[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zazwyczaj pastelowe światło porankałagodziło wygląd nawet najbardziej niegościnnego krajobrazu.Nietutaj.Te ulice wyglądały tak samo złowrogo za dnia, jak w nocy.Przejechał powoli obok domu, szukając najmniejszego śladuaktywności wewnątrz.Nic.Przypomniał sobie, że kiedy przyjechał tuzeszłej nocy, uznał, że nikogo tam nie było.Gdzie Elise zaparkowała samochód?Kiedy zaskoczyła go w jego własnym domu, zostawiła wóz nainnej ulicy, aby nikt go nie dostrzegł.On sam zaparkował teraz przeddomem sąsiadującym z posesją bezimiennego przyjaciela Elise(chociaż zastanawiał się, czy ów człowiek rzeczywiście istniał).Zanim wysiadł, wyciągnął ze schowka na rękawiczki latarkę i355RS sprawdził broń w kaburze ukrytej pod pachą, chociaż tym razem nieobawiał się Savicha tak, jak zeszłej nocy.Z kilku pobliskich domów dochodził słaby zapach gotowanegośniadania.W jednej z posesji słyszał telewizor.Ktoś oglądał porannekreskówki dla dzieci.Poza tym miał ulicę dla siebie.Przeszedł całą jejdługość w tę i z powrotem, szukając jakiegokolwiek śladuwskazującego, że Elise zaparkowała tam samochód.Nie znalazłniczego poza pokruszonym chodnikiem, takim samym jak nasąsiedniej ulicy.Wrócił do samochodu i ruszył wzdłuż żywopłotuodgradzającego dwa domy.Oba były zamknięte i ciche, najwyrazniejopuszczone.Nie przeszkadzało mu nic, poza nierównym podłożemdrogi i kotem o paskudnym charakterze, który syknął na niegozłowrogo za to, że wkroczył na jego teren.Szedł dalej, uważnie przyglądając się ziemi.W jednym miejscuznalazł małe okrągłe wgniecenie, które mogło być odciskiem małegoobcasika sandału Elise.Nie był jednak doświadczonym tropicielem.Mogło być to równie dobrze coś innego.Przemierzył całą alejkę.Od tyłu, dom, w którym się spotkali,wyglądał na jeszcze bardziej zniszczony.Duncan przeskoczyłrozchwiane ogrodzenie z siatki i pobiegł przez wysokie chwastyporastające tylne podwórze.Zewnętrzne drzwi zaskrzypiały, kiedy jeotwierał.Zamarł, wstrzymał oddech i zaczął nasłuchiwać.Cisza.Pokilku chwilach przysunął się do wewnętrznych drzwi i spróbował je356RS otworzyć.Były zamknięte na klucz, ale zamek był stary irozklekotany, więc używając scyzoryka, otworzył go w kilka sekund.Wejście prowadziło bezpośrednio do kuchni.Włączył latarkę iomiótł strumieniem światła ciemne pomieszczenie.Ani śladu czyjejśbytności w ostatnim czasie.Przemierzył popękane i pozwijanelinoleum i przez drzwi wahadłowe wyszedł na główny korytarz.Zwiatło latarki przecinało mrok, wydobywając zeń nie więcej niżwałki kurzu.Zawołał Elise po imieniu.Odpowiedziało mu stłumione echo.Ruszył do salonu, a kiedy znalazł się tuż przed wejściem, zdał sobiesprawę, że wstrzymuje oddech z wrażenia.Pokój był pusty, chociaż czuł jeszcze w powietrzu jej zapach.Został wezwany do zabójstwa Napolego tuż po trzeciej nadranem.Niemal pięć godzin temu.Przez cały ten czas, kiedy usiłowałzbadać miejsce przestępstwa, zrekonstruować, co się tam wydarzyło iodgadnąć, co stało się z Elise, trzymał się kurczowo nikłej nadziei, żeznajdzie ją tam, gdzie widział ostatnim razem, może zdezorientowanąi w szoku, chowającą się z przerażeniem lub po prostu usiłującąuniknąć pojmania.W jakimkolwiek stanie by była, przynajmniejwiedziałby, że żyje.Teraz z rozczarowaniem wypuścił powietrze z płuc.Rozpaczopadła na niego niczym całun.Pobieżne przeszukanie pozostałychpomieszczeń na parterze niczego nie dało.Zmusił się do wspięcia poschodach i przeszukania pokojów na pierwszym piętrze.Wszystkie357RS były puste, z wyjątkiem jednego, w którym znalazł zardzewiałą ramęłóżka o niemal rozsypujących się w proch sprężynach.Wrócił do salonu.Chociaż zdawał sobie sprawę, że jest żałośnieckliwy, usiadł na sofie i przesunął dłonią po tapicer-ce, wyobrażającsobie, że nadal jest rozgrzana od ciepła ich ciał.Co się zdarzyło po tym, jak stąd wyszedł? Co? Co zrobiła Elise?Nawet jeżeli nie chciał się przyznać do uprawiania z nią seksu,może powinien powiedzieć kolegom, że spotkał się z Elise w tymdomu.To było ważne dla ich śledztwa.Nie było jeszcze za pózno.Mógł powiedzieć DeeDee teraz, daćjej adres.Zjawiłaby się tu w rekordowym czasie.Opowiedziałby jejograniczoną wersję całej historii i tego, co usłyszał tu zeszłej nocy.Poczułby ulgę, zrzuciłby przynajmniej część ciężaru z barków.DeeDee jednak postąpiłaby właściwie, nie miał co do tegowątpliwości.Poszłaby prosto do Gerarda, który mógłby uznać, że owopotajemne spotkanie z Elise jest wystarczającym powodem, abyodsunąć Duncana od śledztwa i zawiesić w czynnościach służbowych.Na to zaś nie mógł pozwolić.Dlatego na razie zachowatajemnicę i będzie musiał sam zmagać się z poczuciem winy.A było wiele rzeczy, za które mógł się obwiniać.Elise prosiła,aby jej uwierzył.Bała się, że straci życie i błagała go o pomoc.Odmówił i w ten sposób spowodował, że albo musiała zabićNapolego, albo też niejako wepchnął ją w jego łapy, na pewną śmierć.A może, odtrącona przez człowieka, który był jej ostatnią nadzieją,358RS rzuciła się z mostu, ponieważ nie widziała innego wyjścia z jejsytuacji?- Chryste! - Ukrył twarz w dłoniach i opadł na oparcie sofy.Kiedy miał siedem lat, ich domowa kotka urodziła małe.Jegorodzice powiedzieli, że może wybrać sobie jednego, którego będziemógł zatrzymać.Resztę zamierzali oddać.Wiedział od razu, którego chce.Był najśliczniejszym kociakiemz całej gromady.Duncan całymi dniami pilnował pudełka z małymi ico dzień pytał, kiedy będzie mógł zabrać swojego kotka do pokoju.- Jak tylko oddzielimy go od matki - powtarzała mu co chwilamatka.Jednak czekanie wydało mu się zbyt długie.Bał się, że jedna zadoptujących kotki rodzin zabierze mu jego wybrańca, zanim zdążyoznajmić, że to on jest jego właścicielem.Pewnej nocy, kiedy rodzicepołożyli się do łóżka, Duncan wkradł się do kuchni i zabrał kociątkood matki.Ułożył go w łóżku i spał razem z nim.Przerażony kociakpiszczał żałośnie, kiedy Duncan zasypiał.Następnego dnia już nie żył.Duncan płakał całymi dniami i nie można go było pocieszyć.Mimo że nie zrobił tego złośliwie, że była to pomyłka i jego rodzicenie nakrzyczeli na niego za to niefortunne wydarzenie, obwiniał się inie mógł się pogodzić z tym, co zrobił.Kochał to małe kociątkonieposkromioną miłością siedmiolatka, lecz jego egoizm zabił to, coon kochał.359RS Myślał wtedy, że nic nie będzie bardziej dojmujące niż poczuciewiny i ból z powodu utraty kotka.Mylił się.Przez ponad godzinę siedział zrozpaczony w miejscu, w którymkilka godzin temu zaznał ekstazy.Powinien pragnąć, aby nigdy niedoszło do spotkania z Elise.Aby nigdy się do niej nie zbliżył ani jejnie dotknął.Zamiast tego jednak żałował z całych sił, że nie zostałdłużej, aby dotykać jej dłużej, czulej, łagodniej.%7łałował, że niepocałowali się ani razu delikatnie, pieszczotliwie.Gdyby jednak wtedy został i okazał jej więcej czułości, czy niepodsyciłoby to jedynie ognia jego osobistego piekła, czyniąc jejeszcze gorszym do zniesienia?I czy mimo gniewnej szorstkości, z jaką się do siebie zbliżyli,wyczuła, że chciał, aby wyglądało to inaczej? Czy zdawała sobiesprawę z emocji, jakie chciał okazać, chociaż nie mógł? Wiedziała?Nigdy się tego nie dowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •