[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rejent spuścił ku piersiom zasępione czoło,Asesor rzucał okiem, ale niewesoło,Potem zaczęli oba słuchaczom wywodzić:Jak ich charty bez smycza nie nawykły chodzić,Jak kot znienacka wypadł, jak zle był poszczutyNa roli, gdzie psom chyba trzeba by wdziać buty,Tak pełno wszędzie głazów i ostrych kamieni.Mądrze rzecz wyłuszczali szczwacze doświadczeni;Myśliwi z tych mów wiele mogliby korzystać,Lecz nie słuchali pilnie; ci zaczęli świstać,Ci śmiać się w głos, ci, mając niedzwiedzia w pamięci,Gadali o nim, świeżą obławą zajęci.Wojski ledwie raz okiem za zającem rzucił;Widząc, że uciekł, głowę obojętnie zwróciłI kończył rzecz przerwaną:"Na czem więc stanąłem?Aha! na tem, że obu za słowo ująłem,Iż będą strzelali się przez niedzwiedzią skórę.Szlachta w krzyk:A ja w śmiech, bo mnie uczył mój przyjaciel Maro,%7łe skóra zwierza nie jest lada jaką miarą.Wszak wiecie Waćpanowie, jak królowa DydoPrzypłynęła do Libów i tam z wielką bidąWytargowała sobie taki ziemi kawał,Który by się wołową skórą nakryć dawał;Na tym kawałku ziemi stanęła Kartago!Więc ja to sobie w nocy rozbieram z uwagą.Ledwie dniało, już z jednej strony taradejkąJedzie Dowejko, z drugiej na koniu Domejko.Patrzą, aż tu przez rzekę leży most kosmaty,Pas ze skóry niedzwiedziej porzniętej na szmaty.Postawiłem Dowejkę na zwierza ogonieZ jednej strony, Domejkę zaś na drugiej stronie.Oni w złość; a tu szlachta kładnie się na ziemiOd śmiechu, a ja z księdzem słowy poważnemiNuż im z Ewanieliji, z statutów dowodzić;Nie ma rady: - śmieli się i musieli zgodzić.Spor ich potem w dozgonną przyjazń się zamienił,I Dowejko się z siostrą Domejki ożenił,Domejko pojął siostrę szwagra, Dowejkównę,Podzielili majątek na dwie części równe,A w miejscu, gdzie się zdarzył tak dziwny przypadek,Pobudowawszy karczmę nazwali N i e d z w i a d e k".KSIGA PITA: KATNIATreść: Plany myśliwskie Telimeny - Ogrodniczka wybiera się na wielkiświat i słucha nauk opiekunki - Strzelcy wracają - Wielkie zadziwienieTadeusza - Spotkanie się powtórne w Zwiątyni dumania i zgoda,ułatwiona za pośrednictwem mrówek - U stołu wytacza się rzecz o łowach- Powieść Wojskiego o Rejtanie i księciu Denassów, przerwana -Zagajenie układów między stronami, także przerwane - Zjawisko zkluczem - Kłótnia - Hrabia z Gerwazym odbywają radę wojenną.Wojski, chlubnie skończywszy łowy, wraca z boru,61 A Telimena w głębi samotnego dworuZaczyna polowanie.Wprawdzie nieruchomaSiedzi z założonemi na piersiach rękoma,Lecz myślą goni zwierzów dwóch; szuka sposobu,Jak by razem obsaczyć i ułowić obu:Hrabię i Tadeusza.Hrabia, panicz młody,Wielkiego domu dziedzic, powabnej urody;Już trochę zakochany! Cóż? może się zmienić!Potem, czy szczerze kocha? czy się zechce żenić?Z kobietą kilku laty starszą! niebogatą!Czy mu krewni pozwolą? co świat powie na to?Telimena, tak myśląc, z sofy się podniosłaI stanęła na palcach; rzekłbyś, iż podrosła;Odkryła nieco piersi, wygięła się bokiemI sama siebie pilnym obejrzała okiem,I znowu zapytała o radę zwierciadła;Po chwili wzrok spuściła, westchnęła i siadła.Hrabia pan! zmienni w gustach są ludzie majętni!Hrabia blondyn! blondyni nie są zbyt namiętni!A Tadeusz? prostaczek! poczciwy chłopczyna!Prawie dziecko! raz pierwszy kochać się zaczyna!Pilnowany, niełacno zerwie pierwsze związki,Przy tem dla Telimeny ma już obowiązki,Mężczyzni, póki młodzi, chociaż w myślach zmienni,W uczuciach są od dziadów stalsi, bo sumienni.Długo serce młodzieńca proste i dziewiczeChowa wdzięczność za pierwsze miłości słodycze!Ono rozkosz i wita, i żegna z weselem,Jak skromną ucztę, którą dzielim z przyjacielem.Tylko stary pjanica, gdy już spali trzewa,Brzydzi się trunkiem, którym nazbyt się zalewa.Wszystko to Telimena dokładnie wiedziała,Bo i rozum, i wielkie doświadczenie miała.Lecz co powiedzą ludzie? Można im zejść z oczu,W inne strony wyjechać, mieszkać na uboczuLub, co lepsza, wynieść się całkiem z okolicy,Na przykład zrobić małą podróż do stolicy,Młodego chłopca na świat wielki wyprowadzić,Kroki jego kierować, pomagać mu, radzić,Serce mu kształcić, mieć w nim przyjaciela, brata!Nareszcie - użyć świata, póki służą lata!Tak myśląc, po alkowie śmiało i wesołoPrzeszła się kilka razy - znów spuściła czoło.Warto by też pomyślić o Hrabiego losie -Czyby się nie udało podsunąć mu Zosię?Niebogata, lecz za to urodzeniem równa,Z domu senatorskiego, jest dygnitarzówna.Jeżeliby do skutku przyszło ożenienie,Telimena w ich domu miałaby schronienieNa przyszłość; krewna Zosi i Hrabiego swatka,Dla młodego małżeństwa byłaby jak matka.Po tej z sobą odbytej, stanowczej naradzieWoła przez okno Zosię bawiącą się w sadzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl