[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O, to jest zapadła dziura tomiasteczko.W Londynie inaczej, prawda, sir? Ach, my tuwszyscy śpimy! Nie nadążamy za czasem.Po parokrotnym przekręcaniu klucza ciężki zamek ustąpił izakrystian otworzył drzwi.Zakrystia okazała się większa, niż można było przypuszczaćpatrząc na nią od zewnątrz.Było to ciemne i zatęchłe, smutnepomieszczenie, z niskim sklepieniem z krokwi.Wzdłuż dwuścian, przylegających do kościoła, biegły rzędem ciężkie szafy,stoczone przez korniki i wypaczone przez czas.W rogu jednej znich zawieszono na kołkach kilka komż.Skraje tych komżwysunęły się na zewnątrz szafy, zwisając niczym jakaśniefrasobliwa, wiotka draperia.Pod komżami, na podłodze,stały trzy paki z na pół uchylonymi pokrywami.Z każdej z nich,przez pęknięcia i szpary, wyłaziła na wszystkie strony słoma.Zapakami, w kącie, znajdowało się śmietnisko zakurzonychpapierów.Niektóre były duże i pozwijane w rolki jak planyarchitektów, inne, mniejsze, nawleczono luzno na drut niczymlisty czy rachunki.Zakrystię rozjaśniało niegdyś małe okienkow ścianie, ale potem je zamurowano, zastępując podłużnymokienkiem w dachu.Powietrze było ciężkie, spleśniałe, aduchotę powiększało jeszcze zamknięcie drzwi od kościoła.Drzwi owe, również z krzepkiego dębu, przytrzymywały u dołui góry dwie ciężkie zasuwy, założone od strony zakrystii.- Mogłoby tu być trochę mniej bałaganu, prawda, sir? -pogodnie zauważył zakrystian.- Ale gdy się żyje na takimodludziu, cóż można zrobić.Proszę, niech pan tylko spojrzytutaj na te paki.Od roku już, albo i dłużej, czekają, aby jewysłano do Londynu.I tak stoją, zagracając zakrystię, i staćbędą poty, póki się nie rozpadną.Ot, powiem panu tyle, sir,com mówił przed chwilą.To nie Londyn, sir.Wszyscy tu śpimy.Ach, nie nadążamy za czasem.- I co jest w tych pakach? -zapytałem.- Kawałki starych drewnianych rzezb z ambony, futrowanieścian z prezbiterium, obrazy z chóru - odpowiedział zakrystian. - Podobizny dwunastu apostołów w drzewie, z których żadennie ma całego nosa.Wszystko połamane, stoczone przezkorniki, a na brzegach zupełnie spróchniałe.Kruche jakgliniane dzbanki, sir, stare jak kościół, a może i starsze.- A dlaczego mają być wysłane do Londynu? Dla reperacji?- Otóż to, sir, dla reperacji.Te zaś, co się już nie nadają doreperacji, mają być skopiowane w zdrowym drzewie.Ale cóż,zabrakło pieniędzy i oto stoją tutaj, czekając na nowąsubskrypcję, a na to nie ma chętnych.A wszystko zaczęło sięprzed rokiem.W hotelu w nowym mieście obradowało nad tymsześciu dżentelmenów.Wygłaszali przemówienia, uchwalalirezolucje, kładli pod nimi swoje podpisy, drukowali tysiąceodezw.A były to piękne odezwy, sir.Przyozdobione czerwonodrukowanymi greckimi cytatami głosiły, że hańbą byłoby nieodnowić kościoła i nie odrestaurować sławnych rzezb.Oto sąodezwy, których nie zdołaliśmy rozdać, i plany architektów, ikosztorysy, i cała ta pisanina, w rezultacie której wszyscy wzięlisię za czuby i kłócili się.oto są, właśnie, w tym rogu zapakami.Pieniądze zaczęły z początku kapać, ale czego możnaoczekiwać tutaj, w tym miasteczku? To nie Londyn, sir.Pieniędzy starczyło akurat na spakowanie połamanych rzezb,na zrobienie kosztorysów, na zapłacenie rachunku drukarza - inie pozostało ani pensa.Te rzeczy tu stoją, jak już mówiłem.Nie mamy ich gdzie przenieść, nikt w nowym mieście nie dba oto, abyśmy mieli jakieś pomieszczenie.Mieszka się w zapadłejdziurze.ma się bałagan w zakrystii.Kto może coś na toporadzić? Chciałbym to wiedzieć.Pragnąłem jak najprędzej przejrzeć rejestr ślubów i niemiałem ochoty zachęcać staruszka do dalszej rozmowy.Zgodziłem się z nim, że nic nie można poradzić na nieporządekw zakrystii, a potem zaproponowałem, żebyśmy bez dalszejzwłoki przystąpili do naszego zadania.- A tak, tak, rejestr małżeństw, naturalnie - odparł żywo,wyjmując z kieszeni pęk kluczy.- Odkąd mamy zacząć?Marianna poinformowała mnie o wieku sir Parsivala, kiedymówiliśmy o jego zaręczynach z Laurą.Powiedziała mi, że miałwówczas czterdzieści pięć lat.Te lata - plus rok, który minął od czasu uzyskania tej informacji - odjąłem od obecnej daty i wten sposób wyliczyłem, że musiał się urodzić w roku tysiącosiemset czwartym i że mogę rozpocząć moje poszukiwania wrejestrze od tego roku.- Zaczniemy od roku tysiąc osiemset czwartego.- A potem w jakim kierunku? Naprzód do naszych czasów czyteż wstecz, do dawniejszych?- Wstecz od tysiąc osiemset czwartego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •