[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No tak, trzeba wpaść do sklepu.Tasympatyczna młoda dama nie mogła wiedzieć, że Adam nie pija kawy bez mleka.- Dzień dobry pani! - Adam przywitał się zaraz po przestąpieniu progu sklepu.- Witam ponownie, panie poruczniku - odpowiedziała sprzedawczyni z czarującymuśmiechem. - Poruczniku? Skąd pomysł, że mam cokolwiek wspólnego z wojskiem? - spytałAdam, nie kryjąc zdumienia.- Panie poruczniku, tu mieszkają głównie emeryci.Proszę mi wierzyć, że wiedząwięcej niż CIA, FBI i wszystkie służby wywiadowcze razem wzięte.Komu mają sięwygadać, jeśli nie swojej sklepowej?- Niech mnie diabli! Poważnie? - Polska zaskakiwała przybysza coraz bardziej.- Iczego jeszcze się pani o mnie dowiedziała?- Niewiele.Podobno przyjechał pan ze Stanów i nazywa się Adam Gawlik.Gdyby szczęki ze zdziwienia mogły opadać do ziemi, Adam wiódłby resztę życia,wciąż potykając się o własną.Ekspedientka patrzyła na niego szczerze ubawiona.- Widzę, że nie muszę mówić, co przyszedłem kupić, bo to pani pewnie też już wie.Roześmiała się głośno, odrzucając głowę do tyłu.- Nie, nie! Nasi emeryci w myślach jeszcze nie potrafią czytać, choć pewnie i nad tymusilnie pracują.Adam zastanawiał się, dlaczego ta dziewczyna pracuje w sklepie.Z jej zachowania isposobu wysławiania się można było odczytać raczej nieprzeciętną inteligencję.- No, ale jeśli pani już tyle o mnie wie, to chyba wypada, bym i ja się o pani czegośdowiedział.- Nazywam się Ewa Wojcieszak - odważnie wyciągnęła rękę przez ladę.Mężczyzna uniósł do twarzy jej delikatną dłoń i musnął skórę ustami.- Naprawdę bardzo mi miło panią poznać.- Hm.Rzadko już dzisiaj spotyka się mężczyzn całujących kobietę w rękę.- Bo ja, wie pani, jestem człowiekiem starej daty.Z Mieczysławem Foggiemchodziliśmy do jednej klasy.- To niezle się pan trzyma, jak na swój wiek - odpowiedziała celnie, nie przestając sięuśmiechać.- No właśnie, też to ostatnio zauważyłem.Ale my tu gadu-gadu, a ja potrzebuję mlekado kawy.- Już podaję.- Ewa Wojcieszak sięgnęła do lodówki i postawiła małe pudełeczko naladzie.- Czy coś jeszcze?- Nie, na dzisiaj już dziękuję.Wczoraj zaszalałem, a nie chciałbym pani rozpuszczać.Do widzenia!*Następnego dnia rano pułkownik wezwał do siebie kapitana Zwierzchowskiego. Bardzo był ciekaw jego opinii o Gawliku.Miał nadzieję, że urażona duma młodego oficeranie będzie stanowiła przeszkody do współpracy z porucznikiem, na którą szczerze liczył.- Proszę usiąść, kapitanie.Co pan sądzi o poruczniku? Tak na gorąco.Wskazał podwładnemu krzesło przy stole konferencyjnym.- Muszę przyznać, że to, co on wyprawiał wczoraj w lesie.- kapitan zawiesił namoment głos.- Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.- Czyli przyda się w jednostce?- Z całą pewnością.- W tym momencie do gabinetu pułkownika wszedł Gawlik.- Dzień dobry panom.- Zapraszam, poruczniku.- Pytlak wskazał Adamowi krzesło naprzeciwko kapitana.-Dzisiaj popracujecie panowie razem.Myślę, że porucznik musi wdrożyć się w życiejednostki.Co pan ma dzisiaj w planach, kapitanie?- Praktyczna walka wręcz.Tak jak uczą u Rangersów.- Bardzo dobrze.Porucznik będzie panu pomagał.Poruczniku, kapitan pokaże panu coi jak.Do zajęć, panowie!Zwierzchowski natychmiast dostrzegł swoją szansę na zrehabilitowanie się po wpadcew lesie.Pierwszy dan w karate kyokushinkai i umiejętności przywiezione ze szkolenia wStanach sprawiały, że niewielu mogło się z nim równać w bezpośredniej konfrontacji.Mężczyzni wyszli z gabinetu pułkownika.- W Riazaniu uczyli sztuk walki? - w drodze do sali gimnastycznej kapitan zagadnąłGawlika.- Niewiele.Werbowali głównie wyczynowców.- To gdzie pan się szkolił?- W sumie amatorsko.W podstawówce miałem nauczyciela od polskiego.Trochę sięna tym znał i próbował mnie czegoś nauczyć.Zwierzchowski rzucił mu podejrzliwe spojrzenie.Weszli do sali ćwiczeń.*- Każdy z was ma wysoki stopień w judo, aikido czy karate - kapitan zwrócił się dogrupy komandosów uczestniczących w treningu.- Wcześniej czy pózniej przekonacie się, żeto za mało.Na pewno kiedyś przyjdzie wam zmierzyć się z kimś, kto posiadł umiejętnościpodobne waszym.Pewne przygotowanie praktyczne, jak choćby izraelski system Krav-Maga,może okazać się nieocenione, a nawet ratujące życie.W dzisiejszym treningu bierze udziałporucznik Gawlik.Pomoże mi on na początek pokazać, o czym mówię.Poruczniku, zapraszam do tańca.Zwierzchowski pochylił się lekko do przodu, uniósł ręce i charakterystycznym ruchempalców zachęcił Gawlika do podejścia bliżej.Ten złożył ręce jak do modlitwy, spuścił lekkogłowę i zrobił niewielki krok w kierunku przeciwnika.Następnie wyprowadził błyskawicznycios, przy którym atak mangusty na kobrę mógłby się wydawać nadzwyczaj ślamazarny.Obserwatorom wydawało się, że czubki jego palców jedynie musnęły nasadę szyi kapitana,ten jednak zwalił się na ziemię niczym rażony piorunem.Oficer zerwał się na równe nogi inatychmiast wyprowadził piorunujące kopnięcie na głowę Adama.Ten wyłapał je złatwością, po czym podciął Zwierzchowskiego, który ponownie wylądował na plecach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •