[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ho­norludz­ka rzecz, dziw­ny wy­na­la­zek, co za­biÅ‚ wie­lu, a ni­ko­go nie oca­liÅ‚, cno­ta, co jÄ… tyl­koraz stra­cić moż­na, ale bez­u­Å¼y­tecz­na jak wszyst­ko, co czÅ‚ek do gro­bu ze sobÄ… za­bie­ra.W al­ta­nie za­pa­dÅ‚a ciem­ność i ci­sza tak do­no­Å›na, że za­ja­dÅ‚y ko­mar zmie­niÅ‚zda­nie na te­mat ko­la­cji i od­le­ciaÅ‚ w stro­nÄ™ Å›wia­tÅ‚a, ża­Å‚u­jÄ…c, że nie jest pa­jÄ…­kiem,ze­ga­rek dzie­dzi­ca sku­liÅ‚ siÄ™ w kie­szon­ce ka­mi­zel­ki i cy­kaÅ‚ pół­gÄ™b­kiem tyl­ko cotrze­ciÄ… se­kun­dÄ™, uba­wio­nym ża­bom z dwor­skie­go sta­wu re­chot uwiÄ…zÅ‚ w gar­dÅ‚ach,a nie­to­pe­rze od­wo­Å‚a­Å‚y wszyst­kie pla­no­we loty mimo do­brej po­go­dy.Mor­ga szu­kaÅ‚ w my­Å›lach ja­kiej sto­sow­nej pu­en­ty dla wznio­sÅ‚ej chwi­li, jużwy­obraz­nia pod­su­wa­Å‚a mu wi­dok krew­nia­ków pa­da­jÄ…­cych so­bie w ob­jÄ™­cia z jegobÅ‚o­go­sÅ‚a­wieÅ„­stwem, a on sam czy­ni znak krzy­Å¼a, jak­by zÅ‚o­wro­gie chmu­ry od­ga­niaÅ‚znad zwa­Å›nio­nych głów, i wi­dziaÅ‚ wszyst­kich zgod­nie za­sia­da­jÄ…­cych do wie­cze­rzy, bowÅ‚a­Å›nie go­rÄ…­cÄ… stra­wÄ… za­pach­nia­Å‚o od dwo­ru, a do­bro­dziej nie jadÅ‚ od pod­wie­czor­ku. I tak ten tu oto Smy­czek jest przy­pusz­czal­nie we­dÅ‚ug Pana i ludz­kie­go pra­watwo­im, Grze­go­rzu, stry­jecz­nym bra­tem, przy­rod­nio, zna­czy  pod­nio­Å›le za­brzmiaÅ‚Mor­ga i za­milkÅ‚ wy­twor­nie w ocze­ki­wa­niu na rów­nie uro­czy­stÄ… re­ak­cjÄ™ dzie­dzi­ca.Ra­dec­ki dwa razy wstaÅ‚ i dwa razy usiadÅ‚, bez­rad­ny jak Å›le­pa Wa­ler­ka nadksiÄ…­Å¼ecz­kÄ… do na­bo­Å¼eÅ„­stwa, a Smy­czek i Mor­ga, z po­wa­Å¼a­nia dla dzie­dzi­cai na­bo­Å¼eÅ„­stwa chwi­li, za każ­dym ra­zem z nim wsta­wa­li i sia­da­li.Jesz­cze raz wsta­lii jesz­cze raz usie­dli, bo dzie­dzic po­trze­bo­waÅ‚ ru­chu, to raz, a po dru­gie, mi­mo­wol­niechciaÅ‚ w ten spo­sób pod­kre­Å›lić, jak waż­nÄ… i mÄ…­drÄ… rzecz ma do po­wie­dze­nia. Ko­otej niÅ‚a, no­omin­ra­sii to­ko­ro ga ari, no­omin nimo mata, ko­otej­ra­sii to­ko­roga aru& To ja już pój­dÄ™. Smy­czek wÅ‚a­Å›ci­wie szy­ko­waÅ‚ siÄ™ do odej­Å›cia, wi­dzÄ…c, żedzie­dzi­ca może i po­mie­sza­Å‚o i że z kon­spi­ra­cji ra­czej nic nie bÄ™­dzie. Grze­go­rzu? CoÅ› chcia­Å‚eÅ› rzec temu tu Smycz­ko­wi?  pró­bo­waÅ‚ oca­lićwie­cze­rzÄ™ Mor­ga.Dzie­dzic wzdry­gnÄ…Å‚ siÄ™ i spoj­rzaÅ‚ wzro­kiem nie­obec­nym a nie­przy­chyl­nym,jak­by wy­rwa­ny z drzem­ki po obie­dzie, co za­szko­dziÅ‚ i za­le­ga cięż­ko­straw­nÄ…obiet­ni­cÄ…, że nie da o so­bie Å‚a­two za­po­mnieć. Każ­dy chÅ‚op ma w so­bie coÅ› z ce­sa­rza, każ­dy ce­sarz ma w so­bie coÅ› z chÅ‚o­pa.Piór­kow­scy po­wo­li wy­peÅ‚­nia­li ko­Å›ciół, nie­pew­nie i lÄ™­kli­wie roz­cho­dzÄ…c siÄ™ po Å‚a­wach, zo­sta­wiw­szy pu­ste trzy pierw­sze rzÄ™­dy, niby dla naj­bliż­szej ro­dzi­ny, jak­bySmycz­ka mia­Å‚o caÅ‚e ple­miÄ™ od­pro­wa­dzać, a nie Wan­da tyl­ko, Am­bro­Å¼y i Ma­tyl­da.Na­wet gdy­by ja­kimÅ› zrzÄ…­dze­niem Ka­zi­mierz i dzie­dzic prze­stÄ…­pi­li próg ko­Å›cio­Å‚a,na­wet gdy­by Si­wych na po­grzeb przy­nio­sÅ‚o, to w pierw­szych trzech rzÄ™­dach star­czy­Å‚o­bymiej­sca dla wszyst­kich, bo wpraw­dzie Piór­ków dÅ‚u­gi, ale wieÅ› maÅ‚a, a ko­Å›ciół duży, a tak,na za­pas, kie­dyÅ› siÄ™ przy­da, prze­cież nie bÄ™­dzie­my co i rusz no­we­go bu­do­wać.Nie z po­ko­ry zbi­li siÄ™ piór­kow­scy w gro­mad­kÄ™ w tyle nawy, gdzieÅ› miÄ™­dzypierw­szÄ… i ostat­niÄ… sta­cjÄ… MÄ™ki PaÅ„­skiej, nie ze skrom­no­Å›ci, ale ze stra­chu, bo toi par­ty­zan­ta cho­wa­jÄ…, i w do­dat­ku w mon­du­rze.Może my­Å›le­li, że za­wsze bÄ™dÄ… mo­glipo­wie­dzieć, że sta­li da­le­ko i nic nie wi­dzie­li, jak­by kto py­taÅ‚? Naj­bli­Å¼ej drzwi siadÅ‚Ka­czor, i na wszel­ki wy­pa­dek, w ra­zie jak­by co, bo od­waż­ny bar­dzo nie byÅ‚, i ofi­cjal­niedla­te­go, że cho­rÄ…­giew niósÅ‚, a cho­rÄ…­giew za­wsze na prze­dzie kon­duk­tu idzie i bli­sko mubÄ™­dzie sta­nąć na cze­le, jak już bÄ™dÄ… cia­Å‚o wy­pro­wa­dzać.Ko­min­ko­wie od­war­li wie­ko trum­ny le­kuch­no za­bi­te i aż gwar po­szedÅ‚ poÅ›wiÄ…­ty­ni, bo piór­kow­skim uka­zaÅ‚ siÄ™ Smy­czek w bu­tach na opak za­Å‚o­Å¼o­nych,a wy­glÄ…­daÅ‚, jak­by le­Å¼aÅ‚ w trum­nie z nogÄ… na nogÄ™ non­sza­lanc­ko za­Å‚o­Å¼o­nÄ….Za­szep­ta­Å‚ybaby miÄ™­dzy sobÄ…, czy do­bry to znak, czy nie na pew­no, chÅ‚o­pi po­pa­trzy­li po so­bie, a teni ów spoj­rzaÅ‚ ukrad­kiem w dół na wÅ‚a­sne tre­py, czy do­brze wzu­te.Oj­co­wie Ja­sia,ra­mio­na­mi o sie­bie opar­ci, wspo­mi­na­li In­dia­ni­na, zbó­ja i żoÅ‚­nie­rza.Wan­daroz­pa­miÄ™­ty­wa­Å‚a ko­lÄ™d­ni­ka i cu­dzo­Å‚óż­cÄ™, i jesz­cze ży­wi­Å‚a myÅ›l, że oto przy­szedÅ‚ kresjej tÄ™­sk­no­cie, i byÅ‚a w tym może na­wet ja­kaÅ› ulga.Or­ga­ni­sta, co nie miaÅ‚szcze­gó­Å‚o­wych po­le­ceÅ„ od pro­bosz­cza, graÅ‚ ze sÅ‚u­chu wÅ‚a­snÄ… wer­sjÄ™ Tej ostat­niejnie­dzie­li.Mor­ga w za­kry­stii na­kÅ‚a­daÅ‚ or­nat i stu­Å‚Ä™ na pro­stÄ… su­tan­nÄ™, prze­po­wia­da­jÄ…cw my­Å›li prze­stro­gi i rady Å›wiÄ™­tej Te­re­sy ku udo­sko­na­le­niu chrze­Å›ci­jaÅ„­skie­mu, bomÄ…­dre to sÅ‚o­wa i bo prze­czu­waÅ‚, że nie jego, Mor­gi, bÄ™­dzie to ce­re­mo­nia, jak to nie­razz sa­kra­men­ta­mi u nie­go by­wa­Å‚o, ale Smycz­ka Å›wiÄ™­to, Å›wiÄ™­to praw­dzi­we, cho­ciażsmut­ne.Gdy bÄ™­dzie­cie wie­lu ra­zem, mów maÅ‚o.Nie za­bie­raj nig­dy gÅ‚o­su bezpo­przed­nie­go roz­my­sÅ‚u, a na­przód wes­tchnij do Boga, iżby ci nie daÅ‚ po­wie­dzieć niczÅ‚e­go.Nie masz nic o so­bie mó­wić, co by na ciÄ™ Å›ciÄ…­gnÄ™­Å‚o po­chwa­Å‚Ä™ lub za­le­tÄ™, chy­bagdy­by tego czyj po­Å¼y­tek wy­ma­gaÅ‚.Nie miej nig­dy upodo­ba­nia sÅ‚u­chać zle mó­wiÄ…­cycho kim­kol­wiek, tym bar­dziej nie mów sam zle o ni­kim dla­te­go tyl­ko, żeby go ga­nio­no [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •