[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet nie podej-rzewała, że istnieje jakaś inna kobieta poza zaniedbywaną żoną.A mo-że ta inna też nie istniała? Wieczny Amant tak pomieszał życie ze sce-ną, że czasem sam się plątał.W każdym razie malutka zadra pod pa-znokciem tkwiła.Sabina człapała ulicą z oczami wbitymi w ziemię i powtarzała sobie,że nigdy więcej nie uwierzy żadnemu mężczyznie, choćby nawet ją 75zaklinał.Potknęła się i w porę spojrzała w szybę wystawową.Zobaczyłachudą kobietę z kapturem nasuniętym prawie na nos.Zciągnęła kap-tur, ale odbicie w szybie niewiele na tym zyskało.Włosy ulizane, ścią-gnięte gumką, twarz blada, bez makijażu.Cóż, kosmetyki kosztowały,fryzjer kosztował, więc obywała się bez luksusów.Czy jakikolwiekmężczyzna przy zdrowych zmysłach chciałby taką kobietę zaklinać?Może tylko Bolek, ale jego zaklęcia, czy raczej drobne oszustwa, ogra-niczały się do wyżebrania kilku złotych na automaty, na co Sabinadawno się uodporniła.Naciągnęła szybko kaptur i poszła dalej.Po drodze wstąpiła jeszczedo sklepu, żeby nie zamorzyć głodem siebie i męża.Granatowe uderzenie wciąż było w rozsypce, ograniczało się dojednego naszyjnika, który powoli zaczynał nabierać kształtów.- Niezle to sobie wykombinowałaś - pochwaliła ją wspólniczka.- Tymasz talent plastyczny, nigdy nie myślałaś, żeby studiować na Akade-mii Sztuk Pięknych?- Matka wciąż o tym myślała, co wystarczyło, żeby mnie raz nazawsze odstraszyć - wyjaśniła Sabina.- Dlaczego? Dobrze ci radziła.Ja zdawałam na policjantkę, to zna-czy jeszcze wtedy na milicjantkę.Zawaliłam egzamin sprawnościowy.Odwalając mnie, nie wiedzieli, co tracą.Byłabym niezłym detektywem,drugą agentką Starling jak Jodie Foster w Milczeniu owiec.Mówiępoważnie.A ty kim chciałaś być?- Kochanką szejka - palnęła Sabina.- Nie wiem tylko, czy zna-lazłabym odpowiednio bogatego, żeby go za szybko z torbami nie pu-ścić.Wciąż mi się wydaje, że ktoś tam w górze zamienił mi karty iprzez całe życie gram cudzymi.- Dlatego, że żaden szejk cię nie chciał? - roześmiała się Wiola.-Każdy przegrany człowiek mógłby powiedzieć, że dostał cudze karty.Jest pewnie tak, że dostajemy swoje, tylko nie wszyscy chcemy sięnauczyć grać.Wróciły do pracy.Wspólniczka przygotowywała opisy do nowychnaszyjników, które jeszcze chwilowo były sieczką.Przeglądała stronyinnych wystawców i co chwila wybuchała śmiechem, rzadziej podzi-wem.Zmieszyły ją opisy typu:  Bardzo ładny złoty pierścioneczek zczerwonym oczkiem.Wyzłośliwiała się wtedy głośno:  A próba złota, 76durniu? - pytała.- A rozmiar? I co to niby znaczy: czerwone oczko?Kamień prawdziwy czy syntetyk, rubin czy. - Ty, Sabina, jakie sąjeszcze czerwone oczka?- Króliki mają czerwone oczka - wyjaśniła z powagą Sabina, co bar-dzo ucieszyło i rozbawiło wspólniczkę.- Trujesz! - zachichotała.- Posłuchaj, co o tobie napisałam. Na-szyjnik wykonany w całości z brazylijskich granatów jest dziełem zna-komitej polskiej projektantki.- Który naszyjnik?- Każdy, który zrobisz.Opis jest uniwersalny, dopiero potem do-dam szczegóły.Ty wiesz, jakie tu bzdety ludzie wypisują? Sznurek nie-bieskich równiutkich koralików zaprojektowała najlepsza amerykań-ska artystka.Ta się dopiero wysiliła! Ty przynajmniej główkujesz.Nie-którym sprzedawcom nie chce się zmieniać opisów i jednym tekstemlecą po całym towarze, nie to co ja.Wiesz co? Chyba trzeba będzie zopcji  Kup teraz przejść na  Licytuj.Ludziska kochają licytacje, wy-daje im się, że dostaną towar za pół ceny.Możemy im zafundowaćtrochę złudzeń.Co ty na to?- Rób, jak uważasz, a na pewno będzie dobrze - zapewniła Sabina.-Trzeba wystawić te ametysty od Wyniosłej Artystki - przypomniała.Wspólniczka spojrzała z politowaniem.Wystawiła je jeszcze wczo-raj.Było zdjęcie, był piękny opis, więc na co miała czekać.Wiadomoprzecież, że nabywców nie interesuje towar ukryty w szufladzie, tylkoten zaprezentowany na aukcjach.W krótkim czasie stronę z amety-stami obejrzało jedenaście osób, czyli wcale nie tak mało.- Gdzie jest ulica Sążnista - spytała nagle.- Pojęcia nie mam - mruknęła niewyraznie Sabina.Trzymała w ustach jedną żyłkę, a drugą próbowała zamocować nasrebrnej obręczy.- Co ty gadasz? Tak cię skleroza siekła, że dzisiaj już nie wiesz,gdzie byłaś wczoraj?- Niby po co? I bez Sążnistej wystarczająco wspomagam miejskąkomunikację.Ty wiesz, ile ja kasy tracę na bilety - tłumaczyła Sabina,biedząc się z drugą żyłką. 77Spojrzała na Wiolę i zobaczyła wbite w siebie brązowe oczy.Odru-chowo przetarła usta wierzchem dłoni, przekonana, że musiała sięwysmarować granatami, bo czym innym.- Słuchaj - zaczęła wspólniczka uroczystym tonem - jestem trzezwajak w dniu narodzin albo jeszcze trzezwiejsza, jednak czegoś nie chwy-tam.Rozumiem twoje tajemnice, dopóki nie zaczynają mnie dotyczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •