[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieśmiertelność od tak dawna stanowi integralną część mojej oso-by.Nie wiem, kim bym się bez niej stał.Kiedy człowiek, którego przedsobą widzisz, zniknie, nie wiadomo, kto zjawi się na jego miejsce.Bę-dziesz mnie nadal kochać? Czy ja sam będę lubił siebie? Wolę niesprawdzać.Cała się wzdrygam, ale on i tak mnie nie widzi.Wiedziałam, że sięobawia takiej wielkiej zmiany, ale do głowy mi nie przyszło, że może siębać utraty mnie, kiedy zostanie pozbawiony nieśmiertelności ciała.- Naprawdę uważasz, że przestanę cię kochać? - udaje mi się wkońcu wykrztusić.- Według ciebie w chwili, kiedy zjesz owoc, wszyst-kie twoje talenty, doświadczenia, przekonania, czyli to, co sprawia, żejesteś takim fantastycznym człowiekiem, znikną i staniesz się pustą,wypraną ze wszystkiego skorupą, której nie sposób kochać? Damen, dajspokój, czy naprawdę myślisz, że kocham cię, bo jesteś nieśmiertelny?Nie.Kocham cię, bo jesteś s o b ą.- Mówię to wszystko z całym uczu-ciem, jakie w sobie mam, ale to nie wystarcza.- Ever, spójrzmy prawdzie w oczy.Zakochałaś się w człowieku,który włada magią.Luksusowe samochody, tulipany, cała ta tajemnica.podobało ci się to.Dopiero pózniej poznałaś moje prawdziwe oblicze.Ale trudno oddzielić człowieka od magii.W dodatku przypominam so-bie, że nie byłaś zachwycona moją, jak to nazwałaś, fazą mnicha.Trudno odmówić mu racji, ale się nie poddaję.- To prawda, straciłam głowę dla magicznej wersji ciebie.Ale tobyło zakochanie, nie miłość.Dopiero po jakimś czasie poznałam twojeserce i duszę.Wtedy zrozumiałam, jakim jesteś wspaniałym człowiekiem,i zauroczenie przeistoczyło się w miłość.Zgoda, może i nie byłam256 zachwycona, kiedy zrezygnowałeś z życiowych przyjemności, ale nieprzestałam cię kochać.Poza tym to właśnie ty mi powiedziałeś, że comożliwe w Summerlandzie, jest możliwe także na ziemi.Zajmuje trochęwięcej czasu, ale jest do zrobienia.Podchodzę kilka kroków i zatrzymuję się w pewnej odległości od je-go pleców.Chciałabym, żeby się do mnie odwrócił, ale czuję, że nie jestna to gotowy.- Wszystko sprowadza się do kilku prawd, które już poznałeś - tłu-maczę łagodnie.- Wiesz, na jakiej zasadzie działa wszechświat.Wiesz,że wszystko jest energią, a myśli mają moc sprawczą.Magia może dzia-łać również tutaj, na ziemi, wystarczy, że nasze intencje będą szczere ijasne.Teraz musimy po prostu zabrać się do wcielenia teorii w życie,cały czas wierząc w to, czego mnie uczyłeś.Trzeba zaufać wszechświa-towi, mnie, tobie.I uwierzyć.Damen, nie masz ochoty zwolnić? Za-trzymać się w jakimś miejscu na trochę dłużej niż parę lat? Naprawdę sięz kimś zaprzyjaznić? I kiedyś może nawet.założyć rodzinę? Rany, nietęsknisz za własną rodziną?Damen wzdycha głęboko.Kilka razy.Potem odwraca się, a na mójwidok jego oczy otwierają się nieprawdopodobnie szeroko.- Jesteś nie z tego świata - szepcze olśniony.- Wyglądasz jak naportrecie.Oczarowanie.Tak go nazwaliśmy, prawda?Przygląda mi się łapczywie, ja natomiast wbijam wzrok w przedmiot,który ukrywał przede mną, kiedy stał odwrócony do okna.Nareszciemogę mu się przyjrzeć.Nagle przed oczyma staje mi ostatnia noc z życia Romano, gdy sie-dział na zarzuconym wymiętą pościelą łóżku i między palcem wskazują-cym a kciukiem trzymał fiolkę z lśniącym zielonym płynem.Podobnie trzyma ją stojący teraz przede mną Damen.Zauważa, że przyglądam się fiolce.Zciskają mocniej w dłoni, a roz-kołysany płyn rozpryskuje się o ścianki i nieomal wychlapuje.257 Wystarczy, że wypijemy zielony płyn, a będziemy mogli być ze sobątak blisko, jak chcemy.Po jednym małym łyczku.Wszystkie nasze problemy od razu znikną.A przynajmniej tak kiedyś myślałam.Teraz wiem, że to nieprawda.Antidotum bez wątpienia zadziała, podczas gdy nie ma żadnej gwa-rancji, że zjadając owoc, osiągniemy wymarzony przeze mnie cel.Cóż,zamierzam jednak zaryzykować.Niestety, widzę, że Damen unosi przed sobą fiolkę i chyba chce wy-pić jej zawartość.Najwyrazniej nie podziela moich nadziei.Mimo wszystko czuję pewne wzburzenie na widok tego zielonegopłynu.Dociera do mnie bowiem, że oto z własnej nieprzymuszonej woliodrzucam coś, o co tak długo walczyłam.Unoszę przed sobą dłonie z kwiatem lotosu.- Widziałam, jak Lotos przechodzi na drugą stronę.Na chwilęprzedtem poprosiła mnie, żebym ci to przekazała.- Patrzę mu w oczy.Damen przygląda mi się uważnie, a w dłoni kołysze fiolkę z antidotum.Nie bierze do ręki kwiatu.- Zawsze uważałem to za legendę - mówi.- Nie miałem pojęcia, żeto prawda.Podchodzę jeszcze bliżej, po drodze mijając stolik z marmurowymblatem, na którym leżą stosy niezwykle cennych, wartych pewnie setkitysięcy dolarów białych kruków.- Drzewo %7łycia! Kto by pomyślał.- Spogląda to na mnie, to nakwiat lotosu, to na fiolkę, którą trzyma w dłoni, i lekko kręci głową zniedowierzaniem.- Niesamowite, że nie tylko je znalazłaś, ale też zebra-łaś tyle owoców, żeby wystarczyło dla nas wszystkich.Ja nie jestem wstanie go przełknąć, ale podziwiam cię za to, czego dokonałaś.W jego oczach dostrzegam co prawda ciepło, ale z całej wypowiedzisłyszę przede wszystkim:  nie jestem w stanie go przełknąć.258 Te słowa dzwięczą mi w uszach.Ból odbiera mi dech, mam wra-żenie, że lada chwila ugną się pode mną kolana.Patrzymy na siebie, a między nami unosi się cisza.Gdybym mo-gła, przedłużyłabym ten moment w nieskończoność, ale mam świa-domość, że nie może trwać wiecznie.Nic nie może trwać wiecznie.Wiem, co trzeba teraz powiedzieć.- A więc to koniec.- Usiłuję zatuszować ogromne cierpienie,ale z mizernym skutkiem.We wzroku Damena wyczytuję wszystko, co mógłby powiedzieć.Wzdycham ciężko, zamykam w dłoni kwiat lotosu i odwracam się,żeby opuścić jego pokój.I jego życie.Dotarliśmy do rozstaju.Nie ma odwrotu.Teraz każde z nas pójdzie swoją drogą.Nagle czuję, że jego dłoń nieomal dotyka mojego ramienia.Damen zatrzymuje mnie i szepcze:- Tak.Zerkam na niego niepewna, na co się zgadza.- Zapytałaś mnie przed chwilą, czy chcę się zakorzenić, odwie-dzić rodzinę, założyć własną.Odpowiedz brzmi: tak, chcę.Próbuję przełknąć ślinę, ale nie mogę.Próbuję coś powiedzieć,ale nie jestem w stanie.Damen obejmuje mnie i przyciąga do siebie.Otwiera dłoń, fiolkaroztrzaskuje się o podłogę, a lśniący zielony płyn rozlewa dookoła.- Ale przede wszystkim chcę być z tobą. ROZDZIAA CZTERDZIESTY TRZECICo prawda się zgodził, ale nadal ma pewne opory.Drży mu ręka, a w jego oczach dostrzegam niepokój.- Popatrz na mnie - mówię.Nabiera głęboko powietrza i robi, o co proszę.- Oto dowód.Przechyla głowę, nie rozumiejąc.- Cały mój strój jest dowodem, że zawsze do ciebie wracam.Co-kolwiek się stanie, nic nas nie rozdzieli.Zawsze odnajdziemy się nawza-jem.Stało się tak, kiedy byłam Adeliną, Evaline, Abigail, Chloe, Fleur,Emalą, Ever.Stanie się tak i w przyszłości.- Uśmiecham się.- Wrócę dociebie niezależnie od wcielenia, jakie przybierze moja dusza.Tak jakzawsze.Damen kiwa głową i patrząc mi w oczy, unosi do ust kubek z kawał-kiem owocu.Ja robię to samo.Ze zdziwieniem stwierdzam, że wcale nie smakuje tak słodko, jak sięspodziewałam, ale prawie nie zauważam goryczy.Połykam owoc z takąrozkoszą, jakby była to najsłodsza ambrozja.Obok Damen przełyka swójkawałek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •