[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Klapy w dół  powiedział do siebie i wcisnął przycisk z takim samymnapisem.Samolot zwolnił. Podwozie w dół. Następny przycisk.Zamrugałoświatełko kontrolne z napisem:  Podwozie opuszczone.Samolot siadł na pasie startowym trochę za twardo, podskoczył, opadł jeszcze razi zatrzymał się.Whitey kołował w kierunku prostokątnego, betonowego budynku, przyktórym czekały dwie półciężarówki i kilkunastu ludzi; dwóch z epoletami na białych,wykrochmalonych koszulach, trzymało w ręku podkładki do papieru.Whitey wyłączył silniki i powiedział do Maynarda: Jeśli ma pan jakieś narkotyki, niech pan je wyrzuci, póki jeszcze czas.Oni tutajmają fioła na punkcie narkotyków, a w pudle nie ma siatek przeciwko owadom. Nie mam  odparł Maynard czując wzmożone wydzielanie adrenaliny i zimnepoty na całym ciele.Sprawdził, czy ma zapiętą marynarkę i przycisnął lewą rękęblisko do boku.Zarzucił torbę na lewe ramię. Chce pan dzisiaj wracać? Jeśli pan wraca.  Wracam. Whitey spojrzał na zegarek. Jest teraz jedenasta.Godzina narozładunek, godzina na lunch i jeszcze jedna na załadowanie.Wyruszamy o drugiej. Będziemy czekać. Musicie, bo ja na was czekać nie będę. Gdzie będzie pan do tego czasu? W środku.Muszla Cyryla i Pałac %7łółwia. Whitey wskazał na budynek.Uśmiechnął się i włożył na głowę kapelusz. Tam nie ma słońca. Cały w bieli, ztwarzą ukrytą pod kapeluszem i ciemnymi okularami, Whitey wyglądał jakniewidzialny człowiek.Maynard odezwał się uprzejmie: Tutejszy klimat musi być dla pana okropny. Nie musi się pan nade mną litować.Matka natura miewa różne zbzikowanepomysły. Przecisnął się między pudłami i skrzynkami i otworzył drzwi.Maynard z Justinem przeszli przez płytę lotniska i weszli do budynku tuż zamężczyzną, który przed chwilą wziął od Whiteya pojedynczy egzemplarz niedzielnegowydania Heralda.Wewnątrz budynku mężczyzna usiadł na ławce i zaczął czytaćkomiks.Za kontuarem stał młody oficer policji w nieskazitelnie czystym mundurze,wyjąwszy warstwę kurzu na czarnych półbutach.Wyciągnął rękę do Maynarda. Paszport, wiza, bilet powrotny.Mocno przyciskając torbę do ciała lewą ręką, prawą wyjął portfel i wyłuskał zniego legitymację dziennikarską Today, którą podał oficerowi. Nie zostajemy tutaj  powiedział, jak gdyby to wyjaśniało wszystko.Policjant sprawdził legitymację i przystawił ją Maynardowi do twarzy. Z tym przyjeżdża pan do obcego kraju?!  zawołał. Co pan sobiewłaściwie myśli? Dzwoniłem wczoraj z Miami i. Maynard czuł, że się poci. Co pan sobie myśli?Przerażony Maynard próbował ułagodzić policjanta, zanim ten zdecyduje sięaresztować go i obszukać.Przysunął się do niego i powiedział konfidencjonalnie: Myślę, że jest pan bystrzejszy, niż na to wygląda. Co? Proszę posłuchać.wie pan przecież, co to jest legitymacja dziennikarska.Jestem tutaj po to, by zebrać materiał do artykułu dla tygodnika Today.Staram sięutrzymać to w tajemnicy i dlatego byłbym wdzięczny, gdyby pan nikomu o tym niewspominał. Jakiego artykułu? Tylko między nami. Maynard uniósł brwi i rozejrzał się ukradkiem na boki. Mamy wiadomość z dobrego zródła, że pewien amerykański milioner ma zamiarkupić tę wyspę.Chce ją zamienić w uzdrowisko.Dużo ludzi mogłoby na tym zyskać,pod warunkiem, że wszyscy postępowaliby uczciwie.Dlatego właśnie jestem tutaj.Maynard zmyślał tak szybko, że kiedy skończył, zapomniał większość z tego, o czym mówił wcześniej. Jak długo to potrwa?  Policjant był pod wrażeniem jego wywodów. Tylko do drugiej.Widzi pan? Nie mamy żadnych bagaży. A kto to jest?  Policjant wskazał na Justina. Mój współpracownik  powiedział Maynard i dodał szeptem:  Maproblemy z hormonami.Lepiej nic nie mówić.Jest bardzo wrażliwy na tym punkcie. Więc co?  Policjant wyglądał na kompletnie oszołomionego. Dzwoniłem wczoraj, żeby umówić się na spotkanie z panem Makepeace, alenie jestem pewien, czy otrzymał wiadomość.Gdzie mógłbym go znalezć?Policjant zwrócił się w kierunku mężczyzny siedzącego na ławce. Hej, Birds. Hmmm?  Mężczyzna nie podniósł głowy znad komiksu. Jest tu jeden facet.Nakarmił mnie bujdą o artykule do gazety. To nie żadna bujda!  zaprotestował Maynard. Oczywiście.Ma pan coś do oclenia? Cóż. Pamiętając radę Baxtera, Maynard usiłował wyglądać nazmieszanego. Dobrze, że mi pan o tym przypomniał. Co takiego?Maynard ostrożnie sięgnął ręką do torby. Nie wiedziałem, że to jest u was nielegalne.Dopiero pilot mi o tympowiedział. Wyciągnął egzemplarz Hustlera. Mam nadzieję, że nie posądzi mniepan o chęć pogwałcenia waszych praw. Ma pan szczęście, że mi pan o tym powiedział  stwierdził policjant.Gdybym to znalazł w pańskiej torbie, byłoby do zapłacenia pięćdziesiąt dolców. Tak jest  zgodził się Maynard.Pełnomocnik rządu skończył właśnie czytanie komiksu, rozprostował swojąkościstą postać i podniósł się z ławki.Był podobnego wieku i wzrostu co Maynard, aswoją budową przypominał widelec.Jeżeli Maynard miał słuszność myśląc o sobie,że jest szczupły, to Makepeace wyglądał przy nim jak cień człowieka, trochę kościpowleczonych ciemną skórą.Na głowie miał olbrzymie afro; Maynard pomyślał, żegdyby w to afro dmuchnął mu boczny wiatr, to z pewnością by go przewrócił. Dzień dobry panu! Nazywam się Blair Maynard.Makepeace wyciągał dłoń ostrożnie, jak gdyby obawiał się, że zbyt serdecznyuścisk może zmiażdżyć mu palce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •