[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślę, \e wysyłającdo wdowy Searle'a, Erica i Waltera chce rozpoznać teren i przygotować sobie grunt nawypadek, gdyby zdecydował odrzucić kandydaturę Sir Arnulpha.- Nie rozumiesz, Theo.On mi jest to winien.- Niby dlaczego?- Niewa\ne, ale tak jest - ucięła niecierpliwie Reina.- Sir Arnulph nadawałby się do tego najlepiej.Wykazał się wzorową słu\bą.Udowodnił, \e jest w stanie podołać nowym obowiązkom i wziąć na swoje barki tak wielkąodpowiedzialność.Zasługuje na nagrodę.Poza tym zna wdowę, a nawet ją lubi.Pasowalibydo siebie.- A ona? Mo\e wolałaby mieć jakiś wybór?- Od kiedy to wybór czy brak wyboru ma jakiekolwiek znaczenie, zwłaszcza \ewdowa jest taka młoda?- Czy muszę ci przypominać, \e byłaś niewiele starsza od Lady de Burgh, gdy kierującsię przesłankami bardzo logicznymi i racjonalnymi, spośród wielu innych kandydatówwybrałaś Johna de Lascellesa i Richarda de Arcourta jako tych, których wolałabyś poślubić?Mało tego, w ostatniej chwili zmieniłaś zdanie i.- Co dowodzi, \e nawet niewiasta siedemnastoletnia mo\e być ostatnią idiotką, jeśliuwa\a, \e wie, co jest dla niej najlepsze - dokończyła zgryzliwie Reina.- Spokojnie, moja droga, tylko spokojnie.Dobrze wiesz, \e dokonałaś najlepszegowyboru, nawet jeśli doszło między wami do pierwszego nieporozumienia.Nie mo\eszoczekiwać, \e zawsze będzie się z tobą zgadzał.Nawet twój ojciec.Nagle zamilkł, więc uniosła głowę, \eby na niego spojrzeć.W progu komnaty stałRanulf.Wszedł bez najmniejszego szmeru i patrzył na nich z coraz chmurniejszym wyrazemtwarzy.T u \ za Ranulfem stał za\enowany Lanzo, który patrzył w sufit, odsłaniajączaczerwienioną szyję.Theo odchrząknął, chcąc zwrócić uwagę Reiny, a gdy to nie podziałało, trącił ją wramię.Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, dlaczego Ranulf i Lanzo zareagowali tak, a nieinaczej: rozchylone poły jej szlafroka odsłaniały pierś i kawałek brzucha.Reina sapnęła, szybko zawiązała szlafrok, po czym spiorunowała mę\a wzrokiem.To,\e raz miała pecha, w zupełności jej wystarczyło.Nie zamierzała znosić tego po raz drugi. - Nie zaszkodziłoby, gdybyś raczył mnie uprzedzić, panie - rzuciła zgryzliwie.- Drzwisą między innymi po to, \eby do nich pukać.- Miałbym pukać do swych własnych drzwi? To chyba lekka przesada.- Kiedy jesteś sam, nie robi to \adnej ró\nicy, ale ty, panie, sam nie jesteś.- Ty te\ nie, pani, i pragnąłbym, byś mi się z tego natychmiast wytłumaczyła.Za pózno spostrzegła, \e nie przemawia przez niego zwykła złość.Ranulf gotował sięz wściekłości.Wściekłość biła mu z oczu, wściekłość napinała mu ścięgna szyi.Przeszywałspojrzeniem Theodrica, nie ją, lecz Reina była na siebie zła, i to nie tylko za to, \e mą\ znowuwprawił ją w za\enowanie.Szybko wstała.- Co mi insynuujesz, panie? Uprzedziłam cię, \e Theodric jest moim osobistymsłu\ącym.Có\ innego mógłby tu robić, jeśli nie wypełniać swoje obowiązki?- Jakie\ są to obowiązki, jeśli siedzisz przed nim półnaga?- Nie bądz głupi - warknęła.- Theo patrzy na mnie tak, jak patrzyłby na ciebie.Nie, coja mówię.Theo wolałby patrzeć na ciebie ni\ na mnie.Mojej nagości nawet nie zauwa\a, taksamo jak Lanzo nie zauwa\a twojej, kąpiąc cię i ubierając.- Chcesz powiedzieć, \e to nale\y do jego obowiązków?- Naturalnie.- Ju\ nie, jak mi Bóg miły! - warknął Ranulf, przenosząc wzrok na Theodrica.- Preczmi z oczu!Reina zesztywniała i wyciągnęła rękę, \eby zatrzymać nieszczęsnego chłopca.- Nie musisz wychodzić, Theo.- Jezus Maria, Reino! - jęknął Theodric.- Chcesz, \eby mnie zabił?- On nie śmie cię nawet tknąć.- Nie byłbym tego taki pewny, \ono - odparł Ranulf złowieszczo cichym głosem.-Zechciej sobie przypomnieć, \e jestem mu winien tęgie baty i z lubością je wlepię, jeśli zaraznie.Nie musiał kończyć zdania.Theo prześlizgnął się pod ramieniem Reiny, przemknąłkoło Ranulfa i wypadł za drzwi, Lanzo zachichotał, widząc, jak komicznie chłopak umyka.Reina obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i odwróciła się do nich tyłem.Jeszcze nie ufałaswemu głosowi.Gdyby w tej chwili otworzyła usta, zaczęłaby wrzeszczeć jak idiotka.- Mo\esz odejść, Lanzo - rzucił Ranulf, zapanowawszy nad emocjami.- Moja panipomo\e mi się rozebrać.- śebyś znowu oskar\ył mnie o to, \e uzurpuję sobie jego prawa i obowiązki? - rzuciłaprzez ramię Reina, posyłając im nienawistne spojrzenie.- Nie licz na to, mój panie. - Czy\ nie jest obowiązkiem \ony pomagać mę\owi, kiedy tylko o to poprosi?- Nie mów mi o obowiązkach po tej dziecinnej demonstracji władzy.- Więc odmawiasz?- Bo\e, nareszcie zrozumiał - rzekła wznosząc oczy do sufitu.- Dzięki ci, Panie.- Wygląda na to, \e nie tylko twój Theo zasługuje na baty.Nie słyszała, jak do niej podszedł, ale stał tak blisko, \e muskał oddechem jej włosy.Nie słyszała te\, jak Lanzo zamknął drzwi, lecz wyczuła, \e zostali sami.- Tą grozbą mógłbyś śmiertelnie przerazić Theodrica, ale ja nie jestem taka strachliwa.- Jaką grozbą? jeśli zajdzie taka konieczność, przyrzekam, \e nie usiądziesz na pupieprzez co najmniej tydzień.- Poło\ył rękę na jej karku, a gdy Reina odwróciła się, by na niegospojrzeć, spytał: - Czy to naprawdę konieczne, Reino?- Czy\byś prosił mnie o pozwolenie? Uśmiechnął się.- Nie jestem na tyle głupi, \eby pozwolić ci o tym decydować.Pytałem, czy tonaprawdę konieczne.Zamierzasz stawiać mi opór?- Nie - szepnęła ura\ona, aczkolwiek z wyrazną bojaznią w głosie.- To dobrze - odparł.- Nie przyszedłem cię karać.Chodziło mi o coś zupełnieinnego.Cofnęła się o krok, łypiąc na niego spode łba.- Nie chcesz chyba.Nie po tym, jak.Jak śmiesz myśleć, \e mogłabym.- Mieliśmy małą sprzeczkę, no i co z tego? - przerwał jej, wzruszając ramionami.- Cobyło, to było.- Małą sprzeczkę? - Omal się nie zadławiła.- Co było, to było?! Zwietnie, skoro tak towidzisz.Czegó\ innego mogłabym oczekiwać po zwykłym barbarzyńcy.Ale nie myśl sobie,\e dam ci to  coś zupełnie innego ! Nie tego samego dnia, kiedy dała ci to Ruda Alma!- Ruda.Lepiej będzie, jak mi się wytłumaczysz, moja pani, i to natychmiast.- Ja?! - A\ ją zatchnęło.- Ty idziesz do dziwki, a ja mam się z tego tłumaczyć?!- A więc o to ci chodzi.- Nagle się uśmiechnął, po czym rozsierdził ją jeszczebardziej, bo wybuchnął głośnym śmiechem.- A ja powiedziałem jej, \e nie będziesz na tyległupia, \eby.- Powiedziałeś jej, \e.\e.\e.- Zabrakło jej słów.- W takim razie jestem głupia, bosądziłam, \e mój mą\ nie pohańbi mnie tak otwarcie.Pokręcił głową, nie przestając się uśmiechać.- Pani, nikt cię w \aden sposób nie pohańbił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •