[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale ona znowu się poruszała, ręcejej drgały, a nogi się trzęsły.Mary wciąż była nieprzytomna; oddech grzechotał jej w gardle.Atak, jakiegodoznała, ustał, ale gasła, jakby w jej serce była wbita rurka, która wysysała krew i radość istnienia.Jej życie skradziono, by uleczyć kogoś innego.Grant warknął.Przeszłam przez pokój dwoma krokami izaatakowałam Posłanniczkę, uderzając ją kolanem w pierś.Kość pękła.Chwyciłam rękoma za szyję kobiety.Głos zamilkł.Coś drobnego we mnie wciąż krzyczało, gdy ją dusiłam, wrzeszczało, jakbym była małądziewczynką oglądającą film grozy, ale zacisnęłam zęby i nie przestawałam.Spojrzała na mnie.W jej oczach nie było strachu.Jedynie obietnica.Odniosłam wrażenie, że jest rzetelna wdotrzymywaniu przyrzeczeń.Nie zdziwiłam się, gdy znikła, zostawiając mnie z pustymi rękami, z ciszą dzwoniącą w uszach.Zaskoczyło mnie jednak to, jak bardzo byłam zawiedziona, że nie zabiłam jej wcześniej.Ten błąd mogłam naprawić.Położyłam lewą rękę na prawej, mocno obejmując zbroję.Zamknęłam oczy,skupiając się z całych sił na kobiecie.Musiałam za nią podążyć.Dokończyć to, co zaczęłam, dla dobra naswszystkich.Lód przepłynął z metalu w moje kości - stał się ogniem, przenikając prosto do szpiku palców i nadgarstka.Zebrałam się w sobie.Nic jednak się nie stało.Nie osunęłam się w ciemność.Otworzyłam oczy i spojrzałam na zbroję.Nigdy nie wiedziałam, co robię, kiedy jej używam.To był poprostu instynkt.Zew.Głód.Zawsze dawała mi to, czego najbardziej potrzebowałam, ale to, co było miniezbędne, i to, czego chciałam, nie zawsze było tym samym.Musiałam zabić tę kobietę.Uśmiercić ją, zanim kogoś skrzywdzi.Nie mogłam czekać.- Nie rób tego - powiedziałam do zbroi.- Nie teraz.Zbroja zatętniła dwukrotnie: dwa uderzenia serca.Jak-by mówiła:  Odczep się".Spróbowałam jeszcze raz, skupiając się na swoim dążeniu, a nawet potrząsając prawą pięścią, jakby to byłmagiczny pocisk.Nie uzyskałam nic w zamian.Mówiono mi, że zbroja ma własny rozum.Dobrze.Niech więcsama się z tym męczy.Przez złośliwość mogłabym po prostu odciąć sobie rękę.Spojrzałam przez ramię.Grant siedział na podłodze, kładąc sobie Mary na podołku.Szczęki miał zaciśnięte,wzrok twardy, ale teraz wiedziałam, co taki wygląd oznacza - gniew, żal i determinację.- Ona żyje - powiedział, nie patrząc na mnie.- Ledwo.Wstałam chwiejnie, a potem znowu ciężkousiadłam.Głowa mnie bolała.Oddychałam z trudem.Nic mi się nie stało.Nie byłam ranna, ale czułam się tak, jakbyjakieś części mojego ciała zostały wywrócone na lewą stronę.Aącznie z umysłem.Nadal widziałam rzeczy, kiedy spojrzałam na Mary i mieszkanie - wspomnienia nakładały się narzeczywistość, przebłyski światła, fragmenty muzyki, granej na fortepianie i flecie, wrażenie, że obejmują mnieciepłe ręce, podczas gdy moje palce wystukują walca Chopsticks; zapach prażonej kukurydzy, chrzęstobgryzanych paznokci, chichot chłopców oglądających stare filmy Disneya z Deanem Jonesem.I ta woń cynamonu wszędzie wokół mnie, we włosach, na ubraniu, na mojej skórze.Przypominałam sobie te rzeczy.Nie zapomniałam ich.Ale mając je tuż pod powierzchnią umysłu, czułamsię oddalona, usunięta, poza ciałem.Jakbym żyła życiem innej kobiety.Znowu spojrzałam na zbroję i zacisnęłam pięść.Tamta kobieta mogła być wszędzie.A ja nie mogłampolować bez pomocy, wciąż był dzień.Utknęłam.Stanowiłam łatwy cel.A ta kobieta znajdowała się gdzieśtam, prawdopodobnie wykorzystywała swój głos przy jakiejś nieszczęsnej duszy.Zastanawiałam się, ileżywotów zajmie leczenie przetrąconego karku.Przyskoczyłam bliżej.- Czy z Mary będzie wszystko w porządku?34 - Tak - odparł Grant stanowczo, ale takim tonem, jakby naprawdę oznaczało to:  Nie, ale doprowadzę dotego, nawet jeśli będę musiał wydrzeć dziurę w piekle".- Kim była ta kobieta? - spytał, a potem pokręcił głową.- Poczekaj.Daj mi najpierw mój flet.- Gdzie jest?- Tam, pod oknem.W końcu zdołałam wstać i chwiejnie ruszyłam we wskazanym kierunku.Zobaczyłam stół i kilka fletów -większość z drewna, ale był też jeden połyskujący złociście, piękny instrument.Wydawało mi się, że właśnietego potrzebował Grant.Wzięłam go, odwróciłam się i.stanęłam jak wryta.Na podłodze obok stołu stał kufer mojej matki.Staromodny, z mocnego drewna.Nic nadzwyczajnego, zwyjątkiem tego, co znajdowało się w środku.Czasopisma, fotografie, broń, różne drobne cząstki pozostałe zżycia mojej matki i mojego dzieciństwa.Trudno mi było odwrócić wzrok.Pamiętałam, jak wnosiłam kufer poschodach do tego mieszkania.Przypominałam sobie, jak stawiałam go w różnych miejscach, próbując znalezćto właściwe, gdzie można by go przechować.Widziałam w wyobrazni, jak wyjmuję zdjęcia i rozkładam je na stole, a potem wskazuję na twarz matki,mówiąc:  Masz rację, rzeczywiście wyglądamy podobnie.Ale tak było zawsze z nami wszystkimi".Podeszłam do Granta.Nucił coś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl