[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Porozwieszane po całym i pokoju i ustawione na blacie biurkaoraz półkach znajdo wały się zdjęcia doktora Jonnyego Mitchella zeswoimi pacjentami - każdy z nich żywy i z uśmiechem na twarzy.Nabiurku leżał stetoskop, klucz do jednego z małych miasteczek wpołudniowej Georgii od jego burmistrza, którego zabieg wszczepieniaby-passów przebiegł bez zarzutu, różne345 stare niepotrzebne już rozruszniki lub sztuczne serca, które służyły miteraz jako przyciski do papieru.Pod oknem stał model serca, pomocnaukowa rozmiaru piłki do nogi dla dzieci.Wszystko to poprzeplatanebyło i otoczone zdjęciami Emmy i mnie.Na wielu z nich był takżeCharlie.A na blacie biurka porozrzucane leżały karty medyczne i wynikibadań Annie Stephens, do których dotarłem przez internet.Cindy obeszła pokój, wodząc palcami po krawędziach ramek orazparapetu.W końcu usiadła przy moim biurku, spojrzała na dokumenty,przebieg pracy i wszystkie fragmenty, z prędkością błyskawicy, ułożyłysię w jedną całość.Fale emocji napływały, wyrażając się na jej twarzy niczym zorzapolarna: dezorientacja, złość, ból, zdrada.Każda z nich pojawiała się iznikała, przechodząc płynnie w drugą.- Jak mogłeś? - wyszeptała.- To długa historia.Cindy podniosła się z krzesła, podeszła do progu gabinetu, osunęła pościanie i podciągnęła sobie kolana pod brodę.Nie odezwała się anisłowem, ale jej zesztywniałe ciało mówiło wszystko.Wziąłem głęboki oddech i zacząłem od zdjęć Emmy, Charliego i mniejako dzieciaków.Opowiedziałem jej o naszym dzieciństwie, leczeniuEmmy, początku naszej miłości, collegeu, ślubie, studiach medycznych,doktorze Trainerze, o Nashville, mojej fascynacji transplantacją, podróżądo Atlanty, o jej pogarszającym się stanie i kolacji z Royerem.Opo-wiedziałem jej o mojej pracy, o tworzeniu zespołu, a następnieo naszym ostatnim weekendzie nad jeziorem.I gdy doszedłem do tegomomentu, opowiedziałem jej prawie wszystko.Czwarta nad ranem zastała nas wyczerpanych, zbolałychi żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć.Po przedłużającej się ciszy Cindy wyszeptała łamiącym się głosem:346 - Reese, zapytam cię tylko raz.Jeżeli powiesz  nie", uprzejmiepoproszę, abyś odwiózł nas do domu.Ale jeżeli masz powiedzieć  tak",chcę, aby to było w pełni.Nie zależy mi na tobie połowicznie, ponieważAnnie potrzebuje cię całego.Chcę to wiedzieć teraz, natychmiast.Chcęwiedzieć, czyją ocalisz?Siedząc na podłodze, w cieniu tego wszystkiego, czym kiedyś byłem, iwszystkiego, czym miałem nadzieję kiedyś zostać, powiedziałem:  tak".To słowo pojawiło się wolno, wyłaniając się gdzieś z głębi, zzakamarków duszy, gdzie zakończenia nerwowe w moim sercu drżały oduczuć.Cindy wzięła głęboki oddech, rozejrzała się po pokoju i potrząsnęłagłową.I przez długi czas po prostu tak siedzieliśmy, pozwalając prawdziewybrzmieć lub wsłuchać się w nią, w zależności od perspektywy.Milczeliśmy tak prawie przez godzinę.W końcu podniosłem się i powiedziałem:- Muszę zrobić jeszcze jedno.Powiedzieć Charliemu.Spojrzałazdezorientowana:- To on nie wie jeszcze wszystkiego?- Prawie wszystko.-A ja?- Także nie, ale on musi to usłyszeć pierwszy.Skinęła głową, a gdy wychodziłem, odwróciłem się i zobaczyłem, żeidzie za mną, a potem staje na werandzie ze skrzyżowanymi, alerozluznionymi ramionami.Zawołała cicho:- Masz coś przeciwko, abym zadzwoniła do Royera?- Nie.To znaczy, nie mam.Powiedz mu, że skontaktuję się z nim -spojrzałem na jezioro, a następnie znowu na nią: - Może dzisiaj popołudniu.Zanurkowałem, podciągnąłem się na nabrzeżu Charlie go i zostałempowitany lizaniem Georgii.Zamachała ogonem i podbiegła z powrotemdo Charliego, który siedział na347 dolnych schodkach, z harmonijką w ręku, grając cicho w samotności.Usłyszał, że wynurzam się na podeście nabrzeża, ociekając wodą, apotem siadam tuż obok niego.Odezwał się pierwszy:- Powiedziałeś jej? -Tak.-Jak to przyjęła?Spojrzałem poprzez drzewa na werandę i zobaczyłem, jak buja siędelikatnie na fotelu, patrząc na jezioro.- Nie jestem pewien.to znaczy, jest zszokowana i zdenerwowana, alewydaje mi się, że przyjęła to niezle.Charlie pokiwał głową i obrócił harmonijką w palcach:- A więc w końcu przyszedłeś powiedzieć to, co masz na końcu językaod pięciu lat, ale nigdy nie miałeś odwagi mi tego powiedzieć?Zamurowało mnie.Charlie oparł się o poręcz i odwrócił w moim kierunku.Przebiegłpalcami po mojej twarzy, a następnie ujął ją w swoje dłonie:- Dratwa.jestem ślepy, a nie głupi.Opuścił ręce i czekał.- Zacząłem je brać - powiedziałem, spoglądając ze wstydem na swojeręce - w którymś momencie podczas studiów na akademii medycznej.Nieusprawiedliwiam się, ale podczas niekończących się dni bez zmrużeniaoka, pełnych presji i odpowiedzialności, znalazłem to, czegopotrzebowałem w postaci różnych środków farmakologicznych.Pozwalały mi wytrzymywać bez snu przez wiele godzin, pozostawaćbardziej skoncentrowanym w pracy, a potem przeznaczać na sen mniejsząilość czasu - przerwałem.- Pozwalały mi również wracać do domu ipomimo powiek ciężkich od snu, kłaść się do łóżka obok Emmy i słuchaćbicia jej serca - zamknąłem oczy i zanurzyłem swoje palce we włosach.-Chciałem.348 chciałem słyszeć, że żyje.Farmakologia pozwalała mi funkcjonowaćpoza ograniczeniami ciała.Pozwalała mi.- potrząsnąłem głową.Charlie wziął głęboki oddech i wolno wypuścił powietrze.- To trwało podczas mojego stażu, w czasie specjalizacji wtransplantologii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •