[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyobrażam sobie, że macie mnóstwo wspólnych zabaw-nych wspomnień.Nikt z nas nie przypuszczał, że on kiedy-kolwiek się ożeni.Będę wdomu jutro po południu.Mamna-dzieję, że zajrzycie do mnie, moje panie.- Zogromną przyjemnością - odparła Amelia.- Mam też nadzieję, że będzie pani gościć na środowychwieczorach.Na pewno chciałaby pani porozmawiać z księż-ną Lieven.Siedzi tam, niedaleko.Miłego wieczoru pani Da-vies, miłego wieczoru pani Keeting.Lady Jersey odwróciła się, by przywitać się z kolejnympełnym zapału adeptem życia towarzyskiego.Na twarzy Amelii pojawił się rzadko goszczący na niej,pełny uśmiech.- Udałoci się!- Comi się udało?- Zdobyć zaproszenie do salonu Almacków.Ja potrzebo-wałam na to paru tygodni.- Plotłamtylko, comi ślina na język przyniosła.Amelia poklepała ją podłoni.- Zwietnie się spisałaś.Keene będziezachwycony.- Chyba że się dowie, że był bohateremmoich anegdotek.janessa+AScarlettusolad-nacs 220- Sophie sądziła raczej, że Keene ją udusi.Dobrze, że nieopowiedziała o tym, jak go namówiła, by przeskoczył przezogrodzenie padoku, a on rozstał się z siodłem i wylądowałna kupie gnoju.- Będziemy musiały ją odwiedzić, ale to naprawdę wspa-niale.Musimy jeszcze porozmawiać z hrabiną, zanim stądwyjdzie.- Oczywiście.- Sophie patrzyła na otaczający ją tłum, alemyślami wróciła do tego dnia, wktórymKeene wyciągnął jąz wody.Twierdził, że ją samwepchnął? Czyżbywięcbył świa-domjej obecności nawet wówczas, gdynie musiał jej ratować?Jej spojrzenie zatrzymało się na jednej z młodych kobiet.Sophie pomachała jej skwapliwie, zapominając, że powinnaskonsultować z Amelią stosowność takiego gestu.Amelia leciutko zmarszczyła brwi, ale gdy ciemnowłosadama dotarła do nich, przepychając się przez zatłoczony sa-lon, twarz pani Keeting była znówidealnie spokojna.- A wiec jednak się spotkałyśmy - powiedziała znajomaSophie z pracowni krawieckiej.- Chciałabymcię przedstawić mojej przyjaciółce.- Sophiestarała się dokonać prezentacji tak, jak Amelia.- Pani Ke-eting, to jest panna Chandler.Mary Frances wyciągnęła rękę.Amelia powoli pochyliłasię do przodu, powtarzając jej gest.Odezwała się jakby z re-zerwą, choć jej zachowaniu nie można by nic zarzucić.- Bardzomi miło.MaryFrances promieniała.- Tak bardzo się cieszę, że cię widzę.Musimy konieczniesię spotkać.Czy wybierają się panie na najbliższy bal u pan-ny Cecili Covens, wnachodzący piątek? Chodziłyśmy razemdo szkoły.- Zdaje się, że znamjej starszą siostrę - rzekła Amelia.Sophie spostrzegła, że jej przewodniczka odetchnęłaz ulgą.Po kilkuminutowej konwersacji, gdy Mary Franceszaczęła rozmawiać z kimś innym, Sophie powiedziała doAmelii:- Powinnamcię chyba zapytać, czywypada ją pozdrowić,janessa+AScarlettusolad-nacs 221ale tak się ucieszyłam, gdyzobaczyłamjakąś znajomą twarz.Czypopełniłambłąd, przedstawiając cię pannie Chandler?- Nie.Wszystko wskazuje na to, że panna Chandler jestakceptowana wwyższych sferach, ale na twoim miejscu nienawiązywałabym takiej przyjazni.Ona pochodzi z miesz-czańskich kręgów.- Oczy Amelii się zaokrągliły.- O, nie!- Cosię stało? - zapytała Sophie.-Jak się masz, mój aniele? - Tuż nad jej uchemrozległ sięznajomy głos.Sophie obróciła się i ujrzała wytwornego i przystojnegolorda Algany.- Znakomicie, a pan? - odparła uprzejmie.Algany posłał jej uśmiech, który można by uznać za cza-rujący, a Amelia ścisnęła ją za łokieć.- Gdzie się podział pani opiekun?- Keene? To mój mąż, a nie opiekun.- I nie sprawdza sięw żadnej z tych ról.Uścisk Amelii się natężył, jakbypróbowała odciągnąć So-phie na bok.Ale byłotoniezmiernie trudne wtymtłumie.Alganyzerknął na Amelię.- Agdzie jest pani małżonek, droga pani Keeting?Sophie nie zabrakło śmiałości.- Obaj zjawią się we właściwymmomencie.Czasami war-to od siebie odpocząć.Alganyznówspojrzał na Sophie.- Zgadzamsię z panią.Dieta powinna być zróżnicowana.Ten sam rodzaj jedzenia może każdego znudzić.Sophie zamrugała powiekami, zastanawiając się, czy niepowinna zaprotestować.- Wyobrażam sobie, że ma pan dość doświadczenia, bywiedzieć.- zaczęła, a na twarzy Algany'ego pojawił się lisiuśmieszek -.copan lubi.Sądzę jednak, żesą wśród nas i ta-cy, którzy mogą jeść to samo co wieczór i nigdy nie doznaćznużenia.- O, na pewno znudzi się pani kiedyś tą monotonią.Ajabędę szczęśliwy, służąc pani za przewodnika wposzukiwa-niu nowych smaków.- Algany przechylił głowę i raz jeszczejanessa+AScarlettusolad-nacs 222obrzucił Amelię przeciągłym spojrzeniem spod rzęs.- Gdy-by potrzebowała pani kiedyś towarzystwa podczas kolacji,jestemdo usług.- Lord skłonił się lekko i odszedł.- O, Boże - szepnęła Amelia i trzymając rękę na piersi,śledziła wzrokiem Algany'ego.- Cosię stało? - zaniepokoiła się Sophie.- Nie powinnaś go ośmielać.- Amelia nie odrywała wzro-ku od osławionego lorda.- Starałamsię raczej go zniechęcić.- Sophie odniosła wra-żenie, że jej postawa zmusiła Algany'ego, byzaczął badać, ja-kie szanse ma u Amelii.- Skompromitował niejedną młodą damę.Jak mogłaś po-zwolić, by zabrał cię do teatru?- Nic onimnie wiedziałam.Fascynacja Amelii oddalającą się postacią lorda Alganyprzygasła.Jej spojrzenie spoczęło na twarzy podopiecznej.- Jak mogłaś? Nawet ci, którzy dobrze znają jego reputa-cję, padają ofiarą jegomagnetyzmu.Podobnojest gotówsięg-nąć po wszelkie środki, by osiągnąć swój cel.- Wcale nie wydaje mi się tak bardzoczarujący.- Naprawdę? Alganyjest bardzoprzystojny.Sophie wzruszyła ramionami.Jej zdaniem był po prostupewien siebie i bezczelny.Choć musiała przyznać, że tu,wwytwornymsalonie, nie zachowywał się aż tak bezczelnie.- No tak, dlaczego miałabyś chcieć zdobyć względy Alga-ny'ego, skoro jesteś żoną Keene'a?No właśnie, dlaczego? Zwłaszcza jeśli zbyć milczeniemfakt, że małżeństwo z Keene'empozostało niespełnione.So-phie nie przypuszczała jednak, że z Alganym poczułaby sięlepiej, skoro on także, podobnie jak Keene, interesował sięAmelią.janessa+AScarlettusolad-nacs 22315Pod koniec tygodnia Sophie zbiegała po schodach, unoszącróżową, przetykaną srebrną nitką suknię balową.Keene cze-kał już nieopodal drzwi, ubrany wczarny strój wieczorowy.Podniósł wzrok i zatrzymał spojrzeniena nogach żony.Jej ser-ce zabiłomocniej.Lepiej bybyło, gdybytak na nią nie działał.Pochwili zamknął oczy.- Opuść trochę spódnicę, moja droga.Sophie wypuściła tkaninę i zeszła na dół statecznymkro-kiem.Keene spojrzał wgórę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •