[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dokładnie.O której wyszedł pan z  Jubilera ?- Było około osiemnastej.Po drodze wstąpiłem do Delikatesów , kupiłem radziecki koniak, coś tam na ząb naniedzielę i pojechałem do domu.- O której był pan w domu?- Co do minuty nie powiem, ale przed zamknięciemsklepów, bo z SAM-u koło domu wychodzili jeszcze ludzie inawet chciałem kupić kefir bo następnego dnia po kielichudobrze robi, ale pomyślałem, że sobota, to pewnie nie ma,więc nie wstąpiłem.- Pan mieszka sam?- Sam.- Czy po drodze lub na klatce schodowej spotkał pan kogośz sąsiadów? - Może i spotkałem, ale co dzień się jakichś sąsiadów naschodach spotyka, czy wtedy też, żeby mnie kto zabił, niepamiętam.- Jak pan długo był w domu?- Może godzinę, może więcej.Tyle, ile potrzeba, żeby sięogolić, umyć w wannie i zmienić garnitur.- Gdy pan wychodził z domu, było jeszcze jasno czyzmierzch?- Jasno.chyba jasno - przez chwilę zastanawiał się - amoże się już zmierzchało.Gdyby był wieczór, pewnie bymzwrócił uwagę, że już ciemno.- Imieniny odbywały się gdzie i u kogo?- U Bolesława Zdańskiego, Stawki jeden, mieszkania dwa.- Proszę teraz opowiadać wszystko po kolei, nie za szybko,żeby protokolant mógł dokładnie notować.- Tempo od razu było ostre, solenizant był za słomianegowdowca, żona z dziećmi wyjechała już na letnisko, wybierałsię do nich na niedzielę do Urli.Więc.jakby to powiedzieć.taki bardziej kawalerski wieczór.- Zabawa trwała do której?Klimczak podrapał się w głowę.- Jezusie, żebym wiedział, żeto będzie potrzebne.do głowy mi nie przyszło patrzeć nazegarek.Towarzystwo było mieszane, pan kapitan rozumie?- Rozumiem.Co było dalej?- Która to była godzina, nie wiem.Ktoś dał projekt, żebyzmienić lokal i zabawić się jeszcze w  Kongresowej i żeśmywyszli.- Wszyscy?- Trudno powiedzieć, towarzystwo było dwójkowe.Męsko-damskie, znaczy się, pary.- Kto był pana towarzyszką tej zabawy?- Taka Mariola.- Był pan z nią w  Kongresowej ?- Tak, pojechaliśmy taksówką.- Pamięta pan, przy którym stoliku siedzieliście?- Od razu poszliśmy do cocktail-baru, liczyłem, żepokręcimy się trochę i pojedzie do mnie. - Czy nosił się pan z zamiarem zerwania z IrenąMłotkowicz?- Widzi pan kapitan, jakby to powiedzieć.Po kilku latachtakiej bliskiej znajomości, to człowiek trochę jak żonaty i nieod tego, żeby nie skoczyć na boczek, i też trzeba cholernieuważać, żeby nie wyszło na jaw.W soboty ani w niedzielenigdy się z Renią nie widywaliśmy, od początku tak byłoustalone, ze względu na niego.No, i jak w sobotę albo wniedzielę zdarzyła się jakaś okazja, to się czasem z niej pomęsku korzystało.- No i poszło według planu?- Film mi się urwał.Obudziłem się o pierwszej po południuz regularnym kacem, głowy podnieść nie mogłem, tak miłupała.- Gdzie się pan obudził?- W domu, w łóżku.- W jakim momencie ten film się urwał?- Pamiętam jeszcze, jak tańczyliśmy w  Kongresowej , dalejnie, czarna taśma.- Czy w barze lub na parkiecie widział pan kogoś zuczestników imieninowej zabawy?- Może i widziałem, nie pamiętam.- Zna pan nazwisko tej dziewczyny, Marioli?- Nie znam.- Może pan opisać jej wygląd?- Nieduża, zrobiona na rudo.Kapitan w zamyśleniu bębnił palcami po biurku.- No, cóż.Dziękuję.Pozostaje nam teraz sprawdzić fakty przez panapodane.Klimczok wyprostował się gwałtownie.- Pan kapitan mi nieuwierzył?- Moja wiara nie ma tu nic do rzeczy, postępowanie śledczenie opiera się na wierze, a na sprawdzonych faktach.Idopóki ich nie sprawdzimy.- Będę tu zatrzymany? - wlepił wystraszone oczy wKotowicza.- Myślę, że nie potrwa to długo - spojrzał na zegarek.- Gdzie pracuje Bolesław Zdański?Maszyna została puszczona w ruch.Dodatkowymutrudnieniem był okres urlopowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •