[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O, Boże! Missy! wykrzyknął Mack i spróbował przedrzećsię przez zasłonę, która ich rozdzielała.Ku swojejkonsternacji trafił na opór, jakby jakaś magnetyczna siłanie chciała go przepuścić i wpychała z powrotem dojaskini.- Ona cię nie słyszy.Mack nie zwrócił uwagi na słowa kobiety.- Missy! - zawołał.Była tak blisko.Wspomnienie, które usilnie starał sięzachować w pamięci, ale które i tak powoli blakło, terazna nowo odżyło.Mack rozejrzał się w poszukiwaniu jakiejśklamki albo uchwytu, żeby odsunąć przegrodę i dotrzeć docórki.Ale oczywiście niczego takiego tam nie było.Tymczasem Missy dobiegła do końca ścieżki i stanęła tużprzed nim.Nie patrzyła na niego, tylko na coś, coznajdowało się pomiędzy nimi, coś dużego i najwyrazniejwidzialnego tylko dla niej.Mack w końcu przestał walczyć z tajemniczą siłą iodwrócił się do kobiety.- Czy ona mnie widzi? Wie, że tu jestem? - zapytał zrozpaczą.- Wie, że tu jesteś, ale nie może cię zobaczyć.Widzitylko piękny wodospad, ale wie,że stoisz za nim.- Wodospad! - Mack się roześmiał.- Missy nigdy nie madość wodospadów!Teraz skupił się na córce, starając się zapamiętać każdyszczegół jej twarzy, włosów, rąk.I wtedy dziewczynka184uśmiechnęła się radośnie, a w jej policzkach zrobiły siędo-łeczki.Potem powiedziała bezgłośnie, w zwolnionymtempie, z wielką przesadą formując usta w słowa:-Wszystko w porządku, ja.- narysowała te słowa wpowietrzu - cię kocham.Tego było za wiele.Mack rozszlochał się z radości.Patrzył na córkę przez zasłonę spadającej wody i nie mógłoderwać od niej wzroku.Jej widok i bliskość sprawiały muból, kiedy tak stała w swojej charakterystycznej pozie, zjedną nogą wysuniętą do przodu i ręką na biodrze.- U niej wszystko dobrze, tak? - wykrztusił przez łzy.- Lepiej, niż myślisz.Doczesne życie to tylko przedsmakwspanialszej rzeczywistości, która kiedyś nadejdzie, iprzygotowanie do tego, co Bóg zamierzył dawno temu.W tymświecie nikt nie wykorzystuje w pełni swoich możliwości.- Mogę do niej pójść? Tylko raz ją uścisnąć i pocałować?- poprosił cicho Mack.- Nie.Ona tak chciała.- Tak chciała? - zdziwił się Mack.-Tak.Jest bardzo mądrym dzieckiem ta nasza Missy.Szczególnie ją lubię.- Ale na pewno wie, że tu jestem?- Tak - uspokoiła go kobieta.- Bardzo czekała na tendzień, żeby móc pobawić się z siostrą i braćmi i byćblisko ciebie.Chciałaby, żeby tu była również jej mama,ale to musi poczekać do innego razu.Mack odwrócił się do kobiety.- Wszystkie moje dzieci są tutaj naprawdę?- I tak, i nie.Tak naprawdę jest tutaj tylko Missy.Pozostałe śnią i każde zachowa niejasne wspomnienie tejchwili, bardziej lub mniej szczegółowe, ale żadne niebędzie185dokładne i pełne.To bardzo spokojny sen dla każdego znich, z wyjątkiem Kate.Ale Missy nie śpi.Mack obserwował każdy ruch swojej ukochanej córeczki.- Wybaczyła mi? - zapytał.- Co miała ci wybaczyć?- %7łe ją zawiodłem - wyszeptał Mack.- Wybaczenie miałoby sens, gdyby było co wybaczać, a niema.- Ale nie powstrzymałem tamtego mężczyzny.Porwał ją,kiedy nie zwracałem uwagi.- Urwał raptownie.- O ile pamiętasz, ratowałeś syna.Tylko ty w całymwszechświecie uważasz, że jesteś winny.Missy w to niewierzy, ani Nan, ani Tata.Może czas skończyć z tym sa-mooskarżaniem, Mackenzie? Nawet gdybyś miał za co sięwinić, jej miłość jest dużo większa niż twój błąd.W tym momencie ktoś zawołał Missy i Mack rozpoznał tengłos.Dziewczynka krzyknęła radośnie i pobiegła w stronęjeziora.Po kilku krokach zatrzymała się i wróciła doMacka.Rozpostarła ręce, pokazując, że go obejmuje,zamknęła oczy i, ściągając usta, posłała mu całusa.Mackteż ją uściskał zza swojej bariery.Przez chwilę Missystała bez ruchu, jakby chciała, żeby jej obraz wrył musię w pamięć, a następnie mu pomachała, odwróciła się ipopędziła do rodzeństwa.Teraz Mack wyraznie zobaczył osobę, która zawołała jegocórkę.To był Jezus.Bawił się razem z jego dziećmi.Missy bez wahania rzuciła mu się w ramiona, a on zakręciłnią parę razy i postawił na ziemi.Wszyscy sięroześmiali, a potem zaczęli szukać gładkich kamyków, żebypuszczać kaczki.Odgłosy ich radosnej zabawy byłysymfonią dla186uszu Macka.Kiedy tak ich obserwował, po twarzy popłynęłymu łzy.Nagle tuż przed nim, z góry runęła z hukiem woda,zasłaniając mu dzieci i zagłuszając ich wesołe głosy.Mack cofnął się odruchowo i wtedy zobaczył, że ścianyogromnej jaskini zniknęły, a on stoi w płytkiej grocie podrugiej stronie wodospadu.Poczuł lekki dotyk na ramionach.- To już koniec? - zapytał.- Na razie - odpowiedziała kobieta czułym tonem.-Mackenzie, w sądzeniu nie chodzi o niszczenie, tylko onaprawianie.Mack się uśmiechnął.- Już nie czuję się zagubiony.Gdy pokierowała nim łagodnie ku brzegowi wodospadu, Mackzobaczył, że Jezus stoi na plaży i nadal rzuca kamykami.- Chyba ktoś na ciebie czeka.Kobieta delikatnie zacisnęła mu dłonie na ramionach, apotem je zabrała.Mack nie obejrzał się, ale wiedział, żejuż jej tam nie ma.Ostrożnie wspiął się po mokrych,śliskich głazach, okrążył wodospad i zroszony przezodświeżającą mgłę wyszedł w blask dnia.Wyczerpany, ale spokojny zatrzymał się na chwilę iprzymknął oczy.Starał się na zawsze utrwalić w pamięciszczegóły spotkania z Missy, żeby w dniach, którenadejdą, móc przywołać każdą jej minę i gest.Nagle zatęsknił za Nan.Bardzo.12W brzuchu bestii Ludzie nigdy nie popełniają zła tak bezgranicznie iochoczo jak wtedy, gdy czynią je pod wpływem przekonańreligijnych".Blaise Pascal Gdy usuwa się Boga, rząd staje się Bogiem".G.K.ChestertonIdąc ścieżką w stronę jeziora, Mack nagle uświadomiłsobie, że czegoś mu brakuje.Stały towarzysz, WielkiSmutek, zniknął bez śladu, jakby zmyły go mgły, kiedyMack przechodził przez kurtynę wodospadu.Jegonieobecność wydawała się dziwna.Przez ostatnie lataprzygnębienie było dla niego normalnym stanem, więc kiedyteraz niespodziewanie go opuściło, Mack poczuł się wręcznieswojo.Normalność to mit, pomyślał.Wielki Smutek przestał być częścią jego tożsamości.Mackjuż wiedział, że Missy nie będzie miała nic przeciwkotemu, jeśli on na dobre uwolni się od żalu.Na pewno niechciałaby, żeby nadal pogrążał się w czarnej melancholii,188i litowałaby się nad nim, gdyby było inaczej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]