[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gorącz​kowo zasta​na​wia​łam się, jakich słów użyć, by wie​działa,że mi na niej zależy.I że żałuję, iż nie udało mi się oca​lić jej przed Pro​gra​mem.Z roz​my​ślań wyrwał mnie głos sio​stry Kell.– Slo​ane?Zer​k​nę​łam przez ramię.Pie​lę​gniarka stała w progu, przy​glą​da​jąc mi się podejrz​-li​wie.Gdy kolejny raz zawo​łała mnie po imie​niu, przy​zy​wa​jąc niczym roz​do​ka​zy​-wane dziecko, zro​zu​mia​łam, że moje spo​tka​nie z przy​ja​ciółką dobie​gło końca.– Poroz​ma​wiamy nie​długo – obie​ca​łam, sta​ra​jąc się, by ton mojego głosu poka​-zał jej, że nie mogę się już docze​kać tej chwili.Lacey posłała mi jesz​cze jedno obo​-jętne spoj​rze​nie, po czym sku​piła wzrok na dzie​dzińcu za oknem.Z cięż​kim ser​cem ruszy​łam w stronę sio​stry Kell.Jej oskar​ży​ciel​skie spoj​rze​nie spra​wiło, że zaczę​łam się wier​cić nie​spo​koj​nie i nie​skład​nie tłu​ma​czyć:– Kiedy się obu​dzi​łam, nie wie​dzia​łam, dokąd pójść.A pani nie było przy moimłóżku.Pie​lę​gniarka chwy​ciła mnie za ramię i szybko wypro​wa​dziła z pocze​kalni.– Asa powi​nien był cię zwią​zać.Slo​ane, nie jesteś jesz​cze gotowa na kon​taktz innymi pacjen​tami.Sta​no​wisz dla nich zagro​że​nie.Gdy ruszy​ły​śmy w kie​runku sali, w któ​rej mnie wię​ziono, przy​sta​nę​łam nagle i czu​jąc buzu​jący we mnie gniew, spy​ta​łam wyzy​wa​jąco:– Ma pani zamiar mnie zwią​zać? Cie​kawe dla​czego, skoro sta​ram się z wamiwspół​pra​co​wać.– Złotko – ode​zwała się pie​lę​gniarka pro​tek​cjo​nal​nym tonem – to prawda, ale niejesteś jesz​cze na tyle zdrowa, by prze​by​wać z innymi pacjen​tami.Wciąż jesteś poważ​nie chora.Mogła​byś wywo​łać nowy wybuch epi​de​mii w ośrodku.Zacze​kaj jesz​cze tydzień.Zoba​czysz, jak szybko minie ten czas.Wie​dzia​łam, że za tydzień będę już po lobo​to​mii.Sio​stra Kell zresztą też musiałato wie​dzieć, a jed​nak zacho​wy​wała się tak, jakby ocze​ki​wała, że będę jej wdzięczna.Nagle runęły wszyst​kie pozory zaży​ło​ści, jakie pró​bo​wała mię​dzy nami zbu​do​wać.Zaci​snę​łam zęby i bez słowa dałam się zapro​wa​dzić do sali.– Zosta​wi​łam ci w pokoju śnia​da​nie – poin​for​mo​wała pie​lę​gniarka.– Pomy​śla​-łam, że wola​ła​byś je zjeść u sie​bie.Pod drzwiami sali zatrzy​mała się i puściła mnie przo​dem.Przy łóżku zoba​czy​-łam wózek, a na nim meta​lową tacę z jedze​niem.Jedze​nie przy​kryto pla​sti​ko​wymimisecz​kami, żeby nie wysty​gło.Powró​ciły do mnie ostrze​że​nia Lacey, któ​rych kie​-dyś mi udzie​liła, twier​dziła, że obsługa Pro​gramu dodaje do jedze​nia środki uspo​-ka​ja​jące.W tej chwili byłam jed​nak bar​dzo głodna.Prawdę mówiąc, umie​ra​łam z głodu.Czy aby wchło​nąć por​cję skład​ni​ków odżyw​czych, powin​nam ryzy​ko​waćprzy​ję​cie z nimi nie​wiel​kiej dawki leków?Weszłam powoli do pokoju i zbli​ży​łam się wózka z jedze​niem, gdy nagle zamoimi ple​cami roz​legł się trzask zamy​ka​nych drzwi.Po chwili usły​sza​łam chro​botprze​krę​ca​nego w zamku klu​cza.Pod​bie​głam do drzwi i zaczę​łam szar​pać za klamkę.Na próżno.Sio​stra Kell zamknęła mnie na klucz.Omio​tłam wzro​kiem pokójw poszu​ki​wa​niu narzę​dzia, które mogłoby posłu​żyć za wytrych.Oczy​wi​ście nic takiego nie zna​la​złam.Pla​sti​kowa łyżka, którą podano mi wraz ze śnia​da​niem, byłanaj​ostrzej​szym narzę​dziem, jakie się tu znaj​do​wało.Poko​nana usia​dłam na brzegułóżka i unio​słam pokrywkę znad tale​rza.Pod spodem zna​la​złam nale​śniki z wyry​-so​wa​nymi syro​pem zado​wo​lo​nymi buź​kami.Przy​pa​try​wa​łam się im przez dłuż​szą chwilę.Te uśmieszki w mojej obec​nej sytu​-acji wyda​wały się zupeł​nie absur​dalne.Zrzu​ci​łam tacę z jedze​niem na pod​łogę.Naczy​nia z gło​śnym brzę​kiem wylą​do​wały na posadzce, a ja zwi​nę​łam się w kłę​beki utkwi​łam spoj​rze​nie w oknie.* * *Mijały godziny, a dok​tor Bec​kett nie wzy​wał mnie na wizytę.Czas pły​nął tak wolno, że zaczę​łam popa​dać w psy​chozę.Bez końca wpa​try​wa​łam się w drzwi, stu​-diu​jąc zawiłe rysunki sło​jów drewna i mru​cząc pod nosem różne melo​die.Po pew​-nym cza​sie zaczę​łam się zasta​na​wiać, czy kie​dy​kol​wiek ktoś jesz​cze do mnie zaj​rzy.Czy może drzwi otwo​rzą się dopiero wtedy, gdy będą chcieli mnie zabrać na salę ope​ra​cyjną.Około połu​dnia wró​ciła jed​nak sio​stra Kell, przy​no​sząc mi dru​gie śnia​da​nie.Jak tylko weszła do pokoju, pod​bie​głam do niej i zaczę​łam bła​gać, by mnie wypu​ściła.Oba​wia​łam się, że osza​leję, jeśli dalej będą mnie trzy​mać pod klu​czem.Schy​la​jąc się nad tacą z jedze​niem leżącą na pod​ło​dze, pie​lę​gniarka posłała mi szyb​kie spoj​-rze​nie.– Przy​kro mi, Slo​ane, ale na razie nie możesz wyjść.Jej słowa ozna​czały speł​nie​nie moich obaw, lecz Kell była już pochło​nięta ście​-ra​niem soku, który roz​lał się na posadzkę i tam zasechł.– Co w takim razie mam robić przez cały dzień? – zawo​ła​łam.– Czy to izo​latka?Sio​stra Kell wes​tchnęła ciężko, pro​stu​jąc się i obrzu​ca​jąc mnie zmę​czo​nym spoj​-rze​niem.– Dok​tor Bec​kett musiał wyje​chać i nie będzie go przez całe popo​łu​dnie.Przyj​-mie cię zaraz po powro​cie.Zaży​czył sobie, byś do tego czasu nie wycho​dziła z pokoju i nie pako​wała się w kło​poty.Nie przej​muj się tak wszyst​kim, to nie ma sensu.A teraz skup się na jedze​niu.Zer​k​nę​łam na przy​nie​sioną kanapkę i ze zdzi​wie​niem stwier​dzi​łam, że wygląda nad​zwy​czaj ape​tycz​nie.Jakoś nie mogłam sobie przy​po​mnieć, kiedy ostatni raz mia​łam coś w ustach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •