[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Snop światła tańczył po ścianach i suficie.Powietrze było suche i pełnekurzu.Dana na wszelki wypadek trzymała się ściany, przesuwając dłoniąpo szorstkim, nierównym tynku.Kichnęła.- Pełno tu pajęczyn - powiedział, oświetlając srebrzyste nici rozsnutepod sufitem.- Na podłodze widać ślady, ktoś tędy przechodził, ale trudnopowiedzieć, jak dawno temu.63R S Dana pod palcami wyczuła coś ostrego, cofnęła rękę, równocześniestarając się powstrzymać przed kolejnym kichnięciem.- Strasznie tu ciemno, nic nie widzę.Wziął ją za rękę.Och.Tak jest dużo lepiej.Nie miała nic przeciwko temu, żebyspędzić z nim w ciemnościach więcej czasu.Znów kichnęła.- Zdaje się, że między ścianami biegają jakieś szczury, Arianno.- Wkorytarzu rozległ się kpiący głos Nate'a.- Z alergią - dodała Arianna.- Spójrz, tu jest głośnik - Sam oświetlił ścianę - a tu drugi.Nie jest towynalazek z 1908 roku.- Nate! - zawołał.- Jesteśmy w korytarzu ukrytym pomiędzypokojami.Uprzedz nas, gdyby wróciła gospodyni Dany.- W porządku.- Ruszajmy dalej - powiedział Sam.Po kilku krokach światło latarki zaczęło przygasać, aż znalezli się wcałkowitych ciemnościach.- Wysiadły baterie.Wracajmy.Przyjdziemy tu pózniej.Było zbyt ciasno, żeby zamienili się miejscami, więc terazprowadziła Dana.Sam nadal trzymał ją za rękę.- Gdzie jest pani senator Sterling? - usłyszeli głos Hildy.Sampołożył dłoń na ramieniu Dany.Zatrzymali się.- Poszła na spacer - odparła Arianna.- Za chwilę powinna wrócić.- Sam, zaraz kichnę - szepnęła Dana.- Ani mi się waż.Rozbawił ją sposób, w jaki to powiedział.Zakryła dłonią usta i nos.- Ależ tak.kichnę.co zamierzasz.z tym.zrobić?64R S Przyciągnął ją do siebie i mocno objął, przytulił twarz do jej karku, apotem delikatnie obrócił ją w swoją stronę.Dotknęła nosem jego skóry.Zdjął wcześniej krawat, a jego koszula była rozpięta pod szyją.- Czy zostaną państwo na obiedzie? - rozległ się głos Hildy.- Być może.Będziemy wiedzieć, jak wróci pani senator.Dana słyszała bicie jego serca.Równy, miarowy rytm.Cudowniebyłoby zasnąć w jego ramionach.Przycisnęła usta do jego piersi.Nieporuszył się, ale serce biło mu teraz o wiele szybciej.- Pani senator nigdy nie zostawia gości samych - oznajmiła Hilda.- Powiedziała, że dobrze jej zrobi świeże powietrze - odparłaArianna.I Sam.Potrzebuję Sama.Zarzuciła mu ręce na szyję.Drgnął.Dotknąłustami jej włosów, ujął twarz Dany w dłonie i odchylił do tyłu.Byli o krokod pocałunku.Czuła na twarzy jego oddech.Sam panował nad sobą, alewiedziała, że sporo go to kosztuje.Jego opór prowokował ją.Objęła go w pasie i mocno przytuliła siędo niego.- Sam.Gwałtownie przyciągnął ją do siebie.Zarzuciła mu ręce na szyję.Czuła, że jest podniecony.Uniósł ją w górę, ona zaś oplotła nogi wokółjego bioder.Sam całował teraz jej szyję, wargi przesuwał coraz niżej,błądził po jej dekolcie, zbliżając się coraz bardziej do granicy wyznaczonejprzez delikatną koronkę stanika, wreszcie wsunął pod nią język, drażnił,bawił się, igrał.Dana odchyliła się do tyłu, głową niemal dotykała sufitu.Konieczność zachowania absolutnej ciszy wzmagała napięcie.Pochłonęłają ciemność.Nie pozostało nic poza dotykiem.Kiedy Sam objął ją w talii ipostawił delikatnie na ziemi, przez chwilę poczuła lęk, że to już koniec.%7łe65R S zaraz odsunie się od niej i cichym głosem nakaże powrócić dorzeczywistości.Lecz Sam nie miał takiego zamiaru.Powoli rozpiął jejbluzkę, a potem stanik.Stała półnaga w ciemnościach.Położył dłonie najej piersiach, zaczął je pieścić i całować.A potem rozpiął suwak jej spodnii wsunął dłoń między jej uda.Dotykał jej okrężnymi ruchami w tymsamym rytmie, w jakim całował piersi.Ach, to cudowne, nie przestawaj.Była w ekstazie.Jeszcze tylkojeden ruch, jedno muśnięcie językiem jej piersi.Sam nie przerywał aż dochwili, gdy poczuł, że jej ciało zadrżało pod naporem fali rozkoszy.Przygryzła usta, by powstrzymać krzyk.Zapomniała już o tym, jak silnapotrafi być namiętność.Jak oczyszczające jest spełnienie.Kiedy Samoderwał się od niej, jej wilgotne ciało owiało ciepłe powietrze.Oddychałrównie ciężko jak ona.Chciała go pocałować, ale on stanowczym ruchempodał jej bluzkę i delikatnie popchnął ją w stronę wyjścia.Kiedy wrócilido gabinetu, Dana wygładziła ubranie i przeczesała dłonią włosy.Całyczas czuła na sobie jego wzrok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •