[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A kiedy jużAmerykanie tam wejdą, nie będzie ich interesowała demo-kracja, nie wydadzą ani grosza na Irak, wywiozą ropę,zbudują bazy wojskowe i będą rządzili tym krajem jakkolonią.Henry przygląda się perorującej Daisy z czułością i pew-nym zaskoczeniem.Czeka ich stały fragment gry  i tozaraz.Jego córka normalnie nie dyskutuje o polityce, to niejest jeden z jej tematów.Czy to właśnie jest zródłem jejradosnej ekscytacji? Na jej szyi pojawiają się rumieńce;każdy kolejny podawany przez nią powód, żeby nie iść nawojnę, posiłkuje się poprzednim i wiedzie ją ku zwycięstwu.Fatalne skutki, w które wierzy, wprowadzają ją w euforię,każdym sztychem przebija głowę smoka.Kończąc, potrząsaenergicznie jego przedramieniem, jakby zamierzała go obu-dzić.A potem robi kpiąco smutną minę.Chce, żeby do-strzegł, gdzie leży prawda. Ale to są spekulacje dotyczące przyszłości  mówiHenry, świadom tego, że okopuje się na pozycji, sposobido walki. Dlaczego miałbym mieć pewność co do tegowszystkiego? A co powiesz, jeśli wojna będzie krótka, ONZsię nie rozpadnie, nie będzie głodu, uchodzców ani inwazjisąsiadów, Bagdad nie zostanie zrównany z ziemią i będziemniej ofiar śmiertelnych niż przeciętnie w ciągu jednegoroku za rządów Saddama? Co powiesz, jeśli Amerykaniespróbują zaprowadzić demokrację, wpompować miliardy1odejść, ponieważ ich prezydent chce zostać ponowniewybrany w przyszłym roku? Przypuszczam, że mimo tobyłabyś przeciwko, tylko nie powiedziałaś mi jeszcze dla-czego.212 Daisy odsuwa się i patrzy na niego z niepokojem i za-|skoczeniem. Chyba nie jesteś za wojną, tato?Henry wzrusza ramionami. Nikt rozsądnie myślący nie jest za wojną.Ale za pięćlat możemy tego żałować.Bardzo chciałbym zobaczyćkoniec Saddama.Masz rację, to może być katastrofa.Leczmoże to być również koniec katastrofy i początek czegoś1lepszego.Chodzi o skutki, a nikt nie wie, jakie one będą.Dlatego nie wyobrażam sobie, żebym mógł maszerowaćulicami.Jej zaskoczenie zmienia się w niesmak.Henry podnosibutelkę, proponując, że jej doleje, lecz ona potrząsa głową,odstawia kieliszek, odsuwa się jeszcze dalej.Nie będziepiła z wrogiem. Nienawidzisz Saddama, ale to Amerykanie go stwo-rzyli.Oni go popierali i zbroili. Owszem, podobnie jak Francuzi, Rosjanie i Brytyj-czycy.To był duży błąd.Irakijczycy zostali zdradzeni,szczególnie w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym pierw-szym roku, kiedy zachęcono ich do powstania przeciwkoreżimowi, który ich zmiażdżył.Wyłania się szansa nanaprawienie tego. Więc jesteś za wojną. Powiedziałem, że nie jestem za żadną wojną.Ale tamoże być mniejszym złem.Dowiemy się za pięć lat. To takie typowe.Henry uśmiecha się z zakłopotaniem. W jakim sensie typowe? Dla ciebie.Nie tak wyobrażał sobie to powitanie.W ich dyskusję,jak to się czasem dzieje, wkradają się osobiste wycieczki.Nie przywykł do tego, stracił wprawę.Czuje, jak coś ściskago nad sercem.Może to obolały mostek? Pije drugi kieliszek213 szampana, ona prawie nie tknęła pierwszego.Przeszła jejochota na tańce.Opiera się o futrynę ze skrzyżowanymia piersiach rękoma, jej delikatna twarz ściągnięta jestngniewem._ Niech wojna wybuchnie, mówisz, i za pięć lat, jeślizakończy się pomyślnie, będę za nią, a jeśli nie, umywamręce.Jesteś wykształconym człowiekiem, żyjącym w sys-temie, który lubimy nazywać dojrzałą demokracją, i otonasz rząd zabiera nas na wojnę.Jeśli uważasz, że to dobrypomysł, w porządku, powiedz to, przedstaw swoje racje,ale nie próbuj się asekurować.Mamy tam wysłać naszewojska, czy nie? To się dzieje teraz.A zgadywanie, co sięzdarzy, przydaje się czasem, kiedy trzeba dokonać moral-nego wyboru.To się nazywa myśleniem poprzez konsek-wencje.Jestem przeciwko wojnie, ponieważ uważam, żewydarzą się okropne rzeczy.Ty uważasz chyba, że zakończysię to czymś dobrym, ale nie chcesz bronić tego, w cowierzysz. To prawda  odpowiada po krótkim zastanowieniuHenry. Rzeczywiście liczę się z tym, że mogę się mylić.Ta uległość i przyznanie się do braku pewności jeszczebardziej ją rozsierdzają. W takim razie po co ryzykować? Co z zasadą przezor-ności, o której zawsze tyle mówisz? Skoro wysyłasz setkitysięcy żołnierzy na Bliski Wschód, powinieneś chybawiedzieć, co robisz.A ci agresywni chciwi głupcy w BiałymDomu nie wiedzą, co robią, nie mają pojęcia, w co naspchają.Nie mogę uwierzyć, że jesteś po ich stronie.Perowne zastanawia się, czy tak naprawdę nie mówiąo czymś innym.Nie dają mu spokoju jej słowa. To takietypowe".Być może spędzone w Paryżu miesiące pozwoliłyJej spojrzeć na ojca z nowej perspektywy i nie spodobałoJej się to, co zobaczyła.Odsuwa od siebie tę myśl.Todobrze i zdrowo, że wdali się w jeden ze swoich gwałtow-214 nych sporów.%7łycie rodzinne toczy się dawnym trybem.I sprawy świata są ważne.Siada na jednym ze stołków przycentralnym blacie i zaprasza ją gestem, by zrobiła to samo.Daisy ignoruje go i zostaje przy drzwiach, ciągle ze skrzy- iiżowanymi na piersiach rękoma i zamkniętą twarzą.Sytuacjinie ułatwia to, że w miarę jak ona coraz bardziej siędenerwuje, on staje się coraz spokojniejszy; taki ma już Iprofesjonalnie wpojony zwyczaj. Posłuchaj, Daisy.Gdyby to ode mnie zależało, tejoddziały nie stałyby na granicy z Irakiem.Dla Zachodu tonie jest z pewnością najlepszy moment, żeby iść na wojnęz jakimkolwiek krajem arabskim.Kiedy nie widać żadnegorozwiązania dla Palestyńczyków.Ale ta wojna wybuchnie,z ONZ albo bez ONZ, bez względu na to, co powie jakikol-wiek rząd, i bez względu na masowe demonstracje.Ukrytabroń, jeśli w ogóle istnieje, nie jest ważna.Do tej inwazjidojdzie i z wojskowego punktu widzenia zakończy sięsukcesem.To będzie koniec Saddama i jednego z najbar-dziej ohydnych znanych reżimów, a ja będę się z tegocieszył. Więc prości Irakijczycy cierpieli pod rządami Sad-dama, a teraz będą na nich spadać amerykańskie rakiety,ale to w porządku, bo będziesz się cieszył.Henry nie zwraca uwagi na jej retoryczną gorycz i ostryton. Zaczekaj  mówi, lecz ona go nie słyszy. Myślisz, że w rezultacie będziemy choć trochę bez-pieczniejsi? Znienawidzą nas w całym arabskim świecie.Wszyscy ci znudzeni młodzi faceci będą ustawiali sięw kolejkach, żeby zostać terrorystami. Za pózno, żeby się teraz o to martwić  przerywajej. Sto tysięcy przeszło już przez afgańskie obozyszkoleniowe.Chyba cieszysz się, że przynajmniej temupołożono kres.215 Mówiąc to, przypomina sobie, że istotnie się cieszyła, żenienawidziła posępnych talibów, i zastanawia się, dlaczegojej przerywa, dlaczego się z nią kłóci, zamiast wysłuchaćjej poglądów i z uczuciem jej potakiwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •