[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś sobie nawzajem pokazywały na zboczu. Najpierw my strzelamy.Potem Adams strąca ich stamtąd kamieniami.Nie mogłem dla ciebierozbroić żadnego z naszych towarzyszy. dodał korpuśny, zerkając na niego.Napięli kusze, Tatar odłożył swoją na podorędziu i zmierzył z samopału.Pocisk świsnął oskałę powyżej Czarnych, a rykoszet trafił jednego z nich w plecy.Bełt Barbera dosięgnął ramieniatego samego stwora.Oba jednocześnie spojrzały w górę, a wtedy zdrowy busierec został trafionyw policzek bełtem Tatara.Adams rozpoczął kanonadę serią głazików, by umożliwić przeładowaniebroni.Drugiemu strzałowi Tatara odpowiedział potworny wrzask busierca, któremu kula rozorałaudo.Znowu Barber palnął ze swojej kuszy.Mimo kalectwa potrafił niezwykle szybko ładować broń.Zaraz poleciały dwie niecelne strzały obu busierców, dla których legioniści byli poza zasięgiem.Pokrótkiej naradzie oba Czarne opuściły pozycję nie do obrony.Szybkimi susami zaczęły zbiegać corazbardziej przepaścistą grzędą.Zcigały ich kamienie Adamsa.Pozostali żołnierze oszczędzaliamunicję.Znacznie niżej cynobrowy busierec o motylich skrzydłach zatrzymał się na skalnym występie iwtedy strzał z dołu zdruzgotał mu kolano.Przechylił się do przepaści i osunął.Nie było tam aż takstromo, by poleciał, jednak zsuwał się coraz szybciej, wybijając się na występach.Dolinę wypełniłjego bolesny wrzask, który nagle ucichł, i już tylko bezwładne ciało stukało o skały.Razem ztowarzyszącą mu małą lawinką kamienną zniknął gdzieś w dole nad zerwami skalnymi dolinki.Drugi w tym czasie zbiegł do sąsiedniego żlebu i, mimo pocisku wbitego w twarz, żwawopognał po piargu do góry.Tatar zarządził odwrót.Schodzili już z grzędy na piarg, kiedy zabłąkana strzała trafiła dowódcęw łydkę.Barber dostrzegł w koronie skał napastnika i już z piargu posłał w jego stronę pocisk,ale bezskutecznie.Różnica wysokości dała tamtemu wystarczającą przewagę, lecz ogień legionisty gospłoszył i busierec się wycofał. Cholera, tak przegapić trzeciego!  zżymał się korpuśny, kiedy Adams sztyletem rozszerzałranę, żeby wydobyć zaopatrzony w zadziory grot strzały.Przynajmniej ominęła ważniejsze naczyniakrwionośne.Z rany leniwie sączyła się ciemna krew. Adams zaszył ranę i zawinął bandażem.Ostrożnie pod ramię sprowadził dowódcę po piargu.Byli już na dole, gdy z sąsiedniej grzędy poleciały kamienie.Trzeci busierec nie rezygnował. Tego nie wygarniemy  burknął Tatar. Za tym żebrem jest podobny piarżysty żleb? Stary skinął głową. Spróbuję go stamtąd ściągnąć, ale muszę dostać broń palną  powiedział Adams.Zeszli do dolnego stanowiska.Hjalmir odżył, już przechwalał się znakomitym strzałem. Przeleciał koło nas jak bełt z kuszy  rechotał. Trzeba się wspiąć po trzeciego busierca.Krawiec, bierzcie Barbera i Krippela  powiedziałTatar. Napędzcie go na nas, jak tamte. Tak jest.Nikt nie zaprotestował, że niewolnik dowodzi wypadem.Adams poprowadził do trawersu, apotem w poprzek kolejnego żebra, po nieprzyjemnych, wąskich upłazkach i śliskiej skale.Wspinaczka samym żebrem okazała się wygodniejsza niż mozolne podchodzenie ruchomym piargiem.Udało się wspiąć bardzo wysoko, w bezpośredni rejon grani, niemal pod kulminację grzędy.Wszyscy trzej rozglądali się bacznie, jednak zwiadowcy przeciwnika jakby zapadli się pod ziemię. Muszą mieć kolebę , pomyślał Adams. Podpatrują naszą inżynierię.Wtedy z góry poleciały kamienie.Z samej kulminacji.Należało uważnie obserwować, jakkolejny pocisk odbija się od skały i na samym końcu uskoczyć.Aatwe to nie było, ale przynajmniejtutaj kruszyzny nie było dość, żeby zrobiła lawinkę.Kanonada nie chciała się skończyć.WreszcieAdams wskazał zejście z ostrza grzędy.Tam przynajmniej kamienie nie zagrażały, chociaż wilgotnąskałę porastały jakieś śliskie mchy.Zaraz też pojawiły się możliwości wspinaczki.Adams chciałzaskoczyć przeciwnika i znowu zajść go od tyłu.Hjalmir głośno pokrzykiwał z dołu. Znowubłaznuje , pomyślał Adams.W tym terenie Krippel zostawał z tyłu, Barber darł o dwa metry za Adamsem, błyskającbiałkami oczu.Na kulminacji grzędy uderzył w nich bardzo mocny wicher, wiejący ku grani.Niezastali tam nikogo.Szybko rozejrzeli się w terenie.Z dołu Hjalmir ręką pokazywał im, że majązejść.Adams sprowadził więc drużynę żółtym piargiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •