[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może, zanadto byli do siebie podobni.Oboje zamknięci w sobie, silni w pra-gnieniach, wytrwali w zamiarach, każde z osobna cieszące się miłością i podziwem rówieśni-ków, skoro tylko znalezli się razem, zachowywali się jak przeciwnicy.Każde z nich zawszecoś budowało jedynie dla siebie, a gdy się spotkali, wzajemnie niszczyli swe prace, nie105współzawodnicząc w dążeniu do jednego celu, lecz zawsze walcząc ze sobą o jakąś wspólnieupragnioną rzecz.Dobrzy i uprzejmi wobec wszystkich, nienawistni i złośliwi byli tylkowzględem siebie wzajem.Dziwny ten stosunek objawił się już w zabawach dziecięcych i wzrastał w miarę postępulat.Pewnego razu, kiedy chłopcy jak zwykle bawili się w wojnę, dzieląc się na obozy i wy-dając sobie bitwy, zapragnęła i ta przekorna, butna dziewczyna stanąć na czele wojska, przytym z taką gwałtownością i tak zaciekle się potykała, że wrogie szeregi zostałyby bez wątpie-nia zmuszone do haniebnej ucieczki, gdyby jej osobisty przeciwnik nie okazał srogiej wa-leczności, tak że w końcu udało mu się rozbroić i wziąć do niewoli swą nieprzyjaciółkę.Na-wet i wtedy broniła się z taką zaciętością, że chłopiec, chcąc ochronić swe oczy, a przy tymjej nie zranić, zerwał jedwabną chustkę z szyi i związał jej ręce na plecach.Nigdy mu tego nie przebaczyła, po kryjomu knuła przeciwko niemu spiski i zasadzki, zaw-sze usiłując mu dokuczyć, aż na koniec rodzice obojga, których już od dawna niepokoiły tedziwaczne skłonności dzieci, porozumieli się ze sobą i postanowili obie te wrogie sobie istotyrozłączyć i wyrzec się swych najmilszych nadziei.Znalazłszy się w nowych warunkach chłopiec od razu zwrócił na siebie uwagę wybitnymizdolnościami do nauk.Jego protektorzy, zresztą po myśli jego własnych zamiłowań, przezna-czyli go do rzemiosła wojennego.Gdziekolwiek się pojawił, wszędzie budził miłość i szacu-nek, ta dzielna natura zdawała się działać jedynie dla dobra i radości innych.Był prawdziwieszczęśliwy, choć jasno nie uświadamiał sobie tego, że zniknął mu sprzed oczu jedyny wróg,jakiego mu sama natura wyznaczyła.Natomiast w dziewczęciu nastąpiła jakaś nagła zmiana usposobienia.W miarę, jak dojrze-wała, jak nabywała wykształcenia, a bardziej jeszcze pod wpływem jakiegoś wewnętrznegouczucia przestawały ją zajmować owe dzikie gry, jakimi się dotychczas zabawiała z chłopca-mi.W istocie czegoś jej brakło, nie widziała nikogo wokół siebie, kto mógłby obudzić jej nie-nawiść, a nie spotkała też człowieka, który by się jej wydał godnym miłości.Pewien młody człowiek, wiekiem starszy nieco od jej dawnego, nienawistnego sąsiada,dobrze urodzony, majętny i mający znaczenie, rozrywany przez towarzystwo, ulubieniec ko-biet, skierował ku niej całe swe uczucie.Po raz pierwszy w życiu spotkała mężczyznę, którystarał się o nią jak przyjaciel, wielbiciel, jak sługa.Schlebiało jej to bardzo, że wyróżnił jąspośród wielu panien, starszych, bardziej ukształconych, błyszczących w świecie, o więk-szych powabach.Nieustanne względy, jakimi ją darzył, i to bez wszelkiego natręctwa, wierna obrona wrozmaitych, nieprzyjemnych dla niej przypadkach, jego poważne zamiary, służby, jakieprzedkładał rodzicom, starając się o jej rękę ze spokojem i cierpliwą nadzieją, ponieważ byłajeszcze bardzo młoda, wszystko to zjednało mu ją całkowicie.Dodajmy do tego nawyknieniei to, że ich wzajemny stosunek nie był w świecie tajemnicą.Tak często zwano ją narzeczoną,że w końcu sama nią się poczuła.Dlatego też, kiedy już wymienili pierścionki z tym człowie-kiem, który od tak dawna uchodził za jej przyszłego męża, ani ona sama, ani nikt inny niepomyślał, że potrzebny tu był jeszcze czas próby.Zaręczyny nie przyśpieszyły w niczym spokojnego biegu, jaki ta sprawa od początkuprzybrała.Oboje pragnęli, aby wszystko tak samo toczyło się dalej, cieszyli się, że mogąwzajem ze sobą przebywać, chcieli rozkoszować się jeszcze tym pięknym okresem nibyprzedwiośniem czekającego ich w przyszłości pełnego powagi życia.Tymczasem ów oddalony towarzysz lat dziecinnych, uzyskawszy wszechstronne wy-kształcenie, osiągnął wysoki, acz w pełni zasłużony stopień w swej karierze życiowej, i terazprzybywał spędzić urlop na łonie rodziny.Było więc zupełnie naturalne, niemniej jednak dosyć niezwykłe, gdy znów spotkał swąpiękną sąsiadkę.W ostatnich czasach pielęgnowała ona w sobie tylko przyjazne, rodzinne106uczucia narzeczonej, pogodzona wewnętrznie ze wszystkim, co ją otaczało.Uważała się zaszczęśliwą, w istocie była nią nawet w pewnej mierze.Nagle, po raz pierwszy od długiegoczasu, znów ją coś wytrąciło z równowagi.Nie, to nie była nienawiść, tej już nie mogła od-czuwać, przeciwnie, owa dawna wrogość, która właściwie była jakimś bezwiednym uznaniemwewnętrznej wartości przeciwnika, przeobraziła się teraz w radosny podziw, w życzliwą chęćrozmowy, w szukanie miłych wspomnień, spotkań na wpół umyślnych, na wpół mimowol-nych.Rzecz oczywista, nie było to bynajmniej jednostronne.Długa rozłąka uprawniała dodługich rozmów.Nawet dawne, dziecinne głupstwa posłużyły im teraz do żartobliwychwspomnień, i wyglądało tak, jak by chcieli ową minioną, drażniącą nienawiść wynagrodzićsobie wzajem przyjacielskim, serdecznym obejściem, zaś owo dawne gniewne lekceważenieprzekształcić teraz we wzajemne, jawne uznanie.Młody człowiek okazywał we wszystkim wiele taktu i rozsądnego umiaru.Jego stanowi-sko, stosunki, jego dążenia i ambicje tak bardzo go absorbowały, że uprzejmość pięknej na-rzeczonej przyjmował jako wdzięczny w życiu przypadek, nie myśląc zgoła o niej w jakim-kolwiek odniesieniu do siebie ani też nie zazdroszcząc jej narzeczonemu, z którym zresztąpozostawał w najlepszych stosunkach.Inaczej panna.Nagle jej się wydało, że ocknęła się z jakiegoś snu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]