[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na patelni dobrze rozgrzej smalec, wykładaj ciasto i smaż placki naciemnobrązowy kolor z obu stron.RS 162Rozdział dwudziesty dziewiątyNowy Jork, 2004Wczorajszego wieczoru nieomal spowodowałam pożar, smażąc plackiZwiętej Brygidy.To bardzo niebezpieczne połączenie: na patelni rozgrzany,pryskający na wszystkie strony tłuszcz, przy kuchence zaś kobieta będąca naskraju załamania nerwowego.Tyle że w stanie, w jakim się znalazłam,stanowiłam zagrożenie nawet gotując głupią wodę na herbatę, a czym jakczym, ale herbatą raczej nie miałam szans przebłagać Dana.Oczywiście zabierając się do pracy, wmawiałam sobie, że wypróbowujękolejny Babciny przepis, który może mi dopomóc w karierze, lecz w głębiduszy liczyłam, że zapach smażących się placków wywabi Dana z sypialni.Dotychczas ilekroć zasiedziałam się w kuchni do pózna, zbiegał na parter wsamych bokserkach, kiedy poczuł coś smakowitego, i niczym niesfornychłopiec łapał to coś jeszcze gorące i wpychał sobie do ust.Jak każdyuważał, że stoję przy garach dla jego przyjemności, co wcześniej zawszeniezmiernie mnie irytowało.Aż do teraz, kiedy pojawiła się grozba, że mójmałżonek porzuci mnie po zaledwie ośmiu miesiącach pożycia.Cała sytuacja przypomniała mi o pewnym wydarzeniu.Gdy jeszczemieszkałam na Manhattanie, wracając pózno do domu znalazłam na ulicyzabłąkanego kociaka.W apartamentowcu nie wolno było trzymać zwierząt,toteż powiadomiłam odpowiednie służby.Przyjechali i zabrali  jak sięokazało  młodą kotkę, obiecując się nią dobrze zaopiekować.Choćpostąpiłam tak, jak należało, stosując się do przepisów, a równocześniezapewniając zwierzakowi dach nad głową i pełną miseczkę, miesiącami czu-łam się winna.Aż w końcu zrozumiałam, że to nie poczucie winy mniedręczy, ale zwykła samotność.Miałam okazję dzielić z kimś życie i jązaprzepaściłam  z głupoty, ze strachu, z wygody.Och, wiem, że nie można porównywać męża z kotem, ale dlaczego w obuwypadkach zdaję się iść po rozum do głowy, gdy jest już za pózno? Alboprawie za pózno.Wiem, że zależy mi na małżeństwie z Danem  paradoksalniezrozumiałam to także dzięki Ronanowi.Dreszczyk podniecenia, krew żywiejkrążąca w żyłach, gęsia skórka i takie tam to fajna sprawa, ale chyba jednaknie dla mnie.Przeżyłam to wiele razy i co? Każdy tego typu związek byłkrótkotrwały i w ostatecznym rozrachunku niewiele wart, choć nie da sięukryć, że szalenie emocjonujący.Namiętność rzucała mi się na mózg,RS 163wywoływała przyjemne uczucie euforii, które brałam za miłość.Atymczasem to był tylko seks.Tak to już bywa, że nasze zwierzęce instynktypotrafią nas zwieść, udając coś więcej, ale w istocie rzecz sprowadza się dohormonów, wymiany płynów fizjologicznych i  gdy coś pójdzie nie tak przedłużenia gatunku.Czy to nie żałosne, że zrozumiałam to wszystko dopiero w wiekutrzydziestu ośmiu lat? Dlaczego nikt wcześniej nie uświadomił mi, że bara-bara zda się psu na budę, jeśli brak uczucia? (I odwrotnie też, rzecz jasna.) Amoże ktoś tam, na górze, zwyczajnie się na mnie uwziął? Podsunął mi Dana uczciwego, wiernego, godnego zaufania Dana, przy którym po razpierwszy w życiu czułam się naprawdę dobrze, przed którym nie musiałamudawać, bo akceptował mnie taką, jaką byłam, który sprawił, że byłam.szczęśliwa.A kiedy zaczęłam się do niego przyzwyczajać i jego rodzina nie była mijuż straszna, zabrał mi go sprzed nosa, ot tak.Czy może raczej pozwolił,bym zachowała się jak kompletna idiotka.Tamtej nocy nie poszłam na górę do sypialni.Długo gotowałam, a potempo prostu położyłam się na kanapie w salonie, nie licząc, że w ogóle zmrużęoczy.Musiałam jednak przysnąć, gdyż obudziłam się, kiedy było już jasno, aw kuchni urzędował Dan.Mimo że wielki z niego chłop, zazwyczaj poruszasię z gracją; tym razem wszakże miotał się od szafki do szafki, trzaskałdrzwiczkami i ostentacyjnie przygotowywał sobie śniadanie  na ciepło,chociaż nie podejrzewam, żeby naprawdę miał apetyt.Poza tym nie potrafizrobić nic poza jajecznicą, no i nie ma pojęcia, gdzie się co znajduje w było nie było  mojej kuchni.Na widok tego rozespanego niedzwiedziagrasującego po moim sanktuarium uśmiechnęłam się i poczułam, jakwstąpiła we mnie nadzieja.Może jeszcze nie wszystko stracone,pomyślałam.Może uda nam się zażegnać katastrofę, pod warunkiem żeokażemy sobie trochę miłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •