[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie była jednak młoda.Nie była nimfą.Była smutną, przedwcześniepostarzałą i zgorzkniałą kobietą, odgrodzoną od świata swoimszaleństwem.Nagle zaczęła działać szybko i w skupieniu.Wyjęła spod korzeniato, co wcześniej tam schowała, włożyła to sobie do ust i zaczęła wspinaćsię na drzewo.Mei wstrzymała oddech, bo oto miała przed sobąnajdziwniejszy w swoim życiu widok  oto Viola okazała sięzdumiewająco sprawna i silna.Bez przeszkód wspięła się na wysokośćczterech metrów, a potem zaczęła się posuwać wzdłuż grubego konara.Dotarła na sam jego koniec i gdy wydawało się, że gałąz nie wytrzymaciężaru, Mei pojęła zamiary obłąkanej.Pomiędzy drobniejszymi gałązkami wisiało gniazdko wielkości talerzyka.Viola wyjęła przedmiot z ust i umieściła go tam, po czymzadowolona zaczęła schodzić.Mei odczekała, aż bezpiecznie zejdziez drzewa, i pobiegła, żeby pierwsza zdążyć do domu.Nie mogła powrócić od razu do gniazda.Viola przez resztę nocyspała płytko i niespokojnie, a rankiem obudziła się z gorączką i trzebabyło chłodzić jej kark i czoło zimnymi okładami.Na domiar złego nadranem rozpętała się burza i strugi wody zaczęły lać się z nieba, tworzącrwące strumienie.Mei widziała już oczami wyobrazni, jak deszczwymywa perłę z wątłego gniazdka, niesie ją z błotem do rzeki, a potem kto wie?  może do oceanu, gdzie się narodziła.Viola zdawała się nie wyczuwać tego niebezpieczeństwa, co nieznaczy, że była w dobrej formie.Jej stan pogorszył się po południu.Niezjadła obiadu i napojona kilkoma łykami przegotowanej wody, zapadław niespokojny sen.Kiedy Mei chorowała w dzieciństwie, matkazabierała ją do zielarza, który zawsze wiedział, co robić.Teraz byłabezradna.Larry doradzał miksturę z siarki i melasy na wymioty, ale nieufała temu sposobowi.Wiedziała, że w barakach mężczyzni mająbezcenne tabletki na gorączkę, nie można ich było jednak używać bezwyraznej konieczności i przyzwolenia pana. Poczekajmy do jutra  poradził jej Larry. Wtedy przekonamy się, czy naprawdę ich potrzebuje.Po kilku godzinach Viola się przebudziła, ale była zbyt chora, żebyjeść.Mei z trudem udawało się utrzymać ją w łóżku, gdyż miotała sięw gorączce i coraz mniej panowała nad sobą.Dopiero około północygorączka nagle spadła.Mei przebrała wtedy chorą w czyste ubraniei obie zapadły w głęboki sen.Następnego ranka wrócił Archer z częścią swoich ludzi.Meipowitała go w progu wiadomością o chorobie żony. Bardzo cierpiała, proszę pana.Bałam się, że umrze. Ale nie umarła?  zapytał niecierpliwie, a ona po raz kolejnyzadała sobie pytanie, jak to możliwe, że jej ojciec mógł się przyjaznićz takim człowiekiem. Nie bardzo wiem, jak radzić sobie z tak poważną chorobą.  To się naucz. Odsunął ją jak natręta i wszedł do domu.Do żonynawet nie zajrzał.Rozkazał zmienić konie, zjadł coś w pośpiechui wyruszył znów, uprzedzając, że wróci wieczorem.Szanse na wyprawę po perłę malały.Mei nie mogła ryzykować, żeViola zobaczy z werandy, jak służąca wspina się na drzewo, by wykraśćjej skarb.Wieczorem z kolei miał wrócić Archer.Przez następne dwa dni wypatrywała okazji wyrwania się po perłęi czekała powrotu Bryce'a.Nie myślała o wizji przyszłości, którą przednią roztoczył, bo nie było w niej miejsca dla Thomasa.Tęskniła jednakdo jego widoku.Trzeciego dnia przed kolacją, Bryce wrócił.Archer natomiastwyjechał jeszcze przed obiadem i Mei, w nadziei, że nie pojawi się dorana, planowała wybrać się po perłę.Podniecenie narastało w niej odkilku godzin, toteż gniewnie zacisnęła pięści, słysząc nagły stukotkońskich kopyt.Nie ucieszyła się z przyjazdu Bryce'a, bowiem jegoprzybycie stanowiło poważną przeszkodę w realizacji jej planu.Odnalazł ją w salonie.Położył dłonie na jej ramionach i zajrzałz uśmiechem w jej oczy. Masz piękną fryzurę.Zarumieniła się.Wcześniej, spodziewając się jego powrotu, umyławłosy i spięła je starannie na czubku głowy. Twoja matka była chora.Powinieneś się z nią zobaczyć. Już jej lepiej? Tak, o wiele lepiej. I ty wyciągnęłaś ją z tego, prawda?  uśmiechnął się wzruszony.Zawsze umiesz znalezć się tam, gdzie cię potrzebują. Może mógłbyś jej pomóc przy jedzeniu? Nie wychodzi jeszczez łóżka.Wciąż się uśmiechał, ale opuścił ręce. Ojciec wraca dzisiaj? Nie znam jego planów. Zajął się mamą? Nie, w ogóle do niej nie zajrzał.  Przejdziemy się pózniej?Mei myślała tylko o perle ukrytej w gniezdzie.Gdyby Bryce,zmęczony po podróży, zasnął dzisiaj wcześniej, gdyby zasnęła Viola,gdyby Archer nie wrócił, gdyby& Dobrze, ale tylko na krótki spacer  powiedziała. Potem musiszodpocząć.Twoja matka już zdrowieje, ale nie wiadomo kto będzienastępny.Może to było jakieś zatrucie. Nie martw się.Nic nie wpędzi mnie w gorączkę. Musnął pukielwłosów na jej ramieniu  Nic prócz twojej bliskości, May.Archer wrócił godzinę pózniej.Wyglądał niezdrowo, jakby to, codręczyło jego żonę, dobierało się i do niego.Nie tykając kolacji, zniknąłw pokoju sąsiadującym z sypialnią Bryce'a.Ojciec jest chory, myślałaMei, więc syn będzie musiał go doglądać.Nie ma przecież innej służby,a Archer z pewnością nie pozwoli zbliżyć się do siebie Chince.Znała gojuż i wiedziała, że brzydzi się i gardzi wszystkimi ludzmi o innymkolorze skóry.Nie wierzyła własnemu szczęściu.Około północy wyślizgnie sięz domu, wdrapie na drzewo i zdobędzie perłę.A za kilka miesięcywyjedzie, zabierając ją ze sobą.W Darwin na pewno znajdzie pracęi zarobi na bilet do Kalifornii.Wkrótce ona i Thomas znowu będąrazem!Zaś Bryce pozostanie tu, w Jimiramirze, z szalonymi rodzicamii niespełnionymi marzeniami o lepszej przyszłości.Coś zakłuło ją w sercu na tę myśl.Mogła sobie mówić, że Brycepokochał ją dlatego, że była tu jedyną kobietą poza jego matką orazAborygenkami  ale jak miała wytłumaczyć sobie własną tęsknotę zanim? Od pierwszego spotkania czuła, że serce Bryce'a otwiera się dlaniej.Nie był dla niej synem wroga, tylko mężczyzną, który zasługiwałna miłość. May?Otworzyła oczy i zobaczyła, że Bryce stoi przed nią jakbyprzywołany jej rozmyślaniami. Twój ojciec wrócił  powiedziała miękko.  Nie pójdziemy na spacer. Przyjdę po ciebie, kiedy oboje zasną.Przez chwilę walczyłaz pokusą.W obecności Bryce'a bladły wszelkie jej postanowienia.Aleperła miała być ratunkiem dla całej rodziny. Nie. Cofnęła się. Twoi rodzice są temu przeciwni.Musisz byćposłuszny. Przecież powiedziałem ci, że cię ochronię.Nie musisz się o nichmartwić. Nie zawsze jesteś w domu.Nie mogę ryzykować. Nie musisz.Mój ojciec to twardy człowiek, ale nie skrzywdzi cię,May.Nie byłby do tego zdolny.Och, gdybyś tylko wiedział, do czego jest zdolny, pomyślała gorzko. Proszę cię, nie rozmawiajmy dziś o tym - poprosiła z naciskiem.Bryce westchnął ciężko. W takim razie do zobaczenia jutro.Poczekała, aż odejdzie i poszłaprzygotować Violę do snu.Pózniej czekała w swoim pokoju nanadejście nocy.Było duszno i bała się, że zaśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •