz.Im więcej, tym lepiej.Z nimi nie konkuruję.Ciebie, Mario, bałabym się naprawdę. Nareszcie ktoś sobie o mnie przypomniał  skwitowała toMaria. I to w tak sympatyczny sposób.Na takim ple-ple zeszedł nam cały obiad.Aż do wetów.Kawę jaka to była kawa!  i koniak podano nam przy stoliku wgłębi ogrodu.Leszek oznajmił, że możemy się jeszcze nieśpieszyć, bo jego Józio przyjedzie po nas najwcześniej za półgodziny. A właśnie, Józio!  przypomniałem sobie. Miałem ci coś o nim powiedzieć. Co? Nie wiem, czy wiesz, że mnie wiózł z Poznania doWarszawy. Mam nadzieję, że był, jak zawsze, uprzejmy. Wręcz miły.Ale powiedziałem mu wtedy. w tymmomencie spojrzałem na Marię, która zdawała się nie słuchaćrozmowy, i wstrzymałem się na chwilę. No, nieważne.Cośmu tam powiedziałem.I tylko jemu.A nazajutrz wiedział toRysiek Morsztyn.Więc bądz z nim raczej ostrożny. Czy Morsztyn jest z milicji?  spytała Maria. Morsztyn?  poczułem się cokolwiek zakłopotany.Morsztyn jest naszym, z Leszkiem, kolegą ze studiów.Tak, jestz milicji. Miło, że mi to mówisz, lecz mnie nie zaskakujesz powiedział Leszek. Ktoś to musi robić, byle tylko robiłrzetelnie.I byłem ja wiedział kto.Do Józia akurat mamzaufanie.Zresztą nie bądz naiwny, Andrzej, zwłaszcza żewchodzisz w ten biznes.On ma i takie realia.Trzeba się z nimiliczyć.To chyba nawet zrozumiałe.Maria ci to wyjaśni. Ja z tymi sprawami akurat nie miałam do czynienia.Wiem, że pewne kontakty są nieuniknione i że im mniej przytym się mówi, tym lepiej. Będę musiał to wziąć pod uwagę  powiedziałem głosemtak namaszczonym, że Leszek zauważył: Nie dodałeś  tak mi dopomóż Bóg!"***W BMW Leszka, prowadzonym przez pana Józia, wszyscyprzysnęliśmy nieco po niedawno spożytym obiedzie.Niestety,trwało to krótko.Droga była niedługa, a wóz szybki.Leszekkazał się zawiezć z Lucille do siebie.Maria też poprosiła, aby jązawiezć do domu, ja  mimo zaproszenia  nie mogłem jejtowarzyszyć, bo miałem tego dnia czytanie kolumn w redakcji.Przybyłem spózniony; wszystkie prawie kolumny już zeszły zdrukarni, więc część z nich przynajmniej powinna być jużdawno przeczytana i odesłana z powrotem.  Wódka czy dziwki?  spytał sekretarz, gdy pojawiłem sięwreszcie u niego, by te nieszczęsne kolumny wziąć. Jedno i drugie  powiedział jeden z kolegów. Jędrkowiostatnio praca wyraznie przeszkadza w życiu.Nic nie odrzekłem, tylko zabrałem te nieszczęsne płachty doswego pokoju.Czułem ogarniającą mnie senność i rozpacz, żenie podołam robocie. Daj kilka, poczytam za ciebie.W ten sposób podała mi braterską dłoń koleżanka Zuzia, zktórą dzieliłem pokój Koleżanka Kasia Wieromiej także była wpokoju, lecz jakoś jej nie przyszło do głowy, że mogłaby mnienieco wyręczyć.Kasia skończyła już praktykę, lecz przychodziła nadal.Wzięłaparę tematów, korzystając z sezonu urlopowego i jeszczebardziej z tego, że nikomu nie chciało się robić. Mam dla ciebie bombowy temat  powiedziałem do Kasi,na co Zuzia podniosła głowę znad płachty papieru i spojrzałana mnie ze zrozumiałym wyrzutem.Uświadomiłem sobie, że przed taką Zuzią, jaką była onadwadzieścia lat temu, to Kaśka mogłaby się schować.Zuza niebyła nigdy pięknością, ale chłopy za nią szalały.Wyczuwało się,że ona lubi mężczyzn i to ich właśnie w niej pociągało.Też zanią szalałem.Byłem gówniarzem, startującym w zawodzie iżyciu, a Zuza, starsza o te parę lat, miała już niezłą pozycję wżurnalistyce i znacznie mocniejszą w życiu.Trudno mi nawetbyło być dumnym z tego, że ją zdobyłem, bo to po prostu Zuzamnie sobie wzięła.Nasz romans trwał dosyć długo i przebiegałburzliwie, bo nadal lubiła ona wielu mężczyzn naraz i czyniła ztego użytek.Cierpiałem, robiłem sceny, usiłowałem zerwać, byze skamlaniem znowu powracać.Jednym słowem  narażałemsię jeszcze na śmieszność.Wreszcie, kiedyśmy już zerwali nadobre i połączyli się każde w innym związku, to umawialiśmysię ze sobą dość często przez dłuższy czas i za każdym prawierazem szliśmy do łóżka.Kombinowaliśmy wspólne delegacje itakie różne.Z czasem jednak każdemu z nas życie komplikowało się corazbardziej, nasze namiętności nam przechodziły i tylko od czasu do czasu, coraz rzadziej, po jakiejś wódce przesypialiśmy sięjeszcze ze sobą.Ostatni taki wypadek miał miejsce chyba pięćsześć lat temu.Tak czy inaczej, w naszym pojęciu, byliśmyciągle zaprzyjaznieni i uważaliśmy, że możemy na siebie liczyć.Tego dnia sprawdziło się to w ten sposób, że Zuza przeczytaław końcu wszystkie kolumny  nawet wyrwała mi tę jedną, nadktórą siedziałem przez całe popołudnie.W tym momencieprzeszły mi bez śladu zmęczenie i senność, a powróciła ochotado życia, czemu bardzo sprzyjała obecność Kasi.Mając dorazne zobowiązania wobec Zuzanny i chęć wyjścia zKatarzyną, pokierowałem imprezą tak, aby zmontować ogólnewyjście na wódkę.Poszło nadzwyczaj łatwo.Okazało się, że wredakcji znalazła się spora gromada chętnych i ruszyliśmy dodziennej  Kameralnej" na Foksal, przy czym zauważyłem, żewszystkie chłopy pilnowały, by Kasia wzięła udział w wyprawie,na co zresztą miała ona wielką ochotę.Powrót do knajp okazał się ubocznym skutkiem najnowszejustawy przeciwalkoholowej.Jeden z nielicznych miłychakcentów obecnej rzeczywistości.Wszyscyśmy  ci starsioczywiście  wspominali, jak to przed laty  w początkachnaszej kariery, wyskakiwało się na wódkę przy każdej możliwejokazji.Do barku na rogu lub jednego z wielu na mieście, doDziennikarzy, do  Kamery", dziennej, nocnej czy tej dlaubogich  wejście od Kopernika  wreszcie do licznychnocnych lokali.W każdym razie nie było zwyczaju przynoszeniaflachy do firmy i libacji pracowniczych, co rozpanoszyło się wpózniejszych latach.Nie dlatego, że ustawa z 1959 roku teżzakazywała picia w miejscu pracy, lecz ponieważ nikomu niechciało się rozlewać, szykować zakąski, parzyć kawy i herbaty, apotem zmywać, aby oszczędzić na małej marży.Wódka w barkukosztowała niewiele więcej niż w sklepie.To marże wygnały nasongiś z knajp, a teraz znów wróciły do przyzwoitych wymiarów.Poza tym nowa ustawa jako świeża była dosyć powszechnieprzestrzegana.Bano się picia w redakcjach i, o ile wiem, winnych miejscach pracy tak samo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •