[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zachowujesz się bardzo dziwnie.Osgood utkwił spojrzenie w Benjaminie Trzecim. Naprawdę? Mówisz w dziwny sposób. Bradley podszedł w stronę kolegi.Kim ty właściwie jesteś, co? Czym jesteś? Byłoby lepszym pytaniem. Devlin spojrzał naotwarte drzwi.Cały czas miał ochotę udać się za Meadow.Chciał się przednią płaszczyć, wyjaśniać i przepraszać.Chciał jej powiedzieć, że ichzwiązek nie będzie związkiem Bradleya i Isabelli.%7łe do końca będą sobą itylko sobą.Ale nie chciał zostawiać Osgooda w rękach kogoś, komu do końca nieufał. Panie Osgood, czy dobrze się pan czuje? zapytała Grace.333RLTOsgood poluzował muszkę wokół szyi. Raczej.Nie. Pot krył już całą twarz, a kiedy zdjął marynarkę,ujrzeli plamy w okolicach pach.Grace ruszyła w jego stronę. Nie! Devlin chwycił ją za ramię. Nie podchodz.Jestniebezpieczny. Czy mogę dostać krzesło? zapytał Osgood.Jeden ze strażników ruszył w jego stronę, ale zanim wykonał trzykroki, Osgood osunął się na kolana, przyciskając ręce do piersi. Atak serca krzyknął Benjamin, masując własną pierś. Nie wierzę rzekł Devlin. Musi udawać. Na Boga, Devlin.Spójrz na niego tylko powiedziałaGrace. Twarz Osgooda siniała z każdą chwilą.Otwartymi szerokoustami starał się łapać powietrze.No dobrze, być może nie udawał.Tyle że było to dla starcanadzwyczaj podejrzenie na rękę. Mamo, pomóż panu Benjaminowi.Nie chcę, żeby też zemdlał.Grace ujęła Bradleya za ramię i pociągnęła w stronę fotela.Stanęłaprzy nim i klepała go po dłoni, aż odpowiedział uściskiem. Zadzwonię o ambulans powiedział jeden ze strażników.Drugi strażnik zdjął marynarkę. Jestem certyfikowanym ratownikiem medycznym.Do pokoju wszedł Gabriel, rozejrzał się badawczo i zwrócił w stronęDevlina. Co dokładnie się wydarzyło? Myślę, że coś wziął.Unosił rękę do ust. Devlin przyglądał sięspazmom Osgooda.334RLTGabriel pokiwał wolno głową. Wysokie prawdopodobieństwo.Czyn Osgooda robił wrażenie.Najwyrazniej starzec wolał popełnićsamobójstwo, niż dać się aresztować. Ambulans w drodze rzucił strażnik. Wszyscy zostają napozycjach, do momentu, kiedy ambulans zabierze pana Osgooda. Jesteś świadkiem rutynowej procedury bezpieczeństwa powiedziałGabriel. Na wypadek, gdyby ktoś miał zamiar go odbić. Dobrze. Devlin słyszał już zbliżające się wycie syren karetki.Ratownicy medyczni wpadli do pokoju i od razu zajęli się Osgoodem.Kiedy jego stan był stabilny, położono go na noszach.Devlin i Gabriel powoli szli za nimi.W drzwiach hotelu pojawił się nagle Sam. Pojadę z nim powiedział sucho.Devlin uniósł brwi.Interesujące.Co jeszcze miało go zaskoczyć tegodnia? Dlaczego mój sekretarz wybiera się na przejażdżkę z takniebezpiecznym człowiekiem? Jestem agentem federalnym.Sam Mallery.Moim celem byłozłapanie Hopkinsa.Sam wyszedł na werandę, nie spuszczając noszy z oczu.Po ogrodzie kręciło się wielu strażników w pełnej gotowości.Gabrielpodbiegł do jednego z dowodzących.Devlin nie chciał wypuścić Sama po tak pobieżnym wyjaśnieniu. Agent federalny? A co funkcjonariusz FBI robi jako mój osobistysekretarz?Sam wyciągnął z kabury na piersi mały pistolet i rozejrzał się wokół. Wiedzieliśmy o panu Hopkinsie od lat.Ma niebywały wpływ na335RLTżycie przestępcze w całej Atlancie i Georgii.Nie potrafiliśmy tylkopowiedzieć, kim naprawdę jest.Mieliśmy dużo informacji na temat jegogłosu, nieco mniej na temat tego, jak wygląda.Nic konkretnego.Byłduchem.Bardzo sprawnym i niezwykle złośliwym duchem.Wiedzieliśmyjedynie, że przeniósł swoją działalność bardziej na północ, gdzieś doPołudniowej Karoliny, a to już był punkt zaczepienia. Sam nie patrzył naDevlina, wypowiadając te słowa.Cały czas bacznie lustrował teren.Przyglądał się ratownikom medycznym, strażnikom i przede wszystkimHopkinsowi. Słyszałem, że zajmuje się kolekcjonowaniem sztuki.Jeden z tych prywatnych kolekcjonerów , o których słyszy się, kiedy z którejś galeriiznika Picasso.Pózniej usłyszałem też plotki o zagubionym arcydzieleukrytym gdzieś na terenie posiadłości Waldemar i postanowiłem znalezć tuzatrudnienie, zwłaszcza że nadarzyła się okazja. Niezły z ciebie sekretarz jak na agenta federalnego. Devlin wiedział już, że może sobie odpuścić sprawdzanie SamaMallery ego. Dziękuję.Zarabiałem w ten sposób na edukację.Fascynujące. Podejrzewałeś Osgooda? Podejrzewam wszystkich. Poza mną oczywiście. Zaśmiał się Devlin.Technicy wnosili nosze do ambulansu.Sam skinął poważnie głową. Tak, ale tylko dlatego, że wiedziałem, co robisz z wolnym czasem.Sam stanął przy karetce i czekał, aż personel medyczny skończymontowanie noszy na miejscu.336RLT Wiedziałem też, że pani Fitzwilliam, a raczej Natalie Szarvas byłazbyt młoda, by być panią Hopkins.Zdałem sobie jednak sprawę, że teższuka obrazu, a to stawiało ją w poważnym niebezpieczeństwie.To dlategokazałem zamknąć ją w składzie na pościel jednej z moich agentek.Miałemnawet taśmę na poparcie moich oskarżeń. Sam wykrzywił się, jakbypowiedział za dużo. Chciałem, żebyś ją wyrzucił.Ale nigdy nawet niechciałeś zerknąć na tę taśmę.Było już za pózno, bym pomiędzy waswchodził.Byłeś przecież strasznie zakochany.Devlin drgnął, jakby ktoś ukłuł go szpilką. Nie zakochany.to znaczy.nie wtedy.Sam wskoczył do ambulansu i zajął miejsce przy leżącym Osgoodzie. Byłeś zakochany, od kiedy pierwszy raz spojrzałeś jej w oczy,Devlinie.337RLTRozdział 35Ambulans podskoczył na nierówności drogi.Osgood czuł sięstraszliwie, ale przynajmniej zażyty środek przestawał działać.Dobrze.Bardzo dobrze.Gapił się przez moment na sufit, jego oczy szeroko otwarte,obraz nieostry.Agent FBI siedział tuż przy nim, trzymając w dłoni pistolet,twarz bez wyrazu.Spryciarz.Osgood czekał.Czekał.Ambulans zwolnił gwałtownie, zjechał na bok drogi i za trzymał się.Zanim Sam zdążył wstać, otworzyły się tylne drzwi i ujrzał za sobąmężczyzn celujących do niego z uzi.Plan awaryjny działał bez zarzutu.Kontakty z miejscową policjąrównież ułatwiały wyjście z opresji, myślał Osgood, uwalniając się z pasów.Uniósł się na łokciach.Sam zerknął do kabiny kierowcy.Jeden z ratowników medycznychmierzył z pistoletu do swojego kolegi.Niemal równocześnie ujrzał ruch izobaczył, siedzący obok niego ratownik wyciąga pistolet i przykłada mu godo boku, drugą ręką podając Osgoodowi wodę i tabletkę antidotum.Sam usiadł powoli, odkładając pistolet i unosząc ręce. Bardzo mądrze, panie Mallery. Osgood popijał pigułkę.Opierającsię na ramieniu ratownika, wysiadł z ambulansu.Otrzepał rękawy marynarki, skinął głową agentowi, po czym zająłmiejsce w czekającej na niego czarnej limuzynie.Zanim jeden z jego ludzizamknął za nim drzwi, usłyszał jeszcze odgłos strzału z broni palnej.Miał nadzieję, że to jeden z jego ludzi zabijający kierowcę albo Sama.338RLTAle po prawdzie nie miało to dla niego specjalnego znaczenia.* * *Pierwszą osobą, którą ujrzał po wejściu do domu, była Meadow.Jej łzy zdążyły wyschnąć.W dłoni trzymała telefon, jakby był toprzynajmniej granat.Była blada, ale równocześnie perfekcyjnie opanowana.Rzuciła mu niechętne spojrzenie, jakże wymowne tym razem, i weszła dobiblioteki.Devlin postępował za nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]