[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nauczyły się bacznie obserwowaćwykrzywioną twarz koleżanki, słuchać jej okrzyków i patrzeć na płynące łzy, ale nie ulegać słabości.Odwracały głowy w bok.Nigdy jedna drugiej nie zawiodła.Podczas wyjątkowych dni - wieczorów premierowych, dorocznych pikników, ZwiętaDziękczynienia - uczennice mogły spotkać się z bliskimi i znajomymi.Za każdym razem przy-najmniej do kilku dziewcząt nikt nie przyjeżdżał, ale Ellen była jedyną dziewczynką, która nie miałagości nigdy.Mam tylko mamę, która ciężko pracuje, podróżuje, wykłada i wyjeżdża za ocean -wyjaśniała tym, którzy o to pytali.Dla kontrastu matka Ziggy, Lucy, sprawiała wrażenie, jakby żyła tylko dla córki.Darzyła jąogromnym uczuciem.Ellen przypomniała sobie, że matka Ziggy przyjeżdżała do szkoły przy każdejokazji, przywożąc futra, jedwabne szaliki i naręcza paczek.Jej ruchom towarzyszy! szelest papieru,cieniuchnych warstw, które spowijały delikatne jak mgła bluzeczki, suknie wieczorowe i bieliznę.Niemające końca prezenty, które trzeba było wypakować na wąskie łóżka zakonne.- Za kogo ona nas uważa? - mawiała Ziggy, nieco poirytowana, wrzucając prezenty w głąb szafy, zarówne rządki poskładanych czarno-białych części garderoby.134 Z okazji urodzin - zarówno Ellen, jak i Ziggy - Lucy udawało się uzyskać od dyrektorki zgodę nawyprawę z dziewczynkami do restauracji.- Dzisiaj możecie jeść, co chcecie - mawiała, zadowolona z roli żywicielki.- Nie zaglądajcie dojadłospisu, po prostu powiedzcie kelnerowi, na co macie ochotę.Kelner stał z długopisem zawieszonym nad kartką i przyjmował dziwne zamówienia, o którychpoczątkowo szef kuchni w ogóle nie chciał słyszeć.Potem potrząsał głową i przystępował do dzieła.Kierownik sali podwajał rachunek, Lucy dodawała do tego suty napiwek i wszyscy byli szczęśliwi.Lucy czuła się odpowiedzialna za Ellen, zwłaszcza że przyjaciółka córki miała chyba tylkobogatego, ekscentrycznego wuja, który nie widział świata poza kotami.Przysyłał dziewczynce dziwneprezenty - śmieszne stare apaszki i broszki, które Ellen podobno się podobały.Lucy była tymwzruszona, ale wiedziała, że miejsce matki jest puste.- Mów do mnie  Lucy" - powiedziała zaraz na początku.- I uważaj mnie za swoją.hmm.sama niewiem.Nagle zabrakło jej pewności siebie i ich wzajemna relacja nigdy nie zyskała nazwy.- Obie będziecie wielkimi tancerkami - często powtarzała ze znaczącym uśmiechem.- Mojedziewczynki.Pierwsze prawdziwe amerykańskie baleriny.Podobno ktoś powiedział kiedyś, że ona sama powinna była zostać profesjonalną tancerką.Gdy otym opowiadała, w jej oczach pojawiał się smutek, bo nigdy nie dano jej takiej szansy.Ziggy i Ellenuśmiechały się do Lucy, zdając sobie sprawę, że i tak uzna wszystkie sukcesy córki za własne i niebędzie zawiedziona.Potem nagle Ziggy zaczęły boleć palce u nóg.Nie był to zwykły ból spowodowany napięciemmięśni podczas tańca ani siniakami, ale prawdziwe cierpienie, którego nie mogła znieść.135 - Musisz powiedzieć dyrektorce - oznajmiła w końcu Ellen, gdy Ziggy patrzyła prosto przed siebie,a łzy napływały jej do oczu.Dyrektorka wybrała się osobiście z Ziggy na wizytę do jednego z najlepszych chirurgów ortopedóww Nowym Jorku.Lekarz zrobił zdjęcia rentgenowskie i oznajmił bez ogródek, że jeśli dziewczynkanie przestanie tańczyć, do końca życia będzie kuleć.Wyjaśnił również, że nic nie da się zrobić.Problem polegał na tym, że jej duże palce u nóg były nieproporcjonalnie długie w porównaniu zsąsiednimi.W związku z tym - wyjaśnił, wskazując długopisem odpowiednie miejsca na zdjęciach, bypotwierdzić swoje słowa -duże palce są zbyt przeciążone podczas tańczenia en pointę.Stawy tego niewytrzymują.Prawdę mówiąc, są już silnie zniekształcone - orzekł - i dziewczynka na pewno musiałabardzo się nacierpieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •