[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Profesjonalistka - sprostowała zimno.Miała nadzieję, że chłopiec nie pozwoli jejskrzywdzić temu jednorękiemu zbirowi, ale odruchowo sprężyła się do skoku.- A ty?- To pułkownik James Macklin - wtrącił Roland.- Bohater wojenny.- Wydawało mi się, że wojna już się skończyła - prychnęła Sheila - i przegraliśmy ją,bohaterze.Oddaj prochy. Macklin przyjrzał jej się uważnie i stwierdził, że nie zdoła wziąć jej siłą, jak pierwotniezamierzał.Była wysoka i mocno zbudowana.Jedną ręką mógłby nie dać sobie rady, a nie chciałkompromitować się przed Rolandem.Wbił zęby w hamburgera.Kobieta przykucnęła i zaczęłazbierać rozrzucone fiolki i pakiety.- Czemu tu siedzicie - spytała - zamiast przenieść się nad jezioro?- Rozejrzyj się - mruknął Macklin.- Cały ten teren to Parszywe Nory.Nie pachniemy dlanich dość ładnie.- Twarz skurczyła mu się w drapieżnym uśmiechu.- A tobie jak pachniemy,ślicznotko?Przyszło jej na myśl szambo, ale wzruszyła tylko ramionami, wskazując głową dezodorant,który wypadł z plecaka.Macklin zaśmiał się i rozpiął pasek Rudy ego, żeby ściągnąć z niego spodnie.- %7łyjemy z tego, co znajdziemy i co zdołamy zdobyć - ciągnął.- Codziennie zjawia się ktośnowy.Ciągną do światła jak ćmy.Tamci znad jeziora mają wodę, żywność i paliwo, a przedewszystkim broń.Strzelają, gdy tylko zanadto się zbliżymy.Nie chcą tam trupojadów.Tak nasnazywają.A przecież to my mamy większe prawa, bo wiedzieliśmy wcześniej, że bomby w końcuspadną.Czekaliśmy na nie w Podziemnym Domu.- Takiej samej norze, jak ta?- To był schron w górach Idaho.- Macklin przysiadł na ziemi, udając, że nie słyszyszyderstwa.- Przyszliśmy tutaj, żeby zmyć z siebie radioaktywny pył i pozwolić, by sól uleczyłarany.Sól leczy.Szczególnie takie coś - wyciągnął przed siebie brudny kikut, rozsiewający wokółmdlącą woń gangreny.- Jezioro jest duże - zauważyła Sheila.- Nie musicie przedzierać się przez obóz.Możecie jepo prostu obejść.- Nie.Nikt nie będzie stawał mi na drodze.Te mięczaki nie wiedzą kim jestem, ale wkrótcesię przekonają.Pułkownik siedział przez chwilę w milczeniu, zapatrzony w odległe światła.- Pewnie nie masz ochoty na seks, co? - spytał.Sheila ryknęła śmiechem.Nigdy w życiu nie zetknęła się z równie odrażającym samcem.Nagle zdała sobie sprawę, że popełniła błąd.Zmiech urwał się, jak ucięty nożem.- Rolandzie - rzekł cicho Macklin - podaj mi pistolet.Chłopiec zawahał się.Nie pochwalał zamysłu Macklina, ale z drugiej strony, to król wydajerozkazy, a jego rycerz nie może ich nie wykonać.Zrobił krok naprzód i znów się zawahał.- Rolandzie - powtórzył Król.Czterdziestka piątka spoczęła na wyciągniętej dłoni.Kobieta wyzywająco uniosła głowę,zarzuciła plecak na ramię i wstała.- Idę do obozu - powiedziała.- Wątpię, czy masz zwyczaj strzelać w plecy kobietom,bohaterze.Cześć chłopcy, miło było was poznać.- Przestąpiła ciało Rudy ego i ruszyła przezśmietnisko z bijącym sercem i zaciśniętymi zębami, czekając na huk wystrzału.Coś poruszyło się w mroku.Przygarbiona sylwetka zanurkowała w cień za wrakiemchevroleta kombi.Z przodu też dobiegł szmer.Sheila zdała sobie sprawę, że nie ma szans dotrzećdo obozu.- Czekają na ciebie - zawołał za nią Roland.- Nawet nie Ucz na to, że przejdziesz.Kobieta zatrzymała się.Zwiatła obozowiska były jeszcze tak bardzo, tak straszliwie daleko. Nawet przy założeniu, że dojdzie tam cało, nie miała żadnej gwarancji, że nie zostaniezgwałcona zaraz po wejściu do osady.Wiedziała, że bez Rud/ego jest tylko wędrującymkawałkiem mięsa, który zawsze przyciąga muchy.- Lepiej wróć! - zawołał Roland.- Z nami będziesz bezpieczna!Bezpieczna, powtórzyła drwiąco w duchu.Wolne żarty! Z poczuciem bezpieczeństwarozstała się na zawsze zaraz po opuszczeniu przedszkola.W wieku szesnastu lat uciekła zdomu z perkusistą rockowym i wylądowała w Hollywood, gdzie przeszła wszystkie kolejneetapy: poczynając od kelnerki, przez tancerkę topless, aż do  masażystki" w salonie przySunset Strip.Zrobiła nawet parę filmów porno.Aż w końcu związała się z Rudym.Jej światbył dziką karuzelą koki, szpryc i anonimowych męskich ciał, ale w głębi duszy nawet go lubiła.Podniecało ją zagrożenie, kusiła ciemna podszewka rzeczywistości, w której czaiły się nocnestwory.Bezpieczeństwo trąciło nudą, a skoro żyje się tylko raz, dlaczego nie miała żyć pełnąparą?Mimo to rola materaca dla tych ohydnych, cuchnących płazów wcale się jej nie uśmiechała.Zciemności dobiegł szatański, niecierpliwy chichot i Sheila nagle podjęła decyzję.Obróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem.Miała nadzieję, że jakoś zdoła odebrać im pistoleti porozwala te śmierdzące łby, a potem przedrze się do obozu.- Na ziemię - rozkazał Macklin.Oczy błyszczały mu dziko nad pozlepianą brodę Sheilauśmiechnęła się cierpko i zrzuciła plecak.Tam, do licha! Wcale nie byli gorsi od niektórychpryków z Sunset Strip.Nie chciata tylko, żeby wygrał tak łatwo.- Bądz dobrym kumplem, bohaterze - wycedziła, opierając ręce na biodrach.- Niech najpierwmały skosztuje tego miodu.Powiększone przez soczewki oczy Rolanda omal nie wyskoczyły z orbit.Sheila powoli rozpięłaspodnie i zaczęła je zsuwać z bioder.Pod spodem była naga.Potem opuściła się na kolana, wrzuciłado ust jaskrawożółtą pastylkę i powiedziała:- Pospiesz się, złotko, jest zimno.Macklin nagle parsknął śmiechem.Podziwiał odwagę tej kobiety.Czuł, że jest ulepiona z tejsamej gliny, co on.- No, dalej! - rzucił do chłopca.- Pokaż, że jesteś mężczyzną!Parchy wypełzły z nor, żeby choć oczy nacieszyć.Pułkownik w zadumie drapał się popodbródku lufą pistoletu.Tuż nad uchem słyszał bezdzwięczny śmiech i wiedział, że Widmowy%7łołnierz również świetnie się bawi.Widmowy %7łołnierz przywędrował tu wraz z nimi.Czasami znikał mu z oczu, ale zawsze był gdzieś blisko.Jemu także spodobał się Roland.Wyczuwał w nim instynkt zabójcy, wart, by go pielęgnować.Albowiem dni wojny jeszcze nieminęły, kraj nadal potrzebował ludzi jego pokroju, bo mięso armatnie musiało mieć dowódców.Tak twierdził Widmowy %7łołnierz, a pułkownik mu wierzył. 35.Pora na kulkęDwa tysiące mil dalej na wschód Siostra siedziała przy kominku.Wszyscy spali.Dziś onapilnowała ognia, podsycając go, żeby nie musieli marnować zapałek.Zapasy nafty kurczyły sięgwałtownie, grzejnik ustawiony był już na minimum i przez szczeliny w ścianach zaczął sączyćsię ziąb.Mona Ramsey zamruczała coś przez sen, mąż odruchowo objął ją ramieniem.Starszy pan leżałjak zabity [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl