[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głowa bolała mnie tak bardzo, iż wydawało mi się, żezaraz zwymiotuję.Po chwili uświadomiłam sobie, że już to zrobiłam.Starającsię opanować atak dreszczy, usiłowałam stwierdzić, gdzie jestem.Spróbowałamsię podnieść, ale natychmiast uderzyłam o coś głową.W całkowitej ciemnościrękami macałam wokół siebie.Dotykiem wyczułam jakiś szorstki materiał przypominający dywan.Słysza-łam również jakiś hałas, ciągłe dudnienie, ale dopiero po chwili doszłam downiosku, że to nie w głowie mi huczy, lecz że jest to dzwięk dochodzący z ze-wnątrz.Było zbyt mało miejsca, żebym się mogła poruszyć.Spanikowana i zdezo-rientowana, szamotałam się w swoim ciasnym więzieniu.W końcu zrozumia-łam, że znajduję się wewnątrz czegoś i że tym czymś jest bagażnik samochodu.Ponownie zaczęłam dotykiem badać wnętrze bagażnika.Wyczułam coś ostrego,metalowego.Palcami sprawdziłam, że są to końcówki jakiegoś kabla elektrycz-nego.Nadal macając w ciemności, wyczułam znajomą pękatość mojej torebki,jakiś ręcznik, który czuć było benzyną oraz rękaw mojego prochowca, śliski odkrwi i wymiocin. Tim!  krzyknęłam. Tim! Słyszysz mnie? Czego chcesz, kurwo?  dotarła do mnie jego przytłumiona odpowiedz. Dokąd mnie wieziesz? To przecież nie ma dla ciebie żadnego znaczenia.I tak stamtąd nie wró-cisz. Zamordowanie mnie nie rozwiąże twoich problemów.Wręcz przeciwnie.Policja będzie cię szukać z jeszcze większą determinacją.Czy wierzysz w to, żeudało ci się wynieść mnie z budynku giełdy, nie będąc przez nikogo zauważo-nym? Gliny już pewnie za nami jadą. Pomarzyć dobra rzecz.Wsadziłem cię do jednego z tych głębokich wóz-ków na pocztę.Od góry położyłem kilka worków z listami.Nie łudz się, że ktościę szuka.Nagle samochód zwolnił i zmienił kierunek.Skręciliśmy na jakąś drogę189 o gorszej nawierzchni.Już wkrótce, pomyślałam, starając się nie tracić zimnejkrwi.Wiedziałam, że w pewnym momencie Tim się zatrzyma i nadal będziemiał ten swój nóż.Tim wyłączył silnik i auto zatrzymało się powoli.Wstrzymałam oddech, czasstanął w miejscu.Usłyszałam, jak otwierają się drzwi samochodu.W tym mo-mencie zapomniałam o paraliżującym strachu, skoncentrowałam się na czymśinnym.Udało mi się tak przekręcić w bagażniku, że leżałam teraz na boku z podcią-gniętymi pod siebie nogami.Modliłam się, żeby mi nie przeszkodziła burta ba-gażnika.Nie pamiętam, co Tim powiedział, kiedy go otworzył.Pamiętam tylko zalewksiężycowego światła, które wobec ciemności panujących w bagażniku wydałomi się bardzo jasne, i pociski, które jak na zwolnionym filmie pompowałam wTima Hextera z mojego niemal przeze mnie zapomnianego automatycznegorewolweru kaliber 38, który udało mi się wydobyć z torebki.Zamierzałam wpakować w niego wszystkie pociski, ale już po trzecim Timzatoczył się i upadł na mnie martwy.Czułam ciepło jego ciała i obrzydliwą wil-goć krwi, która na mnie spływała, lepkiej i gorącej.Nagle poczułam, że brak mi powietrza, zaczęłam krzyczeć.Skończyła sięchwila maksymalnej koncentracji i opanowania, na jaką się zdobyłam i coś sięwe mnie załamało.Musiałam natychmiast wydostać się z bagażnika, zrzucić zsiebie ten potworny ciężar trupa.Potykając się, odeszłam od samochodu.Nogi miałam ścierpnięte od wielo-godzinnego przebywania w bagażniku i tak mi się trzęsły, jakbym się znajdowa-ła na chybotliwej łodzi.Zatoczyłam się, ręką trafiłam na coś szorstkiego.Koradrzewa.Chwyciłam za pień obydwiema rękami i zwymiotowałam. Rozdział 25Kiedy powracam myślą do sprawy zabójstwa Barta Hextera, zawsze zaczy-nam od tamtej niedzieli, gdy mieliśmy się spotkać, a kończę na dniu w którymzastrzeliłam Tima.Nawet w sennych koszmarach też tak ją przeżywam.Ale,oczywiście, to nie był jeszcze koniec.Minęło trochę czasu, zanim zdołałam się przemóc i wrócić do samochodu.Musiałam.Było ciemno, nie wiedziałam, gdzie jestem.Miałam na sobie krewTima i pobrudzone wymiocinami buty.Obeszłam samochód od przodu.W stacyjce nie było kluczyków.Podeszłamdo bagażnika, w zamku też ich nie było.Tułów Tima tkwił w bagażniku, ale nogiwystawały groteskowo na zewnątrz.Odwróciłam głowę.Szukałam na klęczkachw trawie w nadziei, że klucze mogły mu wypaść.Bez rezultatu.Zebrałam się na odwagę i sięgnęłam do kieszeni Tima, w końcu znalazłamkluczyki.Potem, nie zastanawiając się długo, wepchnęłam nogi Tima do bagaż-nika i zatrzasnęłam pokrywę  podobnie jak on to musiał zrobić ze mną.Wsunęłam się za kierownicę.Jadąc prosto przed siebie, dotarłam do stacjibenzynowej.Tam zaś, czując na sobie przerażony wzrok młodocianego pracow-nika stacji, podeszłam do telefonu i wykręciłam numer 911.Poinformowałampolicję, że wiozę w bagażniku trupa.Nie czułam się dobrze.Kręciło mi się w głowie i było mi zimno.Miałam wra-żenie, że w żołądku lata mi tysiąc motyli.W przeciągu kilku minut stacja benzy-nowa zapełniła się policjantami  przybyli ludzie z Biura Szeryfa, policja dro-gowa, wozy patrolowe i służba sanitarna.Wszyscy wydawali się bardzo podeks-cytowani.Zabrano mnie do Biura Szeryfa, skąd pozwolono mi zadzwonić do StephenaAzzoriniego.Może nie w pełni potrafiłam zrozumieć swoje uczucia do Stephena,wiedziałam jednak, że kiedy Russel leżał umierający w szpitalu, to w tych naj-cięższych chwilach tylko wsparcie Stephena pomogło mi przetrwać.Byłam191 pewna, że zawsze, kiedy będę potrzebować pomocnej dłoni, mogę na niego li-czyć.Resztę wieczoru przypominam sobie tylko we fragmentach.Rozmawiali zemną jacyś detektywi, lekarze i prokuratorzy.Początkowo nie mogli się zdecy-dować, czy jestem oszalałą zbrodniarką, czy dzielną ofiarą, która wywinęła sięswemu oprawcy, więc traktowali mnie na zmianę raz tak, raz tak.Kiedy jużwszystkim wszystko wielokrotnie poopowiadałam, pod koniec niemal histe-rycznie krzycząc, pojawił się Ruskowski i musiałam wszystko wyjaśniać od po-czątku.Była gdzieś czwarta nad ranem, kiedy mnie w końcu wypuścili.Stephen cze-kał na mnie, siedząc samotnie na składanym krześle w holu.Tak bardzo sięucieszyłam na jego widok, że aż nogi się pode mną ugięły ze wzruszenia. Mówili, że trzeba cię będzie podwiezć do domu  powiedział nieśmiało. A może chcesz porozmawiać?Spojrzałam na jego przystojną twarz i nagle poczułam, jak bardzo jestemzmęczona.Wiedziałam, że rano, jak tylko się zbudzę, zadzwonię do Elliotta,żeby mu wszystko opowiedzieć.Teraz jednak nie miałam siły, żeby całą historięwyjaśniać od nowa. Nie  odparłam z wdzięcznością. Nie teraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •