[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzież tam!Pojechała oczywiściei.Zostawiła wóz na nie strzeżonym parkingu i poszła dojakiejś swojej przyjaciółki.Cóż dziwnego, że natychmiastznalazł się amator cudzej własności.Włamał się, wsiadł ipojechał.Kluczyki były w stacyjce.- I nic nie zginęło z wozu?- Absolutnie nic.Było tam kilka takich drobiazgów.Nicnie zabrał.Tylko te parę złotych, ale to nieważne.- Wóz nie został uszkodzony?- Nie, raczej nie.Trochę prawy błotnik był wgnieciony,ale bardzo nieznacznie. - Przedni czy tylny błotnik?- Przedni.Musiał gdzieś zawadzić.Prawdopodobnieniezbyt dobrze prowadzi.Na każdym kroku mamy doczynienia z amatorszczyzną, panie poruczniku.Roześmieli się.Nowacki miał ogromną ochotę zamienić parę słów zroztrzepaną żoną architekta, nic jednak nie wskazywało nato, że pani Janocka jest w domu.Nie wypadało mu się o niąwypytywać.Porozmawiał więc jeszcze chwilę na obojętnetematy, pożegnał się i wyszedł.Schodząc ze schodówzastanawiał się nad tym, dlaczego Janocki usiłowałprzedstawić swą żonę w tak niekorzystnym świetle? Czynależało to traktować jako zwykły, naturalny odruch, czy teżcoś się za tym kryło?Staję się przesadnie podejrzliwy  pomyślał, uśmiechającsię sam do siebie.Po powrocie do komendy natychmiast zatelefonował na%7łytnią.Odebrał kapral Osieniak.- Przepraszam, kolego, że was jeszcze niepokoję, alechciałbym znać dokładną datę kradzieży tej żółtej  skody.- Zaraz wam podam. Cisza.Po chwili w słuchawceznowu głos kaprala:  Kradzież zgłoszono tego samego dnia,to znaczy w czwartek 14 pazdziernika.- Dziękuję.Rysy miała drobne, delikatne, twarz podłużną, jakbyzdjęta z obrazu Modiglianiego.Cera jasna, porcelanowa.Byłazupełnie gładko uczesana.Długie, ciemnoblond włosy,przedzielone na środku głowy, spadały swobodnie naramiona.- Proszę mi podać imię i nazwisko- Przecież pan wie.Iwona Zarębska.W jej cichym, o łagodnym timbrzegłosie nie wyczuwało się niepokoju czy zażenowania. Nowacki czuł się nieswojo.Spojrzenie tych ciemnych,bardzo smutnych oczu peszyło go.- Czy pani znała Bogdana Zielnickiego?- Był moim kochankiem. Bezpośrednie, jakby celowobrutalne stwierdzenie tego faktu zabrzmiało jakoś fałszywie.Przynajmniej Nowacki tak to odebrał.Wolałby posłyszeć: Aączyły mnie z nim więzy serdecznej przyjazni albo  Był mibardzo bliskim człowiekiem.A tu prosto z mostu:  Byłmoim kochankiem.To mu nie harmonizowało z delikatną,subtelną urodą tej dziewczyny.Zgrywa się na cynizm  pomyślał.- Czy pani coś studiuje?- Tak.Biologię.Jestem na drugim roku.- W jakich okolicznościach poznała pani BogdanaZielnickiego?- Dokładnie nie pamiętam.Chyba zapoznał mnie z nimJurek Garbarski.Jurek jest kolegą uniwersyteckim mojegobrata, Tomasza.- To pani ma brata?- Tak.Studiuje prawo.- A rodzice pani?- Mama choruje.Jest w tej chwili w szpitalu.Jakieśkomplikacje nerkowe.- A ojciec pani?- Tatuś pracuje w Instytucie.Jest chemikiem.- Zapewne rodzice pani bardzo się tym wszystkimprzejęli.- O tak.Szczególnie tatuś.Tatuś bardzo mnie kocha.Radził mi, żebym zrobiła skrobankę, ale ja nie chciałam.Bojęsię tego zabiegu.Już lepiej niech się urodzi.Niech się dzieje,co chce.Jakoś przecież wychowam dziecko.- Pani sądziła, że Zielnicki ożeni się z panią.- Byłam pewna, że to porządny człowiek.Okazało sięjednak. - Porzucił panią dla innej dziewczyny.- Jak tylko dowiedział się, że jestem w ciąży.Po prostuuciekł.- I nie próbowała się pani z nim skontaktować?- Nie.Po co? w jakim celu? Co by mi z tego przyszło?Sama dam sobie radę.Nie boję się.Mówiła głosem cichym, pozornie zupełnie spokojnym.Mogło się wydawać, że wszystko to dotyczy kogo innego.AleNowacki, mimo młodego wieku, był człowiekiem zbytdoświadczonym, żeby nie wiedzieć, że jest to tylko poza, cośw rodzaju pancerza ochronnego, za którym dziewczynapragnęła się ukryć.%7łal mu jej było serdecznie.- Czy Bogdan Zielnicki chciał w oczach pani uchodzić zaczłowieka zamożnego?Skinęła głową.- Tak.Kłamał, bez przerwy kłamał, a ja wierzyłam w towszystko, co mówił.Opowiadał różne niestworzone rzeczy,że jego ojciec jest milionerem, że posiada olbrzymie dobra wArgentynie, że w najbliższym czasie przypłynie własnymluksusowym jachtem do Gdyni, że przyśle mu wspaniałysamochód.- Czy Zielnicki wspominał pani, że wyjeżdżał doHamburga?- Nie, nic mi o tym nie mówił.- Bo jego ojciec mieszka w Hamburgu.- Tak.Teraz wiem.Dowiedziałam się o tym niedawno.- Proszę mi powiedzieć, jaki był stosunek pani brata doZielnickiego?- Tomasz? Odgrażał się, że zabije Bogdana.Dostał szału,kiedy dowiedział się o wszystkim.Oboje z ojcem musieliśmygo uspokajać.Ale niech pan nie sądzi, że Tomasz popełnił tęzbrodnię.Czy pan go podejrzewa?- Ja podejrzewam wszystkich i nikogo  odparłwymijająco Nowacki. W obecnej chwili znajduję się w stadium zbierania materiałów informacyjnych dotyczącychdenata.To jest dopiero pierwszy etap śledztwa.- Tomek tego nie zrobił, proszę pana, na pewno niezrobił.On, w przystępie wściekłości, mógłby się rzucić zpięścią-mi na Bogdana, ale żeby zabić.Nie, nie.Do tego nie jestzdolny.Zapewniam pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •