[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miała pojęcia, że Jack wie o kimś takim jakJellicoe i o jego pracy.- Masz na myśli Geoffrey'a Jellicoe'a?- Tak.- Skąd o nim wiesz?- Czytałem o nim dzisiaj w internecie.86SR Geoffrey Jellicoe był jednym z najbardziej znanych i cenionychkonserwatorów ogrodów.Jego usługi były bardzo drogie, ale zawszeprofesjonalne.Kiedyś chciała skorzystać z jego doświadczenia, ale oczywiścienie miała dość pieniędzy.- Dzisiejszy ogród zupełnie nie przypomina tego z rysunków.Pokiwała głową.- Jellicoe sugeruje, żeby zostawić najlepsze zachowane części trawnika, aresztę wykarczować i obsadzić na nowo.- Zawsze chciałam to zrobić.Odbudować stary ogród na podstawiezapisków Alicji.Ale skąd wiesz, co Jellicoe proponuje?- Dzwoniłem do niego na konsultacje.Lissy, to jest niewykonalne.- Słucham?- Naprawdę, Jellicoe stwierdził, że to ciężka praca, która pewnie niczegodobrego nie przyniesie.To było trzy wieki temu, zmieniła się pogoda, ilośćopadów, zakwaszenie gleby i tuzin jeszcze innych rzeczy.To nie takie proste,jak ci się wydaje.- Nie interesuje mnie twój osobisty pogląd.Zamierzam to zrobić -zapowiedziała chłodno.- Rozumiem, że to ogród twoich przodków, ale.- Nie ma żadnego ale! Dla ciebie nie liczy się historia? - spytała.- Liczy się, oczywiście, że się liczy, ale nie można nią żyć.Trzeba żyć imierzyć się z problemami w świecie, w którym żyjemy dzisiaj i będziemy żyćjutro.Szanujmy historię, ale uwielbienie i ślepe podporządkowanie nic niezmieni - tłumaczył cierpliwie.- Nie rozumiesz.87SR - Rozumiem.Masz już tutaj historię, chociażby tę oranżerię.Czas, żebypowstało coś nowego, coś stworzonego od podstaw i przez żyjącą osobę, a niezmarłych.Nie powtarzaj czyjegoś pomysłu.- To nie powtórzenie czyjegoś pomysłu, ale odrestaurowanie staregoogrodu.Ja widzę różnicę, ty najwidoczniej nie.Pokręcił głową i wbił oczy w sufit.- Więc nie masz zamiaru mi pozwolić, tak? - spytała ze ściśniętym odemocji gardłem.- Nie mam zamiaru.Ten ogród nie odda ci ojca.- Masz mnie za idiotkę? - spytała ze złością, wstając od stołu.- Lissy, wybierz sobie kilka ulubionych roślin i zrób coś swojego.Maszrękę do kwiatów.Nie musisz bazować na jakichś starych mapkach.- Oczywiście, mogę sadzić, póki nie wejdę na twój trawnik.Wybacz,przez chwilę zapomniałam, że to twój dom i ty tylko możesz podejmowaćdecyzje.- Nie wzbudzaj we mnie wyrzutów sumienia.- Nie mam takiego zamiaru - odburknęła.On także wstał, szybko okrążył stół i wziął ją w ramiona.Ukołysałniczym dziecko.- Nie kłóćmy się, Lissy.Cokolwiek stanie się z ogrodem, to i tak nas nieporóżni.Schylił się do jej ust i ucałował ją leciutko.Miała ochotę odejść, trzasnąćdrzwiami i wyjść, ale nie mogła.Jak zahipnotyzowana oddała pocałunek.Pochwili zgodnie poszli na górę.88SR ROZDZIAA JEDENASTYTak długo, jak nie rozmawiali o ogrodzie, panowała między nimi zgoda.Jack pokazał Alicji plany architektoniczne zrobione przez Megan.Alicja zradością stwierdziła, że przyjaciółka naprawdę się postarała.Dom będziewyglądał niczym z najpiękniejszych marzeń.Alicja przeprosiła się z pianinem.Pewnego wieczora, kiedy Jack pojechałdo Londynu, usiadła przy klawiszach i zaczęła grać.Muzyka tak ją wciągnęła,że nie przestała, póki nie usłyszała klaskania za swoimi plecami.Podskoczyła,przyciskając dłoń do piersi.- Przestraszyłeś mnie! - Spojrzała na Saffy.- A ty, miałaś być psemobronnym, a nie pokojowym.Suka radośnie zamerdała ogonem.- Nie przestawaj, grasz naprawdę pięknie.- Nie jestem przyzwyczajona do publiczności.- W takim razie trzeba to zmienić - mówiąc to, usiadł obok i położyłswoje smukłe palce na klawiszach.- Co powiesz na duet?- Ostatni raz grałam z kimś lata temu.- Uśmiechnęła się, ale takżeułożyła palce na klawiszach.Jack zaczął grać skoczną melodię, a po chwili Alicja dołączyła do niego.Czuła się cudownie, zapowiadał się kolejny miły wieczór, czuła ciepło jegociała i zachowywali się niczym prawdziwa para.- Nie spodziewałam się ciebie tak szybko.Myślałam, że wrócisz w nocy.- Zdecydowałem, że wolę przyjechać wcześniej do domu - odpowiedziałtajemniczo.89SR Uśmiechnęła się zawstydzona.Nazwał Allingford domem i dawał jej dozrozumienia, że skrócił swoją podróż dla niej.- Jak było w Londynie? - zapytała.- Tak jak zawsze.Snobistycznie i nudno.Nikt mi nie wierzy, że bioręurlop, żeby odpocząć.Pytali, na co jestem chory.- Tęsknisz czasami za Londynem? - spytała na pozór obojętnie.- Czasami tak.Jestem przyzwyczajony, że wszystko jest tam w zasięguręki.- Jeśli masz ochotę iść do kina, to zawsze możemy jechać do Norwich.Samochodem jedzie się dwadzieścia minut - odpowiedziała cicho.Zrobiło się jej trochę przykro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •