[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To z Sarą było tak odległe od tamtej pełnej determinacjikopulacji na sucho, że zdumiała go możliwość uznania tych dwóch doświadczeń za ten sam akt.Swoje odczucia mógł opisać tylko jako rozkosz i, co niesamowite, Sara wydawała się czuć to samo.Przycisnęła twarz do jego piersi i powiedziała:  Kto by pomyślał?.I szesnastoletni Jamie uznał, żeto było to, ale szesnastoletni Jamie był idiotą.I jak się okazało, był nim też dwudziestodwuletni Jamie.Kiedy mył twarz, dotarło do niego, że powinien sam porozmawiać z Sarą, a niebezkrytycznie przyjmować na wiarę wszystko, co usłyszał od Mike a.Telefon nie załatwiłbysprawy, musiał widzieć jej twarz.Drzwi zostawiła niezamknięte.Pchnął je i wszedł do środka, czując mróz na plecach namyśl, że każdy mógł pchnąć te drzwi i wejść do środka. - Saro?- Sypialnia.Siedziała na parapecie, paląc papierosa, z książką w miękkich okładkach otwartą nakolanach. Wydawała się mała i opuszczona, tak bardzo wyglądała na zmaltretowane i opuszczonedziecko, którym w rzeczywistości była.Pragnął jej dotknąć, być przez nią dotykany, znów poczućciężar jej drobnej ręki na członku.Chciał być dość blisko, znów czuć dym w jej włosach,skosztować potu cieknącego wzdłuż kręgosłupa.Ale jak mógł jej dotknąć, kiedy nawet nieodwróciła się, żeby na niego spojrzeć, kompletnie nie przyjęła do wiadomości jego obecności wpokoju? Oparł się o ścianę, najbliżej niej, jak się odważył.Nadal się nie poruszyła, nie liczącpodniesienia papierosa do ust, zaciągnięcia się, opuszczenia ręki, wypuszczenia dymu.- Nie powinnaś zostawiać otwartych drzwi.- Pewnie nie powinnam.- Wydmuchnęła dym przez okno.- To niebezpieczne.- Pewnie tak.- Każdy mógł wejść.Byłabyś w pułapce.Wzruszyła ramionami.- Jezu, Saro! Chcesz, żeby ktoś ci poderżnął gardło?- Przestań być taką pieprzoną niańką.Po co przyszedłeś? Nigdy w życiu tak bardzo niechciał nikogo uderzyć.Wziął głęboki oddech.- Co się stało wczoraj wieczorem, Saro?- Nie pamiętasz? Musiałeś być bardziej pijany, niż sądziłam.- Wyrzuciła niedopałek za oknoi oboje obserwowali, jak płynie w dół i ląduje na uliczce, zostawiając za sobą ślad dymu.- Podpalisz coś w ten sposób.Powinnaś go najpierw zgasić.- Tak, pewnie powinnam.- Niezbyt wiele myślisz o konsekwencjach swoich czynów, prawda?- Nie myślę o konsekwencjach tego, gdzie wyrzucam niedopałki, fakt.- Musi być miło, kiedy nic ani nikt cię nie obchodzi.Sara milczała przez bardzo długą chwilę.Bez względu na to, jak długo to potrwa, bezwzględu na to, jak bardzo będzie się pocił, trząsł i jakie miał mdłości, Jamie nie zamierzałwychodzić z tego pokoju, dopóki Sara nie stawi mu czoła.Obserwował jej ręce, kiedy zapaliłanastępnego papierosa.Serdelkowate palce małej dziewczynki zakończone schludnymi paznokciamipoważnej młodej kobiety.Nie wytrzymał, oparł rękę na jej ramieniu.- Saro? Proszę.Podniosła na niego wzrok i minę miała przerazliwie smutną. - Przepraszam - rzekła, czubkiem palca dotykając jego podbródka.- Nie wiem, copowiedzieć.Jamie przygotował się na najgorsze.- Było do niczego?- Och, Boże.- Aż tak zle? Byłem taki beznadziejny?Wstała, wciąż dotykając jego brody.Przez sekundę myślał, że go pocałuje.%7łołądek mu sięprzewrócił.Ale nie.- Było cudownie.Ale nie powinno do tego dojść.Będziesz miał dziecko, na litość boską.- Wiem, po prostu.- Cholera, Jamie.- Sara pogładziła go po twarzy.- Jestem taką samolubną krową.Czułamsię, jakby.trudno mi patrzeć na to, co się dzieje w twoim życiu.Musiałam być z tobą, bliskociebie.Nie myślałam o tym, co się stanie potem, po prostu.Możesz mi wybaczyć?- Nie ma czego wybaczać - odparł, czując, jak żółć podchodzi mu do gardła.Na jej twarzy pojawiła się ulga.A może wyczerpanie.- Kocham cię, wiesz o tym?- Jasne.- A Mike? Nie mógł się zmusić, żeby to powiedzieć.Czuł, że go obejmuje, głowętrzymała mu na ramieniu.Pod dłonią miał jej kręgosłup.Jak mógłby ją zapytać, czy.uch, niechciał nawet o tym myśleć.Ale wiedział, że nie zdoła myśleć o niczym innym, dopóki się nieupewni.- Saro? Ee, widziałem dzisiaj Mike a i powiedział.- Mike.O rany.- Mocniej objęła Jamiego.- Będzie tu niedługo.- Saro, nie, proszę, powiedz mi, że nie.- Jeszcze nie.- Ale.Sara uwolniła się z jego objęć.- Jamie, nie.Nie mógł tego znieść.Nie mógł tego, kurwa, znieść.Zaczął płakać, wiedział, że to jąwkurzyło, ale.Boże, nie mógł tego znieść.Kurwa.- Idz do domu, Jamie.- Saro, jak możesz.- Idz do domu.8Ostatnie miesiące roku zawsze były dla Sary pracowite.Końcowe prace do oddania,egzaminy wymagające przygotowań i obecności i jak najwięcej nadgodzin w knajpie ze stekami. Jedyne odprężenie stanowił seks z Mikiem, który zjawiał się u niej w domu co kilka nocy, czy goprosiła, czy nie.Nie narzekała, pasował jej.Nie miała czasu ani energii na podrywanie facetów.Mike zjawiał się, zaspokajał ją i znikał.Idealny mężczyzna na ten okres.Jamie natomiast sprawiał wrażenie zdeterminowanego, żeby ukarać ją za wielki błąd, jakipopełniła, pieprząc się z nim.Rozmawiał z nią tylko wtedy, kiedy zadzwoniła, i nawet wówczaspozostawał zimny i daleki.Jeśli widywali się w towarzystwie innych, był dawnym przyjacielskimsobą, ale w chwili gdy zostawali sami, znajdował pretekst, żeby wyjść.Kiedy o tym myślała, czułanieznośny smutek z powodu bólu, który mu sprawiła, i tego, że wydawał się zdecydowanywymierzyć za to karę ich przyjazni.Na szczęście miała niewiele czasu na myślenie, więc ból,chociaż szarpiący wnętrzności, był rzadki i przelotny.W Boże Narodzenie poszła po pracy do Klubu Ligowego, żeby znalezć sobie jakiegośmłodego ogiera do ujeżdżenia, ale zaczęła rozmawiać z bramkarzem imieniem Bob, który przyznałsię jej, że zgłosił się na ochotnika do pracy przez święta, bo to lepsze niż siedzenie samotnie.Saręprzygniotło zrozumienie i obrzydzenie dla samej siebie.Całą noc spędziła, rozmawiając z nim przydrzwiach, ignorując szpecący trądzik, który pokrywał mu twarz i grubą szyję.Kiedy o trzeciej wświąteczny poranek skończył pracę, Sara zrobiła mu loda na przednim siedzeniu jego samochodu, aon się rozpłakał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •